Wielu z nas chciałoby się na jakiś czas zamienić z pilotem wycieczek na pracę i zawodowo zwiedzać świat, często obowiązki pilota wyobrażamy sobie jako wieczne wakacje. Spójrzmy, jak to wygląda w rzeczywistości. Czy na pewno każdy wyjazd jest godny pozazdroszczenia?
Złe złego początki
Po dłuższym okresie pilotowania grup po największych miastach i stolicach europejskich, wycieczek o z reguły bardzo napiętym i dość męczącym programie, wyjazd do Włoch na Riwierę Adriatycką, połączony ze zwiedzaniem Wenecji, wydawał mi się dobrym pomysłem na odsapnięcie. Takie prawie wakacje. Nie mogłam się bardziej mylić... Ale zacznijmy opowieść od początku.
Był piękny czerwcowy dzień, nawet parking w Katowicach, ocieplony blaskiem górującego na niebie słońca, jawił się mniej brzydki niż zazwyczaj. Pełna optymizmu czekałam na przybycie pierwszych turystów. Niestety, spotkanie z nimi spowodowało, że mój dobry nastrój minął w jednej chwili, ustępując miejsca najpierw podejrzliwości, potem obawie, zamieniając się ostatecznie w silnie ugruntowane przekonanie, że łatwo nie będzie. I zdecydowanie nie było.
Grupa, na pierwszy rzut oka wydawała się łatwa do opanowania. Cóż może być w końcu trudnego w zajęciu się kilkunastoma pracownikami jednej firmy, którzy wybierali się wraz z żonami na urlop do słonecznej Italii? Wydawałoby się, cywilizowani, kulturalni ludzie, którzy przy współpracownikach powinni chcieć pokazać siebie i swoje partnerki w jak najlepszym świetle. Niestety tylko, wydawałoby się. Kłótnie, awantury i przepychanki zaczęły się już w momencie zajmowania miejsc w autokarze. Na kilkadziesiąt miejsc połowa grupy upatrzyła sobie kilka i za nic w świecie nie mogli dojść do porozumienia. Im dłużej trwały negocjacje, tym ranga i stopień pożądania wybranych foteli nabierały na znaczeniu. Po około 20-stu minutach fotele wydawały się być pokryte złotem, bo trudno wymyślić inny powód tak zażartej walki o nie. Ostatecznie miejsca zostały rozdzielone autorytarną decyzją pilotki i kierowcy, co spotkało się z aprobatą mniejszości i zdecydowanym protestem większości grupy. Frakcja rozczarowanych zajęła miejsca dopiero pod groźbą odjazdu bez nich, obrażając się przy tym do końca pobytu. Na trasie przejazdu nie było lepiej - jedni żądali postoju z częstotliwością co pół godziny (co, jak łatwo się domyślić, związane było ze spożywaniem dużej ilości napojów wyskokowych), inni nie chcieli go wcale, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Jedni chcieli oglądać film, inni słuchać muzyki, jeszcze inni w ciszy spać. Tył autobusu zmienił się w grupę wokalną, niestety bardzo głośną, na dodatek o znikomych umiejętnościach i ograniczonym repertuarze. Po całym pokładzie walały się śmieci, okruszyny jedzenia, w toalecie próbowano, mimo wyraźnego zakazu, palić papierosy, a nieznany sprawca w dwóch miejscach zwrócił zawartość ostatnio spożytego posiłku. W takich warunkach upłynęła cała podróż, aż trudno uwierzyć, że pasażerami byli dorośli ludzie, nie dzika młodzież, wypuszczona na pierwszy samodzielny wyjazd.
Narzekać można na wszystko
Jak łatwo się spodziewać po opisie podróży, podczas pobytu na miejscu grupa była równie uciążliwa. Mimo, że uczestnicy wycieczki pozornie w niczym się nie zgadzali, to wszyscy jak jeden mąż zażądali pokoi z widokiem na morze i klimatyzacją, mimo, iż hotel takich nie oferował. Brak klimatyzacji, wyraźnie zaznaczony w ofercie wyjazdu, spowodował, że część grupy odmówiła zakwaterowania i przekonała ich do tego dopiero wizja noclegu na fotelach w recepcji. Oprócz pokoi, do gustu nie przypadło również turystom wyżywienie. Podczas każdego posiłku wydziwiano pod niebiosa, obrzydzano przysmaki lokalnej kuchni (notabene całkiem smacznej) oraz rzewnie wspominano rosół, bigos i schabowe. Nie podobały się również leżaki na plaży (płatne), pogoda (za ciepło), okolica (dla jednych za głośno, dla innych za mało rozrywek), morze (za spokojne lub, według innych, za duże fale), wino (za słabe) i brak możliwości porozumienia się po polsku w okolicznych sklepach. Podczas wycieczki do Wenecji dwie osoby natychmiast się zgubiły, kilka próbowało odmówić zapłaty za taksówkę wodną, a większość grupy zdecydowanie większe zainteresowanie wykazywała położonym na obrzeżach miasta supermarketem, niż programem zwiedzania.
Kultura osobista? A co to takiego?
W części turystów opuszczenie znanego terytorium wyzwoliło najgorsze instynkty. Język, jakim posługiwali się na handlowcy na wyjeździe, mógłby zawstydzić niejednego przedstawiciela świata przestępczego. Pouczanie kierowcy, bezczelne uwagi kierowane pod adresem pilotki i obsługi hotelowej, pijackie rozróby oraz awantury z małżonkami były na porządku dziennym. Kilku uczestników najwyraźniej zapomniało, że wyjazd na wakacje nie zwalnia z obowiązku zachowania higieny osobistej, bo po kilku dniach ciągłej imprezy trudno było nawet przejść w ich pobliżu bez zatykania nosa. Jeden z turystów nie miał też najmniejszych oporów w załatwianiu potrzeb fizjologicznych w miejscach, nazwijmy to, mało ustronnych. Wycieczkowiczom nie brakowało tez ułańskiej fantazji, jej doskonałym przykładem może być urządzony w środku nocy na schodach hotelu wyścig na materacach.
Nareszcie w domu
Droga powrotna do domu upłynęła względnie spokojnie. Grupa, po tygodniu ekscesów na miejscu, wyraźnie opadła z sił i bez większych incydentów udało się dotrzeć na miejsce. Moje zdziwienie było olbrzymie, gdy zabierając swoje bagaże turyści podziękowali mi za opiekę, niektórzy wyrażali nawet życzenia zobaczenia się ponownie, na kolejnym wyjeździe. Cóż, najwyraźniej to co mi wydało się koszmarem, dla innych było przykładem idealnego wypoczynku. Pocieszenia dodawał mi fakt, iż był to wyjątkowy wyjazd i z innych mam zgoła odmienne wspomnienia.
Dorin | NiesteTy prawdą jest to, że nie ma nic gorsze niż praca z dużą ilością ludzi. Przeczytałam i mój końcowy wniosek to: KOSZMAR! Nie pojmuje jak można narzekać na brak klimatyzacji skoro był jej brak w ofercie. Jakim prawem narzekają???!!! Co za ludzie, yhhhh brak słow. |
myszka | niezłe:) współczuje pani przewodniczce:) |
piea | jaja, jaja, tyle, że takie przerażające! Sama pamiętam z dawnych wycieczek objazdowych podobne obrazki: jak to dorośli ludzie prawie, że bili się o miejsca w autokarze i nawet pokazywali sobie język!:) - potem biura wymyśliły, że kolejność wsiadania do autokaru i wybór miejsca zależał od terminu zakupu wycieczki, i problem się sam rozwiązał :) ale reszty artykułu nie bedę komentować..... szkoda nerwów :) |
kangur | Jaja jak berety :) |