Wyspy Galapagos dla wielu Europejczyków wydają się być synonimem końca świata. Odkąd w 1835 roku przybył tam Karol Darwin, flora i fauna wysp przetrwała do dziś w praktycznie niezmienionym stanie, tworząc - jak powiedzieliby biolodzy - żywe laboratorium. Inni wolą to miejsce nazywać ostatnim rajem na Ziemi.
Niedostępny raj
Wyspy Galapagos, mimo iż od Ekwadoru oddalone o ok. 960 km, są często najważniejszym powodem, dla którego turyści w ogóle decydują się na odwiedzenie tego kraju. Ich niedostępność i surowość zasad obowiązujących wobec odwiedzających, zamiast zniechęcać, zdaje się wręcz przyciągać z każdym rokiem coraz więcej chętnych do zobaczenia tej ostoi niespotykanych gdzie indziej endemitów. Obecnie liczbę odwiedzających szacuje się na ok. 100 000 rocznie, ale dyskutowane jest wprowadzenie nowych limitów dla turystów. Coraz częściej mówi się nawet o zupełnym wyłączeniu Galapagos z ruchu turystycznego, gdyż, zdaniem ekologów, może to okazać się jedynym sposobem na zachowanie wysp i ich mieszkańców w nienaruszonym stanie.
Za piękno trzeba zapłacić
Do 1960 roku odwiedzenie wysp było ogromnym luksusem, ale i uciążliwą wyprawą, wymagającą spędzenia wielu godzin na pokładzie statku kursującego pomiędzy Guayaquil a Galapagos. Przeprawy pomiędzy wyspami wymagały albo gotowości na spartańskie warunki, albo posiadania własnego jachtu - dlatego też większość ówczesnych turystów stanowiły osoby raczej zamożne. I chociaż od tego czasu rolę statków przejęły regularne linie lotnicze, zaś przeprawy między wyspami obsługują agencje turystyczne, wizyta na Galapagos wciąż pozostaje luksusem dla najbogatszych. To właśnie koszty zwiedzania czynią Galapagos dla wielu osób miejscem niedostępnym. Nawet dla większości Ekwadorczyków taka wyprawa jest czymś luksusowym, na co pozwalają sobie najwyżej raz w życiu.
Jak dotrzeć na Wyspy Galapagos?
Najważniejszym ograniczeniem dla turystów jest niemożność zwiedzenia wysp na własną rękę - można samemu dolecieć na Baltrę bądź San Cristobal (aczkolwiek zdobycie miejsca w samolocie nie jest proste i wymaga dwukrotnego potwierdzania rezerwacji), ale już odwiedzenie kolejnych wysp wiąże się z koniecznością wykupienia miejsca na jachcie i odbycia zorganizowanego rejsu. W opcji najtańszej istnieje możliwość zatrzymania się w którymś z hoteli w mieście Puerto Ayora (dojedziemy tam busem z lotniska na Baltrze), i zwiedzenia pobliskich wysp podczas jednodniowych wycieczek (koszt każdej z nich to ok. 50 dolarów). Tego rodzaju rozwiązanie nie jest pozbawione wad - w najgorszym wypadku ryzykujemy, iż po dotarciu na Galapagos nie uda nam się znaleźć żadnej łodzi z wolnymi miejscami, jako że większość z nich jest rezerwowana przez turystów z dużym wyprzedzeniem.
Ile kosztują wycieczki?
Jeśli zdecydujemy się zakupić w biurze podróży w Polsce wyprawę do Ekwadoru z wycieczką na Galapagos, musimy liczyć się z wydaniem od ok. 13 000 do nawet 20 000 zł. Natomiast jeżeli lecimy do Ameryki Południowej na własną rękę, najlepszym rozwiązaniem jest zakupienie zorganizowanej wycieczki na Galapagos w jednej z agencji w którymś z dużych miast Ekwadoru (np. agencja Happy Gringo w Quito z anglojęzyczną obsługą). W dobrym biurze podróży powinien istnieć wybór różnorakich opcji zwiedzania - rejsy 4-, 5-, 7-, a nawet 12 - dniowe (bardzo kosztowne), na łodziach o standardzie podstawowym, jak i na luksusowych wycieczkowcach mogących pomieścić na pokładzie nawet 100 osób. Jeśli zdecydujemy się na wersję ekonomiczną - np. 5 - dniową wycieczkę małą łódką, za sam rejs zapłacimy ok. 1000 dolarów, zaś za pakiet z biletem lotniczym ok. 1300 dolarów. Gdy interesuje nas opcja luksusowa - 8 - dniowy rejs dużym statkiem o wysokim standardzie - musimy liczyć się z kosztami sięgającymi nawet 3500 dolarów. Przed wybraniem wycieczki nie zapomnijmy zapytać, jakimi językami będzie posługiwał się nasz przewodnik (zazwyczaj mamy do wyboru angielski i hiszpański), oraz czy w cenę rejsu wliczony jest bilet lotniczy i napiwki dla załogi (z reguły nie). Ostatnim wydatkiem, o którym nie możemy zapomnieć, jest uiszczana na lotnisku na Galapagos opłata wjazdowa dla obcokrajowców, która wynosi 100 dolarów i musi być opłacona gotówką.
Raj pod specjalnym nadzorem
Czy warto?
Wyprawa śladami Darwina, mimo iż niełatwa do zorganizowania i wymagająca dużych nakładów finansowych, jest przygodą niepowtarzalną, i dlatego też zasługującą na pewne wyrzeczenia. Dzięki naszej ostrożności dajemy szansę odwiedzenia tego raju na Pacyfiku nie tylko kolejnej grupie turystów, ale przede wszystkim przyszłemu pokoleniu.
Brak komentarzy. |