Spacerując ulicami indyjskich miast z łatwością dojrzymy mężczyzn spluwających we wszystkie strony zabarwioną na czerwono śliną. Dla Europejczyka widok może być szokujący. Nie jest to jednak krew, a jedynie efekt uboczny spożywania popularnej indyjskiej „gumy do żucia”.
Nieświeży oddech? Może Paan?
Trudno wyobrazić sobie bardziej naturalny sposób radzenia sobie z nieświeżym oddechem niż to co wymyślono w regionie południowej i południowo-wschodniej Azji. Guma do żucia, którą my kupujemy jest zapewne jedynie sztucznym tego odpowiednikiem, chociaż lepszym, bo bezpieczniejszym dla zdrowia. W Indiach owa guma nazywa się paan i żuta jest na każdym kroku, gdzie tylko znajduje się jej „producent”.
Producentem jest sprawny w swoim fachu mężczyzna siedzący na niskim taborecie za małym, drewnianym stoliczkiem, z poziomą, wysuniętą ku przodowi deską na wzór lady. Dzierży ostry, cienki nóż, obok siebie ma pokaźnych rozmiarów worek pełen liści betelu, a na stoliczku powykładane najróżniejsze składniki. Szybkimi ruchami ręki usuwa z liści twarde elementy, smaruje je pastami z limetek i dosypuje, na pierwszy rzut oka nieznane, dodatki. Zawiniątko trafia do spragnionej, łapczywie wyciągniętej ręki kupca, który w zamian wciska sprzedawcy kilka rupii. Liść szybko wędruje do buzi i zaczyna się spokojne żucie. Sprzedawca cieszy się z zarobku, a żujący z przyjemnego uczucia odświeżenia, delikatnego podniecenia i świadomości, że wszelkie bakterie i drobnoustroje zostaną w jego przewodach pokarmowych zabite. Taki jest bowiem główny powód żucia paanu. Ma on pomóc w trawieniu i odkazić przełyk, żołądek i jelita. W czasie przeciągłego ruszania szczękami ze śliną mieszają się soki z liścia, które barwią ją na czerwono. To skutek widoczny od razu, gołym okiem. Z czasem dochodzą inne, dużo poważniejsze: czernienie i wypadanie zębów, szczękościsk i groźniejsze choroby z nowotworem włącznie. No, ale któż odmówi sobie uzależniającego smaku paanu.
Nie próbuj tego w domu
Nikomu z drogich czytelników nie radzę przygotowywania paanu w domu. Warto przyjrzeć się jednak bliżej tej indyjskie używce i poznać jej składniki na wypadek, gdyby ktoś będąc w Indiach skusił się jej spróbować. Podstawą paanu jest liść betelu czyli pieprzu żuwnego. Jest on dosyć duży, w kształcie przypominający jajko, a gotowy do spożycia ma barwę ciemnozieloną. Od spodu wyraźnie zaznacza się czerwonawe użyłkowanie, które jest przyczyną czerwonych plwocin. Ma on ponadto ostry smak, właściwości odkażające i wspomagające trawienie.
Żucie samego liścia jest jednak mało przyjemne stąd Hindusi dodają wiele innych, poprawiających walory smakowe, składników. Ich dobór jest dobrowolnym wyborem handlarza dlatego można spotkać najróżniejsze smaki paanu. Najczęściej jednak liście smaruje się pastami z limetek, które mają działanie odświeżające oraz wrzuca się nasiona palmy Areki dla dodania smaku. Reszta dodatków to już całkowita inwencja twórcy. Można dosypać cukru, suszonych lub kandyzowanych owoców czy orzeszków. Czego dusza zapragnie.
Brak komentarzy. |