Na wyspę Lantau wybraliśmy się w czasie naszego czterodniowego pobytu w Hong Kongu. Od rana padało, prognozy pogodowe były raczej kiepskie więc cała nasza wyprawa to była jedna wielka loteria. Wiedzieliśmy, że przy takiej pogodzie, szczególnie w górach, czasami nic nie da się zobaczyć a zwiedzanie w strugach deszczu nie należy do przyjemności. Ale postanowiliśmy zaryzykować.
Do dolnej stacji kolejki linowej Ngong Ping Skyrail - Tung Chung dostaliśmy się niezawodnym hongkondzkim metrem. Nie mogliśmy wyjść z podziwu jak doskonale zorganizowany jest transport publiczny tego ogromnego miasta. Gdy wsiadaliśmy do metra w Kawloon lało jak z cebra lecz gdy z niego wysiadaliśmy w Tung Chung chmury nieco się rozstąpiły i powitało nas błękitne gdzieniegdzie niebo i słońce.
Ze stacji metra do terminalu jest nie więcej jak 200-250 m. Po drodze zaczepiła nas paniusia z identyfikatorem i plikiem folderów oferująca nam bilety „w promocji” sporo tańsze niż w oficjalnych kasach. Od razu wyczuliśmy szwindel i zignorowaliśmy paniusię. Potem czytałem na internecie o oszustach, którzy wciskają ludziom tańsze ale fałszywe i nic nie warte bilety.
Pomimo niepewnej pogody kolejka do kas była całkiem spora i trzeba było czekać około 30 minut. Bilet powrotny kosztuje 135 HK dolarów od osoby. Jeżeli ktoś chce podróżować gondolą ze szklanym dnem (crystal cabin) musi zapłacić 213 HK dolarów.
Długość kolei linowej Ngong Ping Skyrail wynosi 5,7 km. Łączy ona miejscowość Tung Chung z wyżyną Ngong Ping (gdzie znajduje się wioska Ngong Ping Village, klasztor Po Lin oraz posąg Buddy Tian Tan). Trasa kolejki przebiega przez zatokę Tung Chung, następnie dociera ona do stacji zlokalizowanej obok portu lotniczego Hong Kong na wyspie Chek Lap Kok, gdzie zakręca o około 60 stopni i z powrotem przebiega nad zatoką Tung Chung. Dalej biegnie nad Parkiem Narodowym Lantau przez stację Nei Lak Shan, a swój bieg kończy w Terminalu Ngong Ping.
Podczas podróży mogliśmy podziwiać spektakularną panoramę Hong Kongu, górzyste tereny Parku Narodowego Lantau, Morze Południowochińskie, ogromny i niesamowicie ruchliwy port lotniczy, dolinę Tung Chung, płaskowyż Ngong Ping oraz otaczające tereny i kanały żeglugowe. Lecz wkrótce wjechaliśmy w chmury i skończyły się piękne widoki. Podróż gondolą trwa zaledwie 20-25 minut i dotarliśmy do górnej stacji w wiosce Ngong Ping na wyspie Lantau.
Lantau Island to największa wyspa w Hongkongu zlokalizowana u ujścia Rzeki Perłowej. Powierzchnia wysypy wynosi 147,16 km2. Wyspa została przekazana Brytyjczykom w 1898 roku, wraz z innymi wyspami oraz Nowymi Terytoriami. Pierwotnie część wyspy, która była wioską rybacką w ostatnich latach zmieniła charakter dzięki realizacji kilku znaczących projektów, takich jak port lotniczy oraz Hong Kong Disneyland.
Wyspę pokrywają góry. Najwyższy szczyt wyspy nosi nazwę taka samą jak wyspa - Lantau, jego wysokość wynosi 934 m i jest drugim co do wysokości szczytem w Hong Kongu. Na Lantau znajduje się buddyjski klasztor Po Lin położony na płaskowyżu Ngong Ping tuż koło wioski Ngong Ping Village.
Ngong Ping Village to niewielka osada o powierzchni 1,5 ha. Celem projektantów wioski było ukazanie i podtrzymanie życia kulturalnego i duchownego jakie panuje na Ngong Ping. Wioskę charakteryzuję tradycyjna chińska architektura i znajdują się w niej liczne sklepy (głownie z pamiątkami), restauracje oraz dom herbaty (Ngong Ping Tea House).
Droga z wioski do klasztoru prowadzi przez wielką chińską bramę, dalej aleją ozdobioną rzeźbami chińskich wojowników do drugiej, podobnej bramy. Klasztor położony jest na terenie pięknego i zadbanego parku. Gdy szliśmy aleją między bramami był to praktycznie spacer w chmurach. Mgła była chwilami tak gęsta, że wyraźnie widać było na odległość góra 30 m. Wiedzieliśmy, że gdzieś z prawej znajduje się posag Wielkiego Buddy - ukazał nam się dosłownie na chwilę kiedy byliśmy w wiosce. Ledwie starczyło czasu żeby cyknąć parę zdjęć. Blisko klasztoru zaczyna się piękna palmowa aleja otoczona ogrodem pełnym rzeźb, kwiatów i ozdobnych bonsajów. W przeznaczonych do tego miejscach ludzie zapalają setki kadzideł. Niektóre z nich to prawdziwe giganty wielkości wielkich gromnic. Wokół klasztoru krążą mnisi w pomarańczowych i mniszki w szarych habitach. Przez ogolone głowy i luźne habity tuszujące damskie kształty początkowo myślałem, ze to faceci :). W końcu z mgły, a właściwie z chmury, wyłaniają się zarysy budynków klasztornych.
Klasztor został założony w 1906 roku przez trzech mnichów przybyłych z prowincji Jiangsu. Do głównej świątyni klasztoru wchodzi się przez kolorową kaplicę ozdobioną fantazyjnymi rzeźbami buddyjskich bóstw. Przy rzeźbach i na głównym ołtarzu wierni pozostawiają świeże owoce i napoje na poczęstunek bóstwom. Przez kaplice przechodzi się na urokliwy, ozdobiony rabatami kwiatowymi, dziedziniec. W bocznym zaułku znajduje się wielki dzwon. Akurat ubrany w tradycyjny chiński strój dzwonnik uderzał w niego drewnianym balem zawieszonym na dwóch linach. Dźwięk dzwonu, gęsta mgła oraz zapach i dym kadzideł tworzą niesamowitą atmosferę, którą psuja jedynie rusztowania, którymi pokryty jest duży budynek głównej świątyni. Wewnątrz znajdują się trzy posągi Buddy, symbolizujące przeszłość, teraźniejszość i przyszłość oraz wiele buddyjskich pism świętych. Niestety, z powodu remontu świątynia była zamknięta dla zwiedzających.
Na terenie klasztoru znajduje się ogromny posąg Buddy zwany Tian Tan. Jest największy na świecie posąg siedzącego Buddy wykonany z brązu. Ma on 34 metry wysokości i waży 250 ton. Budowa Buddy rozpoczęła się w 1990 roku i trwała ponad 3 lata. Posąg złożony z 202 kawałków brązu kosztował 68 mln USD. Aby dostać się do podstawy posągu trzeba pokonać 268 stromych schodów.
Tego dnia Wielki Budda był całkowicie skryty w chmurach pokazując swe oblicze jedynie od czasu do czasu. Mimo to postanowiłem wdrapać się na górę. Moj trud został wynagrodzony - gdy już bylem prawie na samej górze Budda łaskawie ukazał mi się w całej swej okazałości. Posąg Tian Tan otoczony jest rzeźbami bogiń bijących mu pokłony i składających dary, a w jego podstawie znajduje się świątynia. Przy dobrej pogodzie spod posagu można podziwiać niesamowitą panoramę wyspy Lantau i Hong Kongu. Ale tego dnia wszystko skryte było w białej wacie chmur i tylko na moment zobaczyć można było zarysy leżącej w dole wioski Ngong Ping i klasztoru Po Lin.
Po zwiedzeniu terenu klasztoru wróciliśmy do wioski Ngong Ping pospacerować, połazić po sklepach z pamiątkami, popróbować chińskich słodyczy, chińskiej herbaty i... włoskiej kawy :) A potem kolejka linowa i metro zawiozły nas z powrotem do Hong Kongu.
Ogólnie była to bardzo udana wycieczka i, pomimo kiepskiej pogody, byliśmy bardzo zadowoleni. To bardzo piękne i interesujące miejsce a jazda kolejką linową Ngong Ping Skyrail to niesamowite przeżycie. Mogliśmy tylko sobie wyobrazić jakie wspaniale widoki można podziwiać spod Wielkiego Buddy w czasie dobrej pogody :). Polecamy Lantau wszystkim odwiedzającym Hong Kong.
Brak komentarzy. |