Jako, że była okazja urodzinowa postanowiliśmy spędzić te dwa dni w okolicznościach przyrody. W Skalnym Mieście byliśmy już dość dawno wiec dlaczego nie-pogoda zapowiadała się ładna, mąż zabukował nocleg w pensjonacie u wejścia do Teplickich Skal i w sobotę z rańca wyruszyliśmy Spod domu to tylko 100 km więc rzut beretem i żeby nie to, że nasze kochane drogi co kawałek są w remoncie to pewnie dotarli byśmy tam w nieco ponad godzinę a nie w dwie.
Ale nie ważne, ważne, że dotarliśmy i pomysł pobytu tam był superaśny bo upał jaki teraz panuje jest nie do zniesienia a wśród skałek mamy cudowny klimat i naturalna klimatyzacje.
Skalne Miasto jest zbudowane z piaskowca i można powiedzieć, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w tych okolicach. Wśród skał utworzone są rozległe labirynty, przejścia szerokie i takie bardzo wąskie przez głębokie i chłodne skaliste wąwozy. Możemy tam podziwiać wspaniałe widoki z wierzchołków wzniesień i skalnych zboczy gdzie w kilku miejscach są zrobione punkty widokowe. W wielu miejscach są porobione ściany wspinaczkowe, gdzie ludziki uczą się wspinać a alpiniści konkurują w spinaczce.
Jadac z Wrocławia najpierw mamy rezerwat Teplicki a cztery km dalej Adraspaski.
My swoje łazikowanie zaczynamy od Adrspachu.
Jest tam kilka parkingów i nie wiem dlaczego ale właśnie większość ludzi przyjeżdża tutaj a Teplice omija wielkim łukiem-dla mnie Teplice są o wiele piękniejsze ale może bardziej surowe i cięższe do przejścia.
Auto zostawiamy na parkingu dużym i droższym - 100 koron ale małe parkingi już pozajmowane i ruszamy do wejścia.
Przy głównym wejściu są dwie kasy a bilety chyba po 60 koron-ale głowy nie dam uciąć - jest jeszcze trzecia kasa w górnej części rezerwatu za w spadami przy jeziorku-my bilety kupujemy w kasie na dole przy sztucznym jeziorze. Adrpach przechodzimy okrężną trasą-szlak zielony prowadzi nas bardzo komfortowa droga-taka na lajciku, że człowiek się nie zmęczy. Trasa ma zaledwie 3,5 km i można ją obejść nawet w godzinę a można tez iść tam cały dzień jeśli człowiek by się dokładnie chciał zagłębiać w napisy na tabliczkach przedstawiające poszczególne skały - nam udało rozszyfrować się zaledwie kilka ale może w tej wędrówce Wy coś wypatrzycie.
Nasz pobyt zamknął się tam w 4 godzinach ale przyznam się, że z godzinę to leniuchowaliśmy nad jeziorkiem objadając się prażonkami.
Zaraz za wejściem mamy cudowny widok na zielono turkusowe jeziorko, które powstało w dawnej piaskowni. Jeziorko można obejść wokoło co też poczyniliśmy a trasa wokół to 1,5 km. Można sobie wypożyczyć tutaj łódkę albo kajak i odbyć romantyczną przejażdżkę.
Po małym lenistwie nad jeziorkiem ruszyliśmy w drogę miedzy wielkie kamole. Idziemy skalnym kanionem wśród głazów, gdzie niektóre maja swoje nazwy, jak rękawica, dzban, przyłbice, organy. Skalny kanion przegradza wysoka na ok. 5 metrów, Gotycka Brama (Gotická branka), która dawniej pełniła funkcję głównego wejścia do Skalnego Miasta.
Gotycka Brama (Gotická branka) w 1839 r. polecił ją wybudować baron Ludvik Karel Nadherny. Cała sieć chodników, kładek, mostków i schodów, przeznaczona jest dla zwiedzających. Tutaj znajdowało się pierwsze wejście w skały dlatego część trasy do Bramy Gotyckiej nazwana jest Skalnym Przedmieściem (Skalni Předměsti). Mowie Wam, że jest co podziwiać i fotografować! Skałki są nawet powyżej 100 m wysokości, korytarze są wąskie i imponująco wysokie; pod drewnianymi mostkami płynie Metuja.
Idąc trasą musimy być przygotowani, że droga nie jest prosta tylko im dalej tym zaczyna się pojawiać więcej schodów... i kamiennych i metalowych, które niekiedy są dosyć strome. W pewnym etapie drogi dochodzimy do punktu widokowego....tutaj wejście jest proste, schodki drewniane i niezbyt wiele dlatego też widok z góry nie jest jakiś bajeczny - widać kilka szczytów tych najwyższych głazów, które są pozatapiane w gęstych gałęziach iglaków ale i tak warto było tam podreptać.
Po zejściu z punktu widokowego zaczyna się króciutka ale najładniejsza-według mnie -trasa w Adrspachu. Nie będziemy już się wlec po „drewnianym dywanie” będzie trochę w gół do góry, wciągnij brzuch ale nadal można tą trasę pokonać w szpilkach.
Po Adrspachu czas na Skaly Teplicke.
Jako, że jesteśmy leniuchy dojeżdżamy tam autem. Od Adrspachu to mniej więcej 4-5 km.
Tu parking kosztuje 50 koron, a wstęp 70 od osoby dorosłej. Kasa jedna ale, że jesteśmy dosyć późno, to jest mało ludzi, więc nie trzeba stać w kolejce za biletami a drugiej strony nie ma tutaj tych ogromnych autokarowych wycieczek z dziesiątkami kolonijnymi, kuracjuszami i innymi, którzy popadali już w Adrspachu.
Te skałki pokonujemy szlakiem niebieskim - znów okrężnym. Trasa liczy niewiele ponad 6 km.
Na początek trasa taka trochę zniechęcająca - nic nie widać ino drzewa, drzewa, drzewa gdzieś tam głęboko w zaroślach majaczą jakieś kamolki, które zaczynają robić się coraz większe. Mijamy znów kilka formacji skalnych, gdzie znów większość ma swoje nazwy np. Składy Serów - mi ciężko te nazwy było skojarzyć z tym co opisywały..... i dochodzimy do miejsca zwanego - ZAMEK GÓRSKI STRZEMEN.
Zamek stał kiedyś na wysokiej, litej skale pośrodku gęstej puszczy granicznej. Obecnie na szczycie znajduje się punkt widokowy. Zdobycie zamku to nie lada sztuka ponieważ wymaga niezłej kondycji ale chyba każdy powinien spróbować swoich sił. My spróbowaliśmy ale większość ludzi zasiadywała na ławeczkach pod drabinkami i albo się obżerała albo wyczekiwała jakiegoś towarzysza co udał się na drabinkowa wspinaczkę. Aby dotrzeć do zamku a właściwie na szczyt trzeba pokonać około 600 m i 300 schodów.
Ja po 100 schodku zaczęłam odpadać i żałowałam, ze skusiłam się na to wejście ale nerwy, które mną targały patrząc na psiaki wspinające się po drabinkach pozwoliły mi w całości dojść na sam szczyt. uff....to był wyczyn.
Teraz to już tylko mogło być dobrze i pięknie, więc ruszyliśmy dalej w drogę do skalnego królestwa. Tak naprawdę wejście do tego skalnego Królestwa zaczyna się od przekroczenia Skalnej Bramy (Skalne Wrota) z tablicą pamiątkową (Goethowa deska) umieszczoną na cześć Johanna Wolfganga Goethego - prawdopodobnie pierwszego podróżnika, który naszkicował Teplickie Skały po ich odkryciu (szkice te do dzisiaj znajdują się w Weimarze). Tablica upamiętnia pobyt Goethego w tym miejscu w dniu 30 sierpnia 1790 roku. Ponadto w skale wykute zostały daty 1824 i 1755. Wyjaśniając te daty warto wspomnieć, że w roku 1824 roślinność zakrywającą teren Skalnego Miasta trawiła przez dwa tygodnie płomienna pożoga. Dopiero po jej spłonięciu odsłoniły się skały, które dzisiaj możemy podziwiać. Wówczas też rozpoczęto budowę szlaku wiodącego przez tę bajkową krainę. W trakcie naszej wędrówki napotkaliśmy jeszcze kilka takich bram rozgraniczających kolejne odcinki trasy.
Idąc dalej leśną dróżka mijamy ciekawą skałkę jaką jest jaskółcze gniazdo, Harfa Karkonosza, oraz Rzeźnicki Topór i inne... Idąc dalej wkraczamy do mrocznego miejsca Teplickich Skał - ZASWIATÓW - aby tam wejść trzeba schodami pokonać kamienną bramę w miejscu tym panuje w lecie cudowny klimat - jest tam bardzo chłodno zwane ono jest również Sybirem, gdzie po przejściu bramy weszliśmy w baśniowy świat.
Przejścia są bardzo wąskie. Chwilami trzeba przeciskać się szczelinami, które zwężają się ku górze na ścianach miejscami jest szron, z ust wydobywa się para a woda skrapia się ze zboczy.
Przy wilgoci jaka tam panuje roślinność jest bardzo żywa i dorodna, aż strach pomyśleć ile w tych chaszczach ukrywa się kleszczy ale dzięki, że jest tam chłodno nie ma przynajmniej komarów-uff....
Widoki wszędzie tam są piękne ale największe wrażenie jest wtedy, gdy łeb zadrze się do góry i w wąskich szczelinach dostrzega się przebijające promienie słoneczne u nas niestety słońca było jak na lekarstwo.
I tak maszerujemy mijając kolejne bramy, zwisy skalne, groty - ściany mają różnorodnie wyrzeźbione kształty i przeróżne kolory dzięki roślinności jaka je porasta.
Prawie pod koniec wędrówki dochodzimy do największej skały w Teplicach-MARTINSKA SCAINA, która prezentuje się wybornie... na tej skale też ćwiczą uczniowie ze szkółki wspinaczkowej.
Czas zaczyna nas goni.... właściwie to gonimy już jak głupki bo rezerwat zamykają o 18-tej a jest już około 17-tej, a my nie wiemy ile jeszcze mamy do przejścia. Ja już nawet obiecałam, że chowamy aparat i nie cykamy fotek bo tylko marnujemy na to już czas ale nie dało się wszystko wokoło było cudne i każda skałka wydawała się być inna.
Mijamy wiec dość sprawnie następne groty, przejścia, bramy i z rezerwatu wychodzimy nawet jeszcze przed czasem.
Brak komentarzy. |