Oferty dnia

Tunezja - Wśród ksarów, ghorfasów i piasków pustyni.... - relacja z wakacji

Zdjecie - Tunezja - Wśród ksarów,  ghorfasów i piasków pustyni....
Bardzo się cieszę, że Danusia zaczęła akurat teraz opisywać Maroko; bo kiedy w końcu ”zebrałam się”, żeby po samej Dżerbie opisać to, co oglądałyśmy w Tunezji kontynentalnej - będzie można łatwiej zobaczyć różnice i porównać oba te kraje, tak przecież bliskie sobie kulturowo i geograficznie; choć moim zdaniem Maroko- widokowo zdecydowanie wygrywa z Tunezją.

Oczywiście w Tunezji znajduje się też mnóstwo pięknych i ciekawych dla turysty miejsc do obejrzenia, a ta wycieczka na którą się wybrałyśmy (”Wielobarwna Mozaika”) pokazuje w sposób dość różnorodny piękne oblicze tego kraju, to jednak mimo, że wycieczka zorganizowana była doskonale i bardzo się udała pod wieloma względami (b. ciekawe zabytki, atrakcje widokowe, świetne hotele, znakomity przewodnik, smaczna kuchnia i doskonała pogoda) i ogólnie bardzo mi się w tym kraju podobało, to jednak Maroko zrobiło na mnie większe wrażenie!, ale po kolei....

Kolejnego dnia po opuszczeniu Dżerby, jedziemy na stały ląd i zaczynamy poznawać ten kraj od słynnego El Dżem (El Jem/El Djem) - to starożytny Thysdrus, który słynie z monumentalnego amfiteatru z III w. n.e - jednego z najlepiej zachowanych rzymskich zabytków tego typu;

Wiele źródeł podaje, że jest to naprzemiennie trzeci albo czwarty co do wielkości rzymski amfiteatr na świecie, a tymczasem okazuje się, że zarówno przewodniki książkowe jak i inne publikacje czerpią informacje z Wikipedii, w której niestety aż roi się od wielokrotnie powtarzanych błędów;

Otóż okazuje się, że jest to drugi po rzymskim Koloseum największy rzymski amfiteatr świata; widać go tam już z daleka, ponieważ jego mury wyrastają ponad otaczającą go zabudowę.
(ja mam jakiś nieokreślony sentyment do starożytnych amfiteatrów i teatrów - zarówno tych rzymskich jaki i greckich; zadziwiają mnie tego typu budowle wprowadzając w niekłamany zachwyt i zdumienie ;
”(z 10 największych wymienianych pod względem wielkości takich widowni: Koloseum w Rzymie, El Djem w Tunezji, Werona we Włoszech, Pula w Chorwacji , Nimes i Arles we Francji , Bosra w Syrii, Aspendos w Turcji, Epidauros w Grecji, i Odeon Heroda Attyka w Atenach - nie widziałam tylko Bosry w Syrii (i już raczej nie zobaczę:); pozostałe 9 mam ?zaliczone? + oczywiście widziałam ich trochę więcej, ale takich mniejszych nie wymienianych już na listach tych Naj np. Pergamon i Efes w Turcji, Pompeje we Włoszech, albański Butrint, sycylijskie Taormina i Segesta, czy Teatr w Paphos na Cyprze i pewnie jeszcze gdzieś jakieś itd.);

Amfiteatr w El Dżem wpisano na listę Unesco już w 1979 roku doceniając jego wartość historyczną; wielu znawców starożytności uważa, że jest znacznie lepiej zachowany niż rzymskie Koloseum;

Kolejny na trasie był Monastir, którego zwiedzanie zaczęliśmy od ?tunezyjskiego Tadż Mahal? - czyli nazywanego tak pięknego Mauzoleum pierwszego prezydenta Tunezji - uwielbianego tutaj przez wielu, nie żyjącego już od ponad 20 lat prezydenta Habiba Burgiby;
Prezydent Burgiba żyjący w latach 1903-2000 to postać niezwykle ciekawa (można by spokojnie nakręcić o nim biograficzny film, byłby zaiste fascynujący!); warto nieco przybliżyć tę postać, zatem w wielkim skrócie:

Burgiba obejmował urząd prezydenta Tunezji przez 30 lat (w latach 1957-1987) był niezwykle ważną postacią w Tunezji; człowiekiem lubianym (ba! uwielbianym!) przez wielu, zwłaszcza przez kobiety, miał sporo zwolenników w tym kraju ale nie brakowało też jego zaciekłych przeciwników-tradycjonalistów, którzy nie popierali jego nowoczesnych reform, bowiem Burgibba totalnie przewrócił do góry nogami i zrewolucjonizował życie ówczesnych Tunezyjczyków mając na celu poprawę warunków ich życia a przede wszystkim prawa kobiet;

nie patrzył w stronę islamskich tradycji uważając je za zacofanie i rozwojowy hamulec, przez co naraził się wielu zagorzałym politykom tradycjonalistom; zniósł wielożeństwo, zakorzenione w tradycji tego kraju od stuleci wprowadzając tym ”niezły zamęt” ; wprowadził również równouprawnienie kobiet dając im takie same prawo do rozwodów jak mężczyznom!; zakazał małżeństw dziewczynek 12, 13 letnich, co do połowy lat 50-tych XX wieku było tu - o zgrozo - normą!; podniósł wiek kobiet mogących wyjść za mąż do 18 lat, a jednocześnie zapewnił płci niewieściej dostęp do edukacji i szkolnictwa wyższego wprowadzając nawet na uczelniach zakaz noszenia hidżabu (nakrycie głowy muzułmanek), który sam osobiście nazywał ”wstrętną szmatą?”:), poszedł nawet dalej: i zalegalizował aborcję, którą w tym kraju do dziś wykonuje się bezpłatnie i na życzenie kobiety! (no kto by pomyślał? - niby taki ”zacofany” kraj arabski, ale to my pod tym względem jesteśmy wciąż 100 lat za nimi :));
zatem nie trudno się domyśleć, że z takim ”nowoczesnym” podejściem spotykał się tu z wieloma oponentami, nie wszyscy bowiem popierali TE jego ”szaleńcze” reformy ; jednak w latach 80-tych doszło w Tunezji do ożywienia się islamistów a Burgiba został odsunięty od władzy; (choć te wszystkie jego nowoczesne poglądy w dużej mierze były owocem małżeństwa z Francuską); ale fakt pozostaje faktem, bo Tunezja jest dzisiaj najbardziej liberalnym krajem arabskim na świecie.

Po Monastirze wstąpiliśmy jeszcze na krótko do Soussy - to oprócz Hammametu - jedna z najpopularniejszych miejscowości tunezyjskiego wybrzeża, która jest dość tłumnie w sezonie odwiedzana przez turystów za sprawą istniejącej tu bardzo bogatej oferty hotelowej; ale w marcu tłumów tu na szczęście nie było :) ; większość urlopowiczów udających się na typowy wypoczynek do Tunezji wybiera hotele właśnie tu w Sousse lub równie chętnie we wspomnianym Hammamet, bowiem oba te kurorty oprócz ogromnej bazy hotelowej posiadają stare, klimatyczne medyny, a Sousse ze względu na starożytną przeszłość i ciekawe zabytki wpisana została na listę Unesco;
warto też podkreślić, że starożytna Soussa założona jako jedna z fenickich kolonii zwanych wówczas Hadrumetum może poszczycić się istnieniem od IX wieku p.n.e.! ; do naszych czasów przetrwały tu imponujące i wiekowe zabytki jak: Wielki Meczet z 851 roku , czy o 30 lat starszy Ribat, katakumby Dobrego Pasterza, których korytarze z 15 tysiącami grobów chrześcijan z IV i V wieku rozciągają się na długości 5,5 km; czy wspomniana stara medyna, która w całości znalazła się również na zaszczytnej liście Unesco;

Kolejnym etapem zwiedzania jest tunezyjska stolica Tunis;
kręcimy się tutaj trochę po starej, zabytkowej Medynie, ale głównym celem wizyty w Tunisie jest oczywiście słynne Muzeum Bardo, które obecnie jest mocno obwarowane restrykcjami wejścia; obowiązują niezwykle restrykcyjne przepisy bezpieczeństwa, co ma oczywiście związek z tragicznymi wydarzeniami, które miały tu miejsce w 2015 roku ;
Tutaj silnie wciąż pamięta się o ataku terrorystycznym, za którego odpowiedzialność wzięło Państwo Islamskie, informując o tym w upublicznionym w internecie nagraniu. Zamach przeprowadzony został przez dwóch uzbrojonych w kałasznikowy i ręczne granaty zamachowców; w czasie ich wtargnięcia na teren muzeum - znajdowało się tam około dwustu osób; efektem tej napaści była śmierć 24 osób pochodzących z 10 różnych krajów, w tym także Polaków; przy wejściu stoi Tablica poświęcona ofiarom tego krwawego zamachu;

(ja z muzeami jestem generalnie tak trochę ”na bakier”(czyli: lubię, ale nie przepadam:)) ,
to chyba efekt jakiejś traumy z czasów szkolnych, gdzie na obowiązkowych wycieczkach w podstawówce kazano nam godzinami przyglądać się na nudne, zakurzone eksponaty w szklanych gablotkach i wysłuchiwać niekończących się jeszcze bardziej nudnych opowieści pracowników muzeum.... :)), gdzie dzieciak z V, czy VI klasy nudzi się w takich miejscach przeokrutnie :) ;
oczywiście przez minione lata od czasów szkolnych nieco mi się odmieniło, bo dojrzałam do pewnych rzeczy, choć nadal nie przepadam za muzeami (tak generalnie), ale są takie muzea, które rzucają na kolana takich jak ja; (m.in Galeria Uffizi we Florencji, National Gallery w Londynie, Muzeum Antropologiczne w Mexico City czy Muzeum d'Orsey w Paryżu i teraz to Muzeum Bardo w Tunisie właśnie do tego ”szacownego” grona dołączyło...:));

Muzeum Bardo kryje obecnie największą na świecie kolekcję rzymskich mozaik z których słynie najbardziej, ale oprócz tych są tu też liczne sale pełne innych wspaniałości , jak: posągi, rzeźby, reliefy, sarkofagi, starożytne maski, groty strzał, biżuteria, itd...itp... a to wszystko z podziałem na okresy pochodzenia: punickie, neopunickie, rzymskie, kartagińskie itd ; tych korytarzy i sal - są tu jakieś nieskończone labirynty...
My skupiamy się głównie na salach prezentujących mozaiki a ilość tych olbrzymich paneli mozaikowych na wielkich ścianach przyprawia dosłownie zawrót głowy; mozaiki te są przewspaniałe... mocno się tu zachwyciłam...

Kolejnym miejscem na mapie Tunezji, które odwiedzamy są ruiny starożytnej Kartaginy - wg informacji od naszego pilota to chyba jedno z najbardziej znanych miejsc w tym kraju, przynajmniej dla miłośników starożytnych ruin:), bo latem podobno gniotą tu tłumy! ;
turyści zjeżdżają tu dość masowo, szczególnie w sezonie letnim, kiedy jest to wtedy tłumnie odwiedzane miejsce; dla osób posiadających wiedzę historyczną a zwłaszcza archeologiczną jest to miejsce z pewnością fascynujące; mnie aż takiej wiedzy brakuje, a przede wszystkim wyobraźni aby móc zachwycić się na bezdechu tym co można tu zobaczyć;
i powiem szczerze, że stopień zachowania Kartaginy nie jest jakiś fenomenalny; zwykłych turystów przyciąga tu chyba bardziej malowniczy plener samych ruin położonych nad morzem no i ta romantyczna legenda dwójki kochanków, bowiem to tutaj rozegrał się tragiczny i dość znany romans pochodzącej z Kartaginy Dydony i Rzymianina Eneasza;

Kartagina została założona w 814 roku p.n.e. (tak głosi legenda) przez bardzo bogaty ród Fenicjan z Tyru. Miasto zostało doszczętnie zniszczone w 146 roku p.n.e. lecz po stu latach ponownie odbudowane przez Juliusza Cezara.
Od fenickiej nazwy tego miasta - Kart Hadaszt - (oznaczającej ”nowe miasto”) pochodzi łacińska nazwa: Carthago i arabska: Qartjannah; a dla nas brzmiąca: Kartagina;

Tutejsza lokalizacja była idealna dla imperium, które swą potęgę zawdzięczało morskim podróżom - wąski i górzysty cypel otoczony z trzech stron morzem (Sebkhet er-Ariana, i słone jezioro na północ od Tunisu, które miało wtedy połączenie z morzem);
Najbardziej znanym, i chyba najlepiej zachowanym miejscem na terenie Kartaginy są Łaźnie/Termy Antoniusza położone malowniczo nad samym morzem, ale i te ruiny nie powalają na na kolana (w zasadzie są to jej smętne szczątki); ale miejsce to na pewno warte jest odwiedzin, ze względu na wartość historyczną; wiadomo że były to największe Termy ówczesnego świata;nawet Rzym nie mógł poszczycić się takim kompleksem Łaźni jak tutaj; a przechadzka po tych malowniczych ruinach daje wyobrażenie o ich wielkości i potędze!
ale Kartagina..... mimo całej historycznej powagi - jakoś mnie z butów nie wyrwała;
widziałam w życiu ciekawsze i ładniejsze starożytne ruiny))) ; no ale nie dla samej Kartaginy przyjeżdża się przecież do Tunezji:))

Jeszcze tego samego dnia- już późnym popołudniem odwiedziliśmy urokliwe miasteńko jakim jest bez wątpienia przeurocze Sidi bou Said, którego żaden szanujący się turysta nie może pominąć w Tunezji;

Tutaj mawiają, że Sidi Bou Said uważane jest za najpiękniejsze miasto w całym basenie Morza Śródziemnego!)) he he, no chyba nieco przesadzili z tym osądem, albo nie widzieli tego, co oferuje Śródziemie; miasteczek takiej skali i urody nad morzem Środziemnym znajdziemy przecież bez liku.... ale faktycznie, Sidi bou Said jest bez wątpienia urocze choć takie nieco zupełnie ?oderwane? charakterem od dzisiejszej Tunezji, bo jest kompletnie inne niż wszystkie pozostałe tunezyjskie miasteczka; gdyby nie te ich charakterystyczne drzwi- moglibyśmy pomyśleć, że jesteśmy gdzieś w Grecji... :)
Miasto zostało prawdopodobnie założone w XV w. przez hiszpańskich Maurów, ale są dwie hipotezy - druga głosi, że już w wieku IX istniała tu twierdza, wokół której później rozrosło się miasto; dziś to taka oaza bohemy artystycznej; taki można powiedzieć nieco inny w kolorystyce odpowiednik naszego ”Kazimierza Dolnego/ nad Wisłą”- ale podobieństwo jest tylko pod względem atmosfery, ilości małych galerii, artystów, i kawiarenek....

Sidi bou Said malowniczo położone na wysokim klifie nad zatoką Tuniską przyciąga najbogatszych mieszkańców, stanowiąc bardzo urokliwą i malowniczą miejscowość tego kraju. Wszystkie domy pomalowane są tu na biało albo po prostu pobielone wapnem, a drzwi, okiennice i balustrady na wszelkie odcienie koloru niebieskiego; do tego wszystkiego ukwiecone uliczki śródziemnomorską roślinnością, piękna architektura, poczucie smaku i estetyki sprawiają, że Sidi Bou Said wygląda jak miasteczko z pocztówki - czyściutkie, zadbane, takie jak z pudełeczka, po prostu piękne...


Sidi bou Said malowniczo położone na wysokim klifie nad zatoką Tuniską przyciąga najbogatszych mieszkańców, stanowiąc bardzo urokliwą i malowniczą miejscowość tego kraju. Wszystkie domy pomalowane są tu na biało albo po prostu pobielone wapnem, a drzwi, okiennice i balustrady na wszelkie odcienie koloru niebieskiego; do tego wszystkiego ukwiecone uliczki śródziemnomorską roślinnością, piękna architektura, poczucie smaku i estetyki sprawiają, że Sidi Bou Said wygląda jak miasteczko z pocztówki - czyściutkie, zadbane, takie jak z pudełeczka, po prostu piękne...

W zamierzchłym średniowieczu (około roku 1200) do tych okolic przybył pewien suficki mistyk o niezwykle skomplikowanym nazwisku nie do wypowiedzenia dla białego człowieka:)); ów Pan mistyk zwał się bowiem:
Abou Said Khalaf Ibn Yahya el-Tamimi el-Béji :), który wybudował tutaj sanktuarium; a po jego śmierci uznano go za świętego, gdzie w miejscu jego wiecznego spoczynku zbudowano Zawiję (siedziba bractwa religijnego w krajach muzułmańskich) i to właśnie na cześć tego Pana miasteczko przyjęło nazwę Sidi Bou Said, stosowaną również obecnie.

Do Sidi bou Said od 2 połowy XVIII wieku zaczęli przybywać zamożni przyjezdni decydując się na osiedlenie w tej okolicy i taki trend utrzymuje się tutaj do dziś;

wokół dzisiejszego miasta rozrosły się bogate przedmieścia zamieszkane głównie przez biznesmenów, polityków, celebrytów i artystów, ale to zupełnie inna Tunezja niż ta, którą zobaczymy w tym kraju wszędzie poza Sidi bou Said; - tu jest jak na pocztówkach...., gdzie nie spojrzeć - czyściutko, wszędzie porządeczek, wszystko wokół takie solidne, ukwiecone, zadbane, ale tak bez zbytniej przesady.... raczej wszystko jest gustownie stonowane, nie czuje się tutaj zupełnie celebryckiego blichtru i luksusu takiego rodzaju jaki widziałam w ubiegłym roku w przykładowym Porto Cervo na Sardynii czy w andaluzyjskiej Marbelli..... , tu raczej nic nie jest na pokaz.... wokół panuje sielski klimat spokoju , przynajmniej w marcu, kiedy nie uliczkach Sidi nie ma tabunów wakacyjnych turystów;
zatem od dawna cała ta piękna otoczka przyciągała tutaj artystyczne dusze....., ale nie zawsze tak było...

Nasuwa się pytanie: skąd się w ogóle wzięły tutaj te nietypowe dla Tunezji greckie klimaty? bo wszyscy nazywają to miasteczko ?tunezyjskim Santorini? , he he no i co było pierwsze: jajko czy kura ?, czyli Santorini czy Sidi bou Said?:)))
oczywiście Grecja wygrywa; bo jest starsza i w swych ”niebieskościach” była pierwsza!

A tutaj niejakim ”winowajcą” był pewien baron, niejaki Rodolphe d'Erlanger pochodzący z bogatej rodziny syn zamożnego francuskiego bankiera, którego wysłano go do tego zamorskiego kraju aby doglądał i nadzorował nowo nabyty tu przez rodzinę majątek, ale ów baron, będący wówczas młodzianem nie za bardzo kwapił się do administrowania, gdyż posiadał duszę romantyka..., którą zajmowały bardziej muzyka, malarstwo i szeroko pojmowana sztuka, niż finanse rodzinne i ekonomia)) więc ku rozpaczy swej familii porzucił karierę bankiera na rzecz sztalugi:))

Po kilku latach owy baron rozpoczął budowę pięknego pałacu w stylu arabsko-islamskim, który nazwany został: Ennejma Ezzahra (Nadżma az-Zahra) co oznacza ?Jaśniejącą Gwiazdę?, której fasadę wyróżniał biały kolor i właśnie te pomalowane na niebieskie elementy: okna, drzwi, balustrady i okucia i od tamtego czasu wszelkie inne wznoszone w tym miasteczku domy i zabudowania podążały za tym nowym stylem tego francuskiego barona:)

i tak przez lata odkąd zaczęto naśladować tę kolorystykę, do Sidi bou Said przybywało z roku na rok coraz więcej takich biało-niebieskich domów; i tak rozeszła się sława urody tego miasteczka..., o którego ”niebieskościach na tle bieli” fama poszła w świat przyciągając tu co raz to nowych przybyszów....

Kolejnego dnia czeka nas długi przejazd na południe Tunezji, ale zanim tam dotarliśmy po drodze był całkiem ciekawy stop w Kairouanie który, uznawany jest za święte miasto w Tunezji, bowiem cieszy się olbrzymią rangą w świecie islamu a siedem pielgrzymek do tego miasta zastępuje hadżdż - czyli pielgrzymkę do Al-Kaby w Mekkce.

W Kairouanie zwiedzaliśmy kilka ciekawych obiektów; m.in: zabytkowe baseny Aghalabidów zbudowane w VIII wieku - jako potężne zbiorniki a których przechowywano wodę sprowadzaną 32 kilometrowym akweduktem;

Kolejne ciekawe miejsce które odwiedzamy to Mauzoleum dawnego towarzysza Proroka - Sidi Saheba; to niewielki meczet, który jest zapierającą dech w piersiach budowlą z XVII wieku, na którą składają się patio i sale pełne kolorowych płytek ceramicznych; znany jest pod nazwą ?Meczetu Fryzjera? lub Meczet Cyrulika (Zawija Sidi Sahab) mieści grób niejakiego Abu Zama el-Belawiego, przyjaciela Mahometa; nosił on przy sobie trzy włosy z brody Proroka, dlatego był znany jako fryzjer, co wyjaśnia pochodzenie nazwy tej budowli: Meczet Fryzjera (Cyrulika).

Osoby wyznające inną religię niż muzułmańska nie mogą zwiedzać tego miejsca ani dostąpić do Sali z grobowcem w Mauzoleum Abi Zaama al-Balawiego; turyści mogą chodzić tu tylko po dziedzińcu i zajrzeć do Sali modlitw, ale z punktu widzenia turysty, tutaj to akurat niewielka strata, wszak taka sala modlitewna służy zgodnie z przeznaczeniem do modlitwy a nie podziwiania wystroju, którego tutaj i tak moim zdaniem zabrakło, natomiast to co tutaj jest naprawdę piękne (ścienna ceramika) jest na zewnętrznych dziedzińcach; te płytki tzw. Quallalin są charakterystyczne dla XVII-XVIII-wiecznej Tunezji, które swoją nazwę wzięły od jednej z dzielnic Tunisu.; moim zdaniem ta ścienna ceramika jest przepiękna, już pomijając sędziwy wiek tej ceramiki, ale same wzory zachwycają, i choćby dla nich samych warto to miejsce zobaczyć;

Dalej zanurzamy się w uliczki medyny, ale na krótko; nasz przewodnik prowadzi nas do miejsca tzw. Bir Barouta, gdzie znajduje się rodzaj drewnianego koła czerpakowego, napędzanego siłą mięśni wielbłąda, a tutejszą wodę, która uchodzi za ”świętą” bo ponoć łączy się ze świętym, podziemnym źródłem rzeki Zamzam w Mekkce (tak rzecze legenda) sprzedają tutaj pielgrzymom w plastikowych butelkach (niczym w Europie w Lourdes, ale francuska Santa Aqua jest za darmo, a tu trzeba zapłacić:)) ; no ale my to nie pielgrzymi, tylko zwykli turyści, więc nam nie proponują, bo wiedzą, że my używamy tylko butelkowaną:);

Dalej zmierzamy do najważniejszego zabytku Kairouanu:
Wielki Meczet - zwany Meczetem Sidi Okba, to najwspanialszy zabytek tego miasta; surowością architektury przypominający raczej bardziej jakąś twierdzę niż świątynię; wynika to zapewne z jego sędziwego wieku, bo budowa ta została ufundowana w bardzo odległych czasach w VII wieku (w roku 670) przez niejakiego Okba ibn Nafi (muzułmański generał wojskowy dynastii Umajjadów).
Meczet był w przeszłości wielokrotnie przebudowywany, bo w VII wieku i w wiekach późniejszych wyglądał oczywiście zgoła inaczej; podobno wielki dziedziniec przed meczetu może pomieścić 200 tysięcy osób co się tu bardzo przydaje, bo trzeba wiedzieć, że tłumy pielgrzymów bardzo często wypełniają go po same brzegi, bowiem pielgrzymów, którzy traktują Kairouan jako zastępcze miejsce za Mekkę jest tu bardzo wielu.
My oczywiście nie możemy wejść do środka tego meczetu, tutaj prawo również zabrania wchodzenia do sali modlitw wyznawcom innych religii, ale drzwi są szeroko otwarte - więc można zaglądać i focić do woli.

Kolejne dni upływały nam już jako przygoda na południu: Góry Atlas, gaje palmowe, oazy, pustynia, wielbłądy, a w tym wszystkim tytułowe, wyglądające niezwykle egzotycznie ksary i gorfasy (czyli twierdze i spichlerze), ufortyfikowane wioski, jaskiniowe domy troglodytów i miasteczka związane z plenerami filmowymi znanych produkcji zwłaszcza z ”Gwiezdnymi Wojnami”; tu na południu wszystko mocno różni się od tego co mogliśmy zobaczyć w północnej części Tunezji; tutaj na ziemiach Berberów nieprzyjazny pustynny krajobraz i ostre słońce- bezlitośnie męczące wszystko wokół przez większą cześć roku - wyznaczają ludziom od wieków rytm życia!.

Warto wspomnieć o tutejszych miastach, znacznie mniejszych i różniących się niż Tunis czy Monastir, takich jak zbudowany z lokalnej żółtej cegły Tozeur nazywany Wrotami Pustyni położone na krańcach Wielkiego Chottu (Słone jezioro) otoczone licznymi oazami, w których rośnie ponad 200 tysięcy palm daktylowych (bardzo cenionego tu gatunku Deglet Noor - ”Palce Światła” - o jasnych m wydłużonych i dużych owocach) , które tworzą naturalną barierę od dwóch szottów; wokół Tozeur istnieje ponad 200 źródeł artezyjskich i innych studni, które nawadniają te palmowe gaje w licznych oazach.
Warto zatrzymać się też w niewielkim 30-tysięcznym mieście Douz będącym również ”Bramą Pustyni”;
W dawnych czasach Douz było ważnym miejscem postoju na transsaharyjskim szlaku karawan; Dziś jest popularnym ośrodkiem turystycznym.; to właśnie tutaj turyści poprzebierani w berberyjskie galabije i turbany - udają się na wycieczki po pustyni na grzbietach wielbłądów podziwiając widoki o wschodzie lub o zachodzie słońca; również popularne są tu szaleństwa jeepami i przejażdżki quadami w piachach Sahary i wizyty w malowniczych oazach palmowych, bowiem tutejsze gaje palmowe (tzw. Palmeraie) zajmują bardzo dużą powierzchnię i są największymi ze wszystkich w całej Tunezji. Rośnie tutaj jeszcze więcej drzew palm daktyklowych (jest ich tu blisko 500 tys), a każdego roku zbiera się ogromne ilości wspomnianych daktyli.

Jednym z fantastycznych miejsc jakie odwiedzamy na południu jest Chebbika- piękna górska oaza w typie gaju palmowego wyrzeźbiona przez naturę w malowniczym kanionie u stóp pasm Atlasu tuz przy granicy z Algierią; Chebbika zajmuje spory obszar słonej krainy El Gharsa, więcej szczegółów o tym miejscu - opisałam pod zdjęciami;

Tego dnia szalejemy jeszcze jeepami po pustyni, po wydmach zwanych tu Ong Jimel, których nazwa wzięła się od charakterystycznej skały zwanej ”Szyją Wielbłąda”; wizytujemy słone jezioro Chott Jerid, w którym nie ma ani kropli wody; wszystko jest tu wyschnięte na amen a tutejsze życie zdawać się może całkowicie zamarło; bardzo mnie to dziwi, że o tej porze roku jest tu tak gorąco i w szottach nie ma wody!; myślałam, że w marcu wyschnięte jeziora to tutaj rzadkość..., niestety klimat zmienia się nie tylko u nas; ten dzień obfitował również w wizytę w plenerze filmowym pierwszych, nakręcanych tu części ”Gwiezdnych Wojen” Georga Lukasa; wciąż istnieje tu to pustynne miasteczko, które ”zagrało” stację kosmiczną Mos Espa na planecie Tatooine; (pamiętacie słynną scenę z I części gwiezdnej sagi, jak Luke Skywalker obserwował tęsknie podwójny zachód słońca na swojej rodzinnej planecie o dwóch słońcach...?)
to słynne ujecie powstało właśnie tu, na tej pustyni, bo właśnie te krajobrazy twórcy tego filmu upodobali sobie najbardziej.


Kolejny dzień obfitował w kolejne atrakcje, głównie pod hasłem tytułowych : ksarów i ghorfasów (twierdze i spichlerze);
poruszaliśmy się dalej na południe Tunezji po odwiecznych terenach zamieszkiwanych przez tutejsze ludy berberyjskie. Tutaj zaznajomiliśmy się z ”Troglodytami” - ludnością zamieszkującą te tereny w specyficznych domach budowanych pod ziemią; co niejako wymusiły tutejsze bardzo trudne warunki atmosferyczne (niemiłosierny upał przez wiele miesięcy roku), a w podziemnych domach panuje przyjemny chłód, podobny do takiego jaki panuje w piwnicach ziemnych, co niejako dało Troglodytom wytchnienie od męczącego upału w tej naturalnej klimatyzacji; odwiedzamy tutaj jedną taką rodzinę, bowiem taka formuła wizyt stała się tutaj dość popularną formą turystyki; mieszkańcy w ten sposób dorabiają sobie do rodzinnego budżetu a my turyści dzięki temu możemy choć trochę podpatrzeć ich sposób na życie;

Odwiedziliśmy w tych okolicach Medenine kilka pięknie położonych berberyjskich wiosek: Tamezret, Toujane, i ufortyfikowaną wioskę obronną Chennini (która zachwyciła mnie najbardziej), położoną na wysokim wzgórzu z której mogliśmy podziwiać fenomenalne widoki na okolicę;

Nie mogło zabraknąć też oczywiście szeroko znanej (głównie fanom Gwiezdnych Wojen) berberyjskiej wioski: Matmata, która położona jest malowniczo w niewysokich górach Dżebel ; również ta osada jest unikalna ze względu na sposób budowania domostw ; na tych terytoriach tutejsi Berberowie drążą swoje ”jaskiniowe?” domostwa w piaszczysto-gliniastych skałach tworząc w nich wielkie dziury, przypominające bardziej ogromne, choć płytkie studnie z których pod ziemią rozchodzą się labirynty pomieszczeń mieszkalnych.

Tutaj w Matmacie, po sukcesie Gwiezdnej Sagi Georga Lukasa, gdzie jedno z tradycyjnych domostw ”zagrało” dom Anakina Skywalkera, w którym wychował się mały Luke Skywalker, Matmata przeobraziła się w sporą atrakcję turystyczną. Zawsze odwiedzając takie miejsca możemy odczuć nieco skrajne emocje: bowiem z jednej strony szkoda bardzo tej zanikającej, bo już niestety unikatowej kultury i tradycji, ale z drugiej strony trudno się dziwić Berberom, że zamiast trudnego życia polegającego na hodowli kóz i uprawianiu jałowych kawałków ziemi wybrali wygodniejsze życie z prądem, telewizją satelitarną, smartfonami, iphonami i znacznie łatwiejszym utrzymywaniu się z pieniędzy płynących od turystów:); przecież i my sami dokładamy do tego swoją cegiełkę, płacąc miejscowym za lokalne atrakcje :)) (ciekawostka: wiecie, że wielu Berberów zyskało sławę we Francji np. Edith Piaf, Isabelle Adjani czy Zinedine Zidane - wszyscy oni mają berberyjskie korzenie);

Tego dnia odwiedzamy jeszcze bardzo ciekawy ksar - to historyczny, wręcz zabytkowy Ksar Haddada nieopodal miasteczka Tatawin, (w którym G.Lukas zarobił ponad miliard dolarów!!! :) , kręcąc tu kolejne sceny do Gwiezdnych Wojen- Mroczne Widmo ), który częściowo został przeobrażony w nieoczywisty i zarazem świetny hotel; tutejsi goście mogą bowiem (za stosowną opłatą) zamieszkać tutaj w wydrążonych w skale pokojach w jaskiniowych klimatach; (sama formuła jest bardzo podobna jak we włoskim Alberobello w Apulii (skąd wróciłam ponownie ciut ponad miesiąc temu:)), gdzie w taki sam sposób adoptuje się tam stare, kamienne trulla, lub buduje nowe w tym stylu - jako takie bardziej oryginalne i niebanalne miejsca hotelowe niż takie najzwyklejsze); a kolejnego dnia wróciliśmy już znów na Dżerbę, gdzie dość dokładnie zwiedzaliśmy tą malutką wysepkę, ale to już Wam opisałam w osobnej Relacji;

I to jest już koniec moich opowieści o tym niezwykle ciekawym i barwnym kraju, jakim w moich oczach okazała się Tunezja; kraju nieco ”niedocenianym”, uchodzącym za kierunek ”obciachowy” i nieco ”zadeptanym” hotelowymi turystami którzy masowo zjeżdżali tu na początku obecnego millenium i nie pozostawili po sobie niestety zbyt pochlebnych opinii;

ale ja bardzo się cieszę że po blisko dwóch dekadach od mojego pobytu wypoczynkowego w tym kraju - postanowiłam tu wrócić - i tym razem poświęcić ten urlop w całości na zwiedzanie, żeby zobaczyć..., poznać..., zwiedzić... i poczuć... tej Tunezji jak najwięcej, co myślę, że na tej wycieczce fenomenalnie mi się udało, bo historyczna północ i pustynne południe z Dżerbą włącznie to cała esencja tego magicznego kraju! bo w tunezyjskich krajobrazach odnajdziemy naprawdę coś niezwykłego i magicznego-zdecydowanie wartego odwiedzenia.
Dziękuję,
The End!

(relacja napisana w lipcu, 2024 (4.5 m-ca po powrocie z tego wyjazdu))
Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Tunezji:
Co warto zwiedzić?
warto zapewne wszystko co się da i na co pozwoli czas, ale na tej wycieczce odwiedziliśmy:
- El Djem;
- Monastir;
- Sousse;
- Tunis;
- Kartagina;
- Sidi bou Said;
- Kairouan;
- oaza daktylowa;
- Tozeur;
- oaza Eden Palm z mini Muzeum daktyli Degled Noor;
- Douz;
- oaza Chebbika;
- saharyjski pustynny off-road;
- wydmy Ong-Jmel z fatamorganami w gratisie:);
- słone, wyschnięte jezioro Chott-el-Jerid;
- berberyjskie wioski:
- Matmata;
- Tamezret;
- Toujane;
- Chennini;
- Ksar Heddada;
- wyspa Dżerba;

Autor: piea / 2024.03
Komentarze:

papuas
2024-07-18

kiedy pojawi się napis The End przeczytałem wszystko jeszcze raz
opis Twoich odczuć i wrażeń jest dla mnie bezcenny, tym bardziej, że poznanie kraju (na ile to możliwe) też jest dla mnie ważniejsze od leniwego wypoczynku :)
wycieczka to nie tylko odfajkowanie atrakcji, ale także jakieś obserwacje życia mieszkańców oraz kultury danego regionu
THANKS

papuas
2024-05-25

Tunezja była w sferze zainteresowań (żony) i usiłowała zgrać 2 wycieczki w jeden wyjazd, ale nie wyszło i ... tak jak Danutar najpierw Europa i suki Maghrebu przesunięte ale foto obejrzę z ciekawością :)

danutar
2024-05-24

No fajnie, że dajesz tę swoją Tunezję, bo czekałam na nią i Twoje wrażenia. W Tunezji jeszcze nie byłam, więc mnie ciekawi. Wprawdzie nie wybiorę się tam od razu po Maroku (chwilowo planuję coś raczej w Europie), ale na liście mam :)