Wojciech Dąbrowski - polski podróżnik, popularyzator niskobudżetowych wypraw; zwiedził 238 krajów na 7 kontynentach (w tym wszystkie uznane państwa świata), z zawodu inżynier telekomunikacji.
Wdzięczny harcerstwu, wierny rodzinnemu miastu; autor „Na siedem kontynentów”; członek The Globetrotters Club w Londynie.
238 odwiedzonych krajów na 7 kontynentach to olbrzymi dorobek. Skąd wzięła się u Pana ta niesamowita motywacja do poznawania świata?
Urodziłem się w Gdańsku, w dzielnicy Nowy Port, sto metrów od kanału portowego. Mieszkałem w wąskiej uliczce, która nawet nazywała się Wąska. Prowadziła do portowego nabrzeża. W dzieciństwie codziennie widziałem wielu marynarzy o różnych kolorach skóry, którzy moją uliczką szli zabawić się do miasta. Słuchałem jak rozmawiają w dziwnych, egzotycznych językach. Kto wie, czy to nie wtedy zapaliła się ta podróżnicza iskra. Gdy miałem lat kilkanaście rozczytywałem się w powieściach Juliusza Verne’a i Alfreda Szklarskiego i wtedy właśnie zaciekawił mnie świat. Marzyłem o zobaczeniu dalekich krajów i egzotycznych miejsc. Obecnie już jako dojrzały człowiek realizuję podróżnicze marzenia tamtego chłopca. Moja pasja zrodziła się z lektur, ale to harcerstwo, do którego należałem przez wiele lat nauczyło mnie zaradności, samodzielności i umiejętności organizatorskich, które bardzo przydają się podczas podróżowania po świecie.
Czy pośród 238 krajów jest na mapie taki punkt, do którego wracałby Pan chętnie co rok?
Tak, takim punktem jest Gdańsk, w którym się urodziłem, uczyłem, pracowałem zawodowo i do którego (wiem z doświadczenia) tęsknię już po trzech miesiącach pobytu w świecie. Pod Gdańskiem zbudowałem własnymi rękami daczę - nazywa się „Wojtkówka” - i tam, wśród kwiatów, spędzam z radością każde polskie lato - z daleka hałasu wielkiego świata. Odwiedzają mnie tam przyjaciele z kraju i ze świata i oni również potwierdzają urok tego miejsca.
A taki, gdzie chciałby Pan zamieszkać na stałe?
Jakakolwiek jest ta dzisiejsza Polska, to ja jestem dumny z tego, że jestem Polakiem i nie wyobrażam sobie życia poza Polską.
Jest na świecie miejsce/kraj, który można nazwać Idyllą?
Jest wiele pięknych krajów, ale nie ma miejsc idealnych. Ocena ich urody zależy od indywidualnych kryteriów każdego podróżnika. W mojej ocenie najbardziej zbliżone do ideału są maleńkie wyspy na Oceanie Spokojnym. Tuvalu, Tokelau... Żyje się tam z daleka od zgiełku, wśród pięknej przyrody i życzliwych ludzi, którym nie są znane problemy naszej cywilizacji.
Odbył Pan samotnie 10 podróży dookoła świata. Spośród tej 10-tki, która z podróży szczególnie zapisała się w pamięci?
Najważniejsza była ta pierwsza podróż, ponieważ organizowałem ją w najtrudniejszych warunkach. Sam musiałem pokonać wiele przeciwności, nie mogłem skorzystać z doświadczeń innych podróżników, bo w tamtych czasach Polacy nie podróżowali jeszcze tak daleko. Było to w dużej mierze przecieranie szlaku prowadzącego przez Azję, egzotyczny Pacyfik i Centralną Amerykę.
A z cudów natury ? Co przerosło najśmielsze oczekiwania?
Kiedyś magazyn turystyczny poprosił mnie o zestawienie listy „siedmiu cudów mojego świata”. Na czołowych pozycjach tej listy znalazły się Wielki Kanion i Wodospady Iguazu. Dziś pewnie dopisał bym do tej listy jeszcze Himalaje...
Był kraj, miejsce którym się Pan mocno rozczarował?
Tak. Wyspiarska Republika Nauru. Dzięki rabunkowej eksploatacji zasobów naturalnych ta niegdyś rajska wyspa na Pacyfiku wygląda dziś jak nocny koszmar.
Poza fascynującą przyrodą, poznawaniem ludzi, innych kultur i zwyczajów, co jest w podróżach tak niezwykłego, że poświęcił Pan tej pasji ogromną część swojego życia?
To droga do realizacji własnych marzeń, do poznania tego co nieznane, do konfrontowania własnych odczuć z tym, co napisali inni, wreszcie do przeżywania wciąż czegoś nowego. Każdy dzień takiej podróży to spotkania z nowymi, ciekawymi ludźmi, to nowe krajobrazy, nowa przygoda.
Z każdą podróżą zmienia się Pana postrzeganie świata? Jakie to są przemyślenia, rozważania?
Poprzednio mój obraz świata kształtowany był przez relacje innych ludzi - często dziennikarzy, którzy poznawali ten świat przez szybę luksusowej limuzyny. Teraz, gdy znam wszystkie kraje świata z autopsji, często uśmiecham się z pobłażaniem, gdy słyszę w mediach relacje takich „wytrawnych korespondentów”.
Zmieniły Pana podróże?
W sposób niewyobrażalny poszerzyły mój horyzont myślenia. Nauczyły mnie także szanować ludzi bez względu na ich rasę, religię, czy poglądy. Te poglądy zresztą bardzo często można zrozumieć do końca dopiero wtedy, gdy pozna się kulturę tych ludzi i warunki w jakich przyszło im żyć...
Jakie pamiątki przywozi Pan z podróży?
Nigdy nie korzystam z pomocy sponsorów i w związku z tym środki, którymi dysponuję są bardzo skromne. Dopiero kiedy przedostatniego dnia podróży coś zostaje w portfelu to kupuję jakąś skromną pamiątkę charakterystyczną dla danego kraju. Ale pamiątką może być także muszelka z niedostępnej wyspy czy kamyk przyniesiony z górskiego szczytu!
Ze wszystkich zebranych doświadczeń, jakie wskazówki, jakie przesłanie mógłby przekazać Pan młodym globtroterom chcącym podążać po szlakach świata?
Spisałem je na mojej stronie internetowej www.kontynenty.net i w mojej książce „Na siedem kontynentów” dostępnej tylko w internetowej sprzedaży. Gdy w 1976 roku po raz pierwszy samotnie wyruszałem do Afryki Równikowej miałem na milicji kłopoty z uzyskaniem paszportu, dewizy kupowałem na czarnym rynku i przemycałem przez granicę. Ambasada Kenii w Moskwie odmówiła mi wizy, a gdy z wizą uzyskaną w Tanzanii zjawiłem się na ich granicy w Namanga, to zawrócono mnie z powrotem. Nie było znakomitych przewodników serii Lonely Planet, a moja cała wiedza o wspinaczce na Kilimandżaro brała się z jakiegoś artykułu w Przekroju... Dzisiejsi młodzi podróżnicy mają paszport w biurku, dewizy w kantorze, kenijską wizę dostają na lotnisku, a wielu innych nie potrzebują wcale. Półki w księgarniach uginają się od przewodników i co najważniejsze: jest internet - dający niewiarygodne wręcz możliwości pozyskiwania informacji. Kochani - mając takie wspaniałe warunki to grzech nie wykorzystać szansy i nie wyruszyć w świat!
Najbliższe podróżnicze plany...
Od wielu lat marzyłem o żegludze przez Northwest Passage w Arktycznej Kanadzie - może w końcu mi się uda! Mam też wiele innych zamierzeń. Odwiedziłem wszystkie uznane państwa świata, ale lista moich planowanych ekspedycji jest wciąż długa - można się z nią zapoznać w moim serwisie internetowym www.kontynenty.net
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Alina Trzeciak
Valion | A do mnie dotarła dziś Pana książka z przepiękną dedykacją:) Połowa przeczytana....trochę zazdrość, trochę podziw, trochę rozmarzenie... |
rl98ps | Gratulacje, jestem pełna podziwu ;) życzę realizacji zamierzeń, w tym wymarzonej żeglugi przez Northwest Passage. Pozdrawiam. |
AniaMW | Gratuluję, Panie Wojciechu! Jest czego zazdrościć... i uczyć się :) |