Zakupy i pamiątki, które warto kupić w Chinach. Z Chin pochodzi większość otaczających nas rzeczy. Jeśli chiński eksport jest na tyle duży, by zapełnić sklepowe półki oraz nasze domy, łatwo wyobrazić sobie, jak wyglądają chińskie sklepy. Jak odnaleźć się w gąszczu produktów „Made in China”? Co wybrać by nie stracić pieniędzy? Jak negocjować z Chińczykami?
W krainie podróbek
Większość podrobionych rzeczy zalewających europejskie rynki pochodzi z Chin. Sam kraj Środka to istna podróbkowa mekka. Podrabia się tutaj wszystko, co podrobić się da. Torebki, ubrania, buty, paski, okulary - podrabiane są wzory, które dopiero co wyszły na rynek. Niektóre podróbki są tak dokładne i dobre jakościowo, że nawet specjaliści mają problem z odróżnieniem ich od oryginałów.
Wszelkiej maści podróbki najlepiej kupować na tzw. Copy Marketach. Każde większe chińskie miasto ma przynajmniej jeden główny i parę mniejszych CM. Miejsca te nie przypominają arabskich souków (bazarów), tylko znane nam z niemal każdego polskiego miasta, galerie handlowe. W wielkich halach, często kilkupiętrowych zlokalizowane są setki sklepików. Chińczycy do perfekcji opanowali sztukę handlu - aby ułatwić kupującym odnalezienie produktów, na każdym piętrze znajdują się konkretne produkty. Na piętrze z torebkami wystawionych są setki tysięcy wzorów, zaś na kondygnacji z ubraniami znajdziemy wszystko, co pomoże wyglądać nam modnie i drogo.
Wchodząc do Copy Marketów każdy przeżywa szok poznawczy. O ile w polskich sklepach wystawionych torebek jest parę set sztuk, najczęściej do siebie bliźniaczo podobnych, tutaj trudno znaleźć dwie takie same. Torebki są wszędzie - poutykane na półkach, ułożone przy wejściach do boxów, zawieszone pod sufitem. Burberry, Gucci, Dolce & Gabbana, Versace, Michael Kors. Do wyboru, do koloru. Jeśli nie pasuje nam kolor - sprzedawca natychmiast wysyła swego praktykanta na poszukiwania upragnionego przez nas wzoru. Po pięciu minutach wraca z produktem idealnym. Rozpoczyna się żmudny proces negocjacji.
Chińskie władze od paru lat próbują walczyć z przemysłem podróbkarskim. Częste są policyjne naloty na Copy Markety, w trakcie których przechwytywany jest nielegalny towar, zaś handlarze trafiają do więzień. Likwidacja jednego marketu wiąże się z powstaniem następnego. W naturze nic nie ginie, podobnie w tej branży.
Techno-Chiny
Z Chin pochodzi lwia część technologii, z której korzystamy. Wynoszenie rzeczy z miejscowych fabryk lub produkcję po godzinach, Chińczycy opanowali do perfekcji. Wszelkiej maści podróbki telefonów, tabletów, komputerów, aparatów fotograficznych, pendrive’ów i kart pamięci znajdziemy na Techno Marketach, a jeśli takowe zlikwidowała już policja lub jesteśmy w mniejszej miejscowości - piętro z technologią znajdziemy na pewno na Copy Marketach.
O ile w kategorii ubrań i dodatków ciężko wyczuć różnicę między oryginałem i podróbką tak tutaj niestety cena jest równoznaczna jakości. Tablety za „parę groszy” chodzą ciężko, niejednokrotnie zawieszają się, a aplikacje nie chcą działać. Podobnie sprawa ma się w kwestii aparatów fotograficznych i komórek. Nie warto inwestować nawet w technologiczną drobnicę - karty pamięci spowalniają oryginalny sprzęt, zaś pendrivy często nie mają nawet połowy obiecywanej pamięci. W oryginalnych sklepach z technologią ceny są podobne do europejskich, co obala mit o taniej chińskiej (niepodrobionej) technologii.
Chiny na miarę
Jedną z największych ciekawostek chińskiego handlu są tzw. Textile Markety, na których można uszyć sobie całą garderobę. Na TM nie ma właściwie żadnych gotowych rzeczy. Wystawione ubrania są jedynie sztukami pokazowymi. Spośród parudziesięciu rodzajów np.: płaszczy wybieramy ten, który najbardziej nam odpowiada. Oczywiście wersja pokazowa nie jest ostateczna - możemy zmienić układ kieszeni, rodzaj guzików, sposób wykończenia, rozkład zaszywek, wybrać odcień, długość, typ kołnierza. Następnie sprzedawca zdejmuje z nas miarę i wyznacza termin odbioru nabytku.
Europejczycy bardzo chętnie szyją sobie tutaj koszule (mnogość rodzajów kołnierzyków, mankietów, kolorów i wzorów) oraz garnitury. Panie najchętniej wybierają garsonki oraz suknie. Niestety, mając nietypowe w kategoriach chińskich rozmiary (wysoki wzrost, duży obwód w pasie) lepiej nie zamawiać tutaj towarów. Chińczycy nie radzą sobie z szyciem ubrań na niekonwencjonalnych w ich mniemaniu Europejczyków - ubrania nie pasują na zamawiających, a sprzedawcy chcą pieniędzy za wykonanie usługi.
Stare Miasto vs Nowe Miasto
Jednymi z najbardziej obleganych przez turystów sklepów są te zlokalizowane w okolicach starówek chińskich miast. Podobnie jak w każdym innym miejscu na świecie, także w Dalekiej Azji nie warto kupować w centrum. Oczywiście jeśli chcemy dokonać zakupu magnesu z napisem „Greetings from China” albo widokówek - to miejsce będzie idealne, jeśli jednak szukamy czegoś większego i mniej turystycznego, powinniśmy zboczyć z głównych ścieżek i pochodzić po małych sklepikach z dala od centrum. Zawieszki z rybami, czerwone przeplatanki, figurki buddy i inne ozdoby znajdziemy wszędzie, ponieważ nie są to rzeczy produkowane dla turystów, tylko dla ludności miejscowej, która wiesza lub stawia owe artykuły u siebie w domach. Właśnie dlatego w bocznych uliczkach znajdziemy dokładnie ten sam produkt, jednak w zdecydowanie przyjemniejszej dla portfela cenie.
Targowanie się w Chinach.
Na chińskich bazarach nie tylko można, ale i trzeba się targować. Jednak zapomnijmy o teatrzyku znanym z państw arabskich. Tutaj toczy się prawdziwa wojna, a rozpoczęcie negocjacji nie oznacza chęci sprzedaży (tak, sprzedaży!). Przede wszystkim chiński sprzedawca nie jest miłym, zadziornym Arabem bądź Turkiem. Jest nastawionym na sprzedaż Chińczykiem. I nie możemy o tym zapomnieć. W trakcie negocjacji nie ma mowy o żartach, tłumaczeniu typu maj frends, ajm from Polend!, czy wychodzeniu ze sklepu. Jeśli wyjdziemy - oznacza to, że nie jesteśmy zainteresowani. Nikt nie będzie za nami biegł i błagał. Chińczyk machnie ręką i poczeka na Amerykanina, który kupi produkt dwa razy drożej niż najwyższa propozycja w stosunku do nas.
Co zatem zrobić aby utargować jak najwięcej? Przede wszystkim być nieustępliwym, nie pokazywać żadnych emocji (w szczególności zdenerwowania i irytacji) oraz nie schodzić zbyt nisko z zaproponowanej ceny (tutaj nie przejdzie propozycja o 80% niższa od sugerowanej - sprzedawca nas wyśmieje i wygoni ze sklepu). Należy cierpliwie, z uporem maniaka wstukiwać do kalkulatora cenę niższą o parę Juanów od propozycji sprzedawcy. Prawda, że proste?
Małe radości
Zakupy w Chinach to prawdziwe święto konsumpcjonizmu. Nieprzebrane ilości artykułów, mnogość firm i przystępne ceny powodują, że kupowanie staje się tutaj sportem oraz źródłem rozrywki. Po powrocie do Polski, niemal każdemu wydaje się, że półki są puste, a ceny zdecydowanie zbyt wysokie.
Brak komentarzy. |