Oferty dnia

Czarnogóra - cz 1. - Perła Bałkanów - relacja z wakacji

Zdjecie - Czarnogóra -   cz 1. - Perła Bałkanów
W połowie czerwca, w czasie nieprawdopodobnego ataku upalnych tropików w Polsce , wybrałam się z moją marokańsko-kubańską psiapsiółką do Czarnogóry - ochłonąć nieco od tych niespodziewanych, czerwcowych upałów i mimo, że było tam równie gorąco (no, może ciut mniej,) ale jednak bardzo przyjemny wiaterek od morza i zupełnie inny , przyjemniejszy odczuwalny klimat chłodził nas przyjemnie nie powodując męczących siódmych potów 😊).

(małż nie chciał w ogóle nigdzie jechać w te upały, uznał, że nie jest aż takim masochistą, żeby jechać w jeszcze większy skwar 😊, ... niech żałuje - bo było baaardzo przyjemnie, a upał znośniejszy jak na Mazowszu 😊) .

No więc Czarnogóra... - Ach, cudowne Montenegro… – malutkie Państewko będące autentycznie prawdziwą perełeczką Bałkanów; kraj jest naprawdę malutki – powierzchniowo mniej więcej jak nasze województwo lubuskie, a mieszkańców w całym kraju jest tyle co we Wrocławiu 😊) , zatem mawia się tu, że w Czarnogórze nigdzie nie jest daleko, ale za to wszędzie jest wysoko – i nie ma w tym przesady, bo kraj jest bardzo górzysty, ze znaczną częścią powierzchni, które zajmują naprawdę wysokie pasma gór Dynarskich; drogi wiją się tu falując po wysokich wzgórzach a więc czas przejazdów nie jest taki ekspresowy jakby się mogło wydawać sądząc po powierzchni; jest za to niezwykle malowniczo: bowiem skaliste zbocza w dużej większości w tym kraju opadają wprost do morza Adriatyckiego, co rzecz jasna gwarantuje fenomenalne widoki.

I znów potwierdza się stwierdzenie, że małe często jest piękne – bowiem ten niewielki kraj skrywa w sobie mnóstwo magicznych miejsc i naprawdę niezwykłych atrakcji turystycznych. Połączenie wysokich gór z morzem i strome zbocza wywołujące drżenie serca u cierpiących na lęk wysokości , setki malowniczych tuneli wijących się jak węże, przez które przejeżdża się krętymi górskimi serpentynami , wspaniałe ośnieżone szczyty górskie, przepiękne, niezwykle klimatyczne miasteczka skrywające piękne zabytki , niezliczona ilość gajów oliwnych mających często po 2 tysiące lat, górskie rzeki, rwące potoki , wspaniałe kaniony z tym najgłębszym w Europie włącznie, największe na Bałkanach jezioro będące domem dla licznych gatunków ptactwa i orgią przyrodniczych widoków, jedyny fiord południa Europy oraz wszędobylski widok błękitnych wód Adriatyku plus do tego niezwykle serdeczni i gościnni mieszkańcy, przepyszna kuchnia i fenomenalna muzyka w rytmach Bregovica – to wszystko wywiera na przyjezdnych ogromne wrażenie, szczególnie na tych, którzy odwiedzają Czarnogórę po raz pierwszy; naprawdę długo można by szukać takich widoków gdziekolwiek indziej na tak małej powierzchni (no może wyjątkiem jest moja ukochana Madera, ale wiecie, że ja mam hyzia na punkcie tej wyspy, więc pewnie nie jest to ani obiektywne ani miarodajne porównanie😊).

Kiedyś zwiedzając i podziwiając sąsiedzkie dalmatyńskie wybrzeże w Chorwacji piałam z zachwytu do tamtych widoków, ale tu w Czarnogórze- uwierzcie mi na słowo- piałam jeszcze bardziej 😊).

Naszą wypadową miejscówką, gdzie zamieszkałyśmy – było najdalej wysunięte na południe Czarnogóry, małe miasteczko nieopodal granicy z Albanią – stare, klimatyczne i jeszcze spokojne przed sezonem malutkie i dość urokliwe Ulcinj- taka typowo letniskowa mieścinka w albańskim klimacie nad niewielką zatoczką, z uroczym Starim Gradem na wzgórzu – celowo wybrana przez nas jako zdecydowanie spokojniejsze miejsce niż oblegana ze wszech miar Budva czy miejscowości znajdujące się bliżej Kotoru.

Kiedyś w dawnych czasach Ulcinj był prawdziwym gniazdem piratów, bo tę osadę upatrzyli sobie na swoją siedzibę piraci i inne zbóje 😊.
Dziś większą część mieszkańców Ulcinja stanowią Albańczycy i uchodźcy z Kosowa, którzy osiedlili się tu w latach 90-tych w czasie wojny na Bałkanach; dziś są tu wymieszani razem z Czarnogórcami; Albańczycy wyznają islam, ale jest to dość swobodna wersja ”bałkańskiego islamu”, co bliżej oznacza tyle, że mężczyźni od rana popijają rakiję, jedzą mięso ze świnki równie chętnie jak my a ich kobiety (młodsze pokolenie) nie wiedzą zupełnie co to są burki i czadory 😊).

W Ulcinju w Starym Gradzie wysoko na wzgórzu znajduje się zabytkowa Twierdza z czasów osmańskich, gdzie, według legendy, był przetrzymywany Miguel Cervantes – autor „Don Kichota” (to właśnie na cześć tego miasteczka pisarz nadał jednej z bohaterek swojej powieści imię Ulcinjea - przemianowana potem na lepiej brzmiącą: Dulcyneę).

Ulcjnj może pochwalić się dość długą historią – bo już na przełomie V i IV w. p.n.e. osiedlili się tutaj Ilirowie. Tutejsze Stare Miasto stanowi jeden ze starszych kompleksów urbanistycznych na całym wybrzeżu Adriatyku, który przez wieki był rozbudowywany, jednak dziś jest to miejsce nieco opustoszałe, pełne małych restauracyjek i klimatycznych kwater do wynajęcia i niewielkich hotelików , ale większość turystów z rzadka się tu zapuszcza woląc przesiadywać na dole w okolicy plaż i klubów usytuowanych w centrum. Miejsce to ożywa dopiero wieczorami, kiedy zapełniają się knajpki i kuszą zapachami dań i cudną atmosferą rozświetlonych lampek rzucających cienie na te stare kamienne mury.

Większość urlopowiczów najczęściej wypoczywa w hotelikach i pensjonatach usytuowanych przy tzw. Małej Plaży, położonej w ścisłym centrum miasteczka (właśnie tutaj znajdował się nasz hotelik wybrany ze względu na bliskość Starego Gradu na wzgórzu), natomiast znacznie większa plaża (najdłuższa ponoć na Bałkanach) zwana - Welika Plaża jest oddalona od Ulcinja o jakieś pięć kilometrów.

Kolejny dzień… kolejny gorący poranek… na szczęście chłodzony przyjemnym wiatrem od morza; dziś jedziemy podziwiać Budvę i Kotor – dwa największe czarnogórskie kurorty posiadające urokliwe Stare Miasta. Zanim tam dotrzemy zatrzymujemy się na foto stop w najbardziej pocztówkowym miejscu Czarnogóry – z widokiem na wysepkę Sventi Stefan połączoną z lądem niewielką groblą przez co w zasadzie jest takim de facto półwyspem.

Ta skalista wysepka była kiedyś małą rybacką wioską, a wcześniej od XV wieku istniała tu ufortyfikowana osada; jeszcze w XIX wieku mieszkali tu zwykli ludzie, najczęściej rybackie rodziny, ale jakieś 60 lat temu przesiedlono stąd mieszkańców na ląd zamieniając wysepkę w prywatną oazę luksusu – w jeden z najdroższych hoteli świata, chętnie odwiedzany przez gwiazdy Hollywood i innych możnych tego świata; największy okres prosperity trwał tu do lat 90-tych XX wieku a więc do rozpadu Jugosławii, obecnie hotel istnieje nadal (pod nazwą: Aman Sveti Stefan) ale nie ma tu już ani tej atmosfery ani przede wszystkim gości takiego formatu i klasy co przed laty, teraz to już bywa tu tylko celebrycka papka.

Podobno można tę wysepkę zwiedzać z przewodnikiem 2x dziennie (wejściówka od 20 do 70 Eur w zalezności od trasy) , tylko zadaję sobie pytanie: po co? co tam zwiedzać? mamy chodzić i oglądać hotel? generalnie są tam oczywiście wąskie i zapewne urocze uliczki i zakamarki, ale nie jest to żywy staromiejski organizm tylko po prostu hotelowe apartamenty na wynajem od 1 tys Eur wzwyż/ za osobę/ za noc.

Kolejnym przystankiem na dzisiejszej trasie jest Budva; to największy kurort na czarnogórskim wybrzeżu i szczerze mówiąc chyba najmniej urodziwy; strasznie skomercjalizowane miejsce taka hurgocząca imprezownia pełna Rosjan, którzy umiłowali sobie właśnie Budvę, a zabudowa wielkimi klockowatymi hotelami – plaż i pasa wybrzeża powoduje niezbyt przyjemny widok; jest tu cały ten wakacyjny harmider z tysiącami ludzi, plażami ućkanymi leżakami z parasolami, miliony straganów z plażowym badziewiem i nic, co warte byłoby zatrzymania się na dłużej ( oczywiście tylko dla tych których celem wizyty w Czarnogórze nie są plaże i kurorty) ;

ale Budva posiada urokliwe Stare Miasto, które było naszym celem. Na terenach dzisiejszej Budvy już od IV wieku p.n.e. istniała iliryjska osada (Ilirowie- starożytny lud, których potomkami są współcześni Albańczycy) , później zamieniona na grecką kolonię i w końcu podbita przez Cesarstwo Rzymskie, gdzie w tym czasie przypada najświetniejszy okres rozkwitu Budvy; w średniowieczu Budva znalazła się w rękach Republiki Weneckiej, potem Monarchii Habsburgów, Królestwa Dalmacji, Cesarstwa Austrii aż do czasów Jugosławii i obecnie Czarnogóry .

Staromiejska część Budvy znajduje się na wysuniętym w morze malowniczym skalnym cyplu; otoczone jest murami obronnymi wybudowanymi przez Wenecjan pod koniec XV wieku ; najcenniejszym zabytkiem Budvy jest okazała trójnawowa katedra św. Jana Chrzciciela (Katedrala Sv. Ivana),której początki sięgają przełomu VIII i IX wieku; inne ważne zabytki Budvy to XIX wieczna cerkiew św. Trójcy usytuowana naprzeciw cytadeli; Romański kościół Santa Marija in Puta wzniesiony w 840 roku przez ojców Benedyktynów; Dwór Biskupi, romańska cerkiew św. Sawy oraz usytuowane w dawnym kościele przyklasztornym Muzeum Archeologiczno-Etnograficzne; Budvańskie stare miasto posiada mnóstwo urokliwych zakamarków i trzeba przyznać, że atmosfera jest tu wspaniała.

Czas na Kotor - mawia się że ta średniowieczna perełka jest najpiękniejszym miasteczkiem nad Adriatykiem, rangą i urodą dorównuje - jeśli nie przebija chorwackiego Dubrovnika czy Splitu, choć jest zdecydowanie mniejszym miastem; nie będę się wdawać w polemikę na temat urody adriatyckich miast, bo gusta są przecież różne, ale jedno jest pewne - jest to zdecydowanie hicior, jeśli można tak nazwać miasto; przede wszystkim niesłychane położenie Kotoru nad wspaniałą zatoką wśród majestatycznych gór nad Boką Kotorską powoduje zachwyt już od pierwszych chwil, ale i wenecka atmosfera starego miasta ( wpisanego zresztą na listę UNESCO) również powoduje, że miejsce to plasuje się wysoko pod względem walorów zarówno zabytkowych jak i niezwykłego klimatu; jest to niestety również najdroższe miejsce w całej Czarnogórze i również najbardziej oblegane; kłębiące się wszędzie rzesze turystów na pewno nie pozwolą w ciszy i spokoju kontemplować atmosfery i napawać się urodą miejsca; no cóż... tak to jest w takich miejscach... my mogłyśmy pocieszać się tylko że jeszcze przed sezonem i tak jest tu znośnie.

Kotor jest miastem portowym pamiętającym zamierzchłe czasy Ilirów; do dziś cumują tu wielkie cruisery pełne turystów. My ograniczamy nasz pobyt rzecz jasna do staromiejskiej części, gdzie skupiają się najciekawsze zabytki miasta.

Historia Kotoru jest podobna do historii Budvy i wielu innych adriatyckich miasteczek; pierwszą osadę założyli tu również jak Budvę - starożytni Grecy a od panowania cesarza Justyniana I aż do XII wieku Kotor był ważną w tej części świata Twierdzą pod władaniem Bizancjum. W średniowieczu - podobnie jak większość miast w tym rejonie - Kotor trafił pod panowanie Republiki Weneckiej, potem Austrii. Historia w zasadzie jest bardzo podobna do tej, którą opisałam powyżej przy okazji Budvy.
Jedyne, czego bardzo żałuję, to to, że nie udało mi się wdrapać na mury do Twierdzy Sw. Jana - choć od początku miałam taki zamiar, tym bardziej, że było na to sporo czasu, bo tego w tzw. wolnej przerwie mieliśmy aż ponad 2 godziny, więc spokojnie w wolnym tempie dałabym radę, no ale niestety... upał tego dnia był potworny (41C w cieniu!!!, więc nawet nie chcę myśleć ile było w pełnym słońcu?) i ten skwar skutecznie wybił mi ten pomysł z głowy... no trudno się mówi, może jeszcze kiedyś wybiorę się do Czarnogóry i trafię na jakiś szczęśliwszy, bardziej pochmurny dzień..., ale żal nie był aż taki bardzo dotkliwy, bo za 2 dni będziemy tu ponownie - tym razem będziemy wjeżdżać kotorskimi ”agrafkami” na wysokość prawie 1 tys m n.p. m, więc jakieś szanse na widoki z góry będą... 😉

Kolejny dzionek - tak dla odmiany po miejskich - teraz posmakujemy nieco wiejskich klimatów; jedziemy do małej, sennej wioski Njegusza położonej na obrzeżu Parku Narodowego Lovcen; wioska związana jest z Piotrem II Petrovićem-Niegoszem, który był prawosławnym biskupem, a także władcą Czarnogóry (od 1830 roku aż do śmierci w 1851 r.). W wiosce znajduje się dom rodziny Petrovic zamieniony na małe Muzeum, ale my odwiedzamy wioskę Njeguši nie z powodu tego władcy, tylko jedziemy do rolników odwiedzić ich gospodarstwo i popróbować lokalnych pyszności, bowiem ten region okolic Njeguši słynie głównie z wyrobów suszonej, długo dojrzewającej szynki zwanej tutaj – pršut, która smakiem łudząco przypomina włoskie prosciutto ; tutejsi producenci wytwarzają również wspaniałe sery, głównie kozie, miody, rakiję, winko i inne lokalne produkty.

Posmakowaliśmy pyszności , popiliśmy różności, kupiliśmy co trzeba i pojechaliśmy dalej do Cetinje – miasta, które do 1918 roku było stolicą Czarnogóry, dopóki nie przeniesiono jej do Titogradu (obecna Podgorica) i najważniejszym miastem w tym kraju przez kilka stuleci.

W Cetinje mieliśmy w planie zwiedzanie męskiego klasztoru prawosławnego, to XV-wieczny zabytkowy Monastyr Narodzenia Matki Bożej z Cetyni, gdzie w głównej cerkwi klasztornej przechowywana jest cząstka Krzyża Świętego. W cerkwi monasteru znajdują się też groby znaczących postaci ze słynnego na tych ziemiach rodu Petroviciów-Njegošów, ale odbywały się akurat jakieś święte uroczystości; mnisi śpiewali jakieś święte pieśni a raczej mruczeli a brodaty pop jak zobaczył naszą wycieczkę - to bezpardonowo nas pogonił 😉 ; obejrzeliśmy więc klasztor tylko z zewnątrz i odwróciliśmy się na pięcie obrażeni, że nas tu nie chcą 😉 hm, nie to nie ! Kręcimy się trochę po Cetinje; natrafiamy na lokalne targowisko; odwiedzamy małą cerkiewkę, Pałac króla Mikołaja i tyle.

No i w końcu przyszedł czas na bardzo emocjonujący moment wycieczki- wjazd pod górę jedną z najpiękniejszych tras widokowych w Europie – czyli jazda serpentynami, słynnymi „Agrafkami Kotorskimi” pod górę z widokami na słynny „fjord Południa Europy” – Bokę Kotorską, to miejsce po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy, bo tego nie da się ani opisać ani sfotografować, bo są to obrazy których obiektyw nie pokaże tak naprawdę, bo to obrazy, które rysuja się nam w sercu .... Samochody suną tu powoli, bo droga jest miejscami bardzo wąska i niesłychanie kręta, a stopień nachylenia dochodzi do 15% ; wjazd tutaj autokarem ( nasz był taki średni – 40 miejsc) to już nie lada wyczyn! Stara droga wiodąca przez przełęcz Krstac z Kotoru Cetinje od wieków stanowiła jedyne połączenie historycznej stolicy z wybrzeżem. Widoki stąd są nieziemskie; wspinamy się w ciszy coraz wyżej i wyżej z nosami przyklejonymi do szyby pokonując powoli 25 agrafek; pod nami roztaczają się wspaniałe panoramy – istny skalny amfiteatr z błękitną wodą skrzącą się w blasku słońca – całość poraża pięknem i ogromem; zresztą no co tu pisać? … sami popatrzcie na fotki, które i tak w żaden sposób nie pokażą urody tego miejsca, bo żaden obiektyw świata nie uchwyci tego wiatru… tych emocji… tego cudu…

Jeszcze pokażę Wam maleńki, uroczy Perast – malownicze miasteczko położone nad Zatoką Kotorską wciśnięte w zbocza stromych gór, mieścinka, która liczy zaledwie 300 stałych mieszkańców, więc w naszych kategoriach to po prostu wioseczka, ale nie myślcie sobie że jest tam cicho i pusto niestety , bo w okresie od wiosny do jesieni przybywają tu setki turystów – i dla samego urokliwego Perastu, ale przede wszystkim jako punkt z którego wypływają małe łódki wożące turystów do sztucznie utworzonej wysepki Gospa od Škrpjela (Matki Boskiej na Skale). Perast od zawsze związany był z morzem - był wioską rybacką choć nie miał zbyt wiele szczęścia w przeszłości ; w średniowieczu osada była napadana i plądrowana przez piratów i innych zbójów z Ulcinja, a w naszych czasach większość zabytkowej zabudowy zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi w 1979 roku. W Peraście już w średniowieczu istniała stocznia a kilka wieków później założono tu słynną Szkołę Morską, do której sam car Rosji wysyłał tu swoich kandydatów na dowódców, którzy wracali z Perastu jako carscy Admirałowie.

W czasie wolnym poszwędałyśmy się trochę po mieścince, pozaglądałyśmy do kościółków, pobuszowałyśmy po sklepikach i nadeszła godzina zbiórki przy naszej łódce, którą popłynęliśmy na wysepkę Gospa od Škrpjela, słynącej z cudu z „powracającym obrazem Matki Boskiej” (zainteresowani bliżej tą legendą znajdą sobie w sieci o co chodzi, bo już za dużo trochę tego pisania… 😊

Resztę cudownych miejsc ze wspaniałej Montenegro pokażę Wam w Relacji nr 2 z tego kraju, ale to za czas jakiś....

Dziękuję czytającym i zaglądającym tutaj za odwiedziny
Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: piea / 2019.06
Komentarze:

piea
2019-06-28

Witajcie Dziewczyny,
Danusiu, tak to opcja z Biura; taka pół objazdówka i trochę odpoczynku;
Kasia, to dopiero małe preludium, tylko nasza miejscówka- Ulcinj, bo jeszcze nie zaczęłam opisywać tego co zwiedzałam w Montenegro , bo to się dopiero "pisze" :)) Czarnogóra jest fajna na wypady- jak piszesz, ale warunkiem jest podróż samolotem, bo jazda drogą lądową jest tam strasznie długa - no chyba że się ma ze 3 tygodnie urlopu ciurkiem! :))

kawusia6
2019-06-28

Hmmm kuszący opis. Tam mnie jeszcze nie było :) Dziękuję za opisany kierunek i nowy pomysł na wypady.

danutar
2019-06-28

Z zainteresowaniem przeczytałam, bo Czarnogóra u mnie wciąż jeszcze w planach, a muszę przyznać, że kusi. Czekam na ciąg dalszy :)
Alicjo, ciekawa jestem, czy byłaś tam z biurem podróży, czy indywidualnie i ile czasu?
Pozdrawiam.