Oferty dnia

Stany Zjednoczone - Teksas pd: nad Atlantykiem - relacja z wakacji

Zdjecie - Stany Zjednoczone - Teksas pd: nad Atlantykiem

Południowy Teksas to kraina sadów cytrusowych, egzotycznych (dla Polaka) roślin i tzw. „zimowych Teksańczyków”, czyli Amerykanów, którzy przyjeżdżają z północnych stanów, by spędzić zimę w przyczepie kempingowej. Najpiękniejsze miejsca tej części stanu lokują się nad Atlantykiem i w dolinie słynnej Rio Grande.

Wybrzeże Atlantyku charakteryzuje się obecnością tzw. wysp barierowych - wąziutkich pasm lądu oddzielonych od kontynentu mocno zasoloną (i miejscami śmierdzącą) laguną. Na jednej z nich, Padre Island, znajduje się coś w rodzaju parku narodowego - w tłumaczeniu: Narodowe Wybrzeże Padre Island. Parki narodowe to, w pewnym sensie, „ziemia święta”, jednak na Padre Island można biwakować na dziko, i to wprost na plaży, można też jeździć po plaży samochodami i parkować. Nie wolno natomiast śmiecić, wylewać nieczystości, niszczyć roślinności i nękać zwierząt, zwłaszcza że dogodne warunki do życia znalazły tam ginące gatunki żółwi morskich.

Dolina Rio Grande nazywana jest cytrusowym zagłębiem i rzeczywiście - wszędzie widzi się sady pomarańczowe i grapefruitowe, zaś przy domostwach rosną - tak jak u nas jabłonki - owocujące mandarynki. Po drogach jadą pickupy wypełnione cytrynami i pomarańczami.

Całe południe Teksasu jest świetnym miejscem do obserwowania i fotografowania ptaków, (które tu zimują lub odpoczywają w drodze na południe), a niekiedy także motyli. Aby przyciągnąć jak najwięcej tych kolorowych, skrzydlatych owadów, zakłada się tzw. butterfly gardens, czyli motyle ogrody, w których kwitną kwiaty atrakcyjne dla motyli. Do takich ogrodów, nawet prywatnych, można wejść po uiszczeniu opłaty. Nigdy nie ma gwarancji, że zobaczy się miliony motyli, ale najczęściej warto wydać te kilkanaście dolarów.

Tak więc zawsze, ilekroć mieliśmy ochotę się upiaszczyć i poskakać przez fale, jechaliśmy na Padre Island. A kiedy ograniał nas nastrój przyrodniczych polowań z obiektywem, ruszaliśmy nad Rio Grande albo do rezerwatu Laguna Atascosa ze słonymi rozlewiskami i bogatą fauną. Każdego roku byliśmy więc kilka razy nad oceanem (o różnych porach roku) i raz w cytrusowym zagłębiu (z reguły w lutym, kiedy po zimie mocno już tęskniliśmy za słońcem, ciepłem i świeżą zielenią).

Zdjęcia przedstawione w galerii pochodzą z lat 2000-2008. Niektóre są skanami, toteż ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Wierzę jednak, że niezależnie od tego moje zdjęcia pokazują ten inny, egzotyczny, fascynujący świat przyrody południowego Teksasu.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?

Jeśli ktoś nie jest zainteresowany przyrodą, to nie powinien się wybierać w tamte strony. Krajobrazy są raczej nieciekawe, ludzkich osad mało, a jeśli nawet są, to nienadzwyczajne. Stosunkowo ciekawe jest w ogólnym odczuciu miasto Corpus Christi, gdzie można pójść do Akwarium Stanowego, czy do pływającego muzeum USS Lexington. W Corpus Christi są także liczne restauracje (zwłaszcza z owocami morza) oraz plaże, z których rozciąga się widok na wieżowce - wiem, że niektórzy to lubią.

Natomiast osoby wrażliwe na naturę (zwłaszcza jej szczegóły) powinny spędzić weekend na Malachitowej Plaży Padre Island, albo gdzieś dalej, na dziko. Wiosną przepięknie i obficie kwitną tam wydmy, a niektóre rośliny „schodzą” z wydm aż na plażę. Latem woda jest ciepła jak zupa, ale nad zielone fale wyskakują srebrne ryby wielkie jak patelnie; poza tym wszędzie roi się od krabów-zjaw (gdy wyjdzie księżyc, cała plaża dosłownie SIĘ RUSZA). Jesień może przynieść ze sobą tzw. czerwony przypływ - zjawisko ciekawe, acz nieapetyczne. Polega na zakwicie wody, lecz „kwitnąć” muszą specyficzne glony czerwonej barwy wydzielające do wody toksyny paraliżujące wiele morskich zwierząt. Plaża jest zasłana wtedy szkieletami rybimi, objadanymi z lubością przez kraby. Plażować nie ma co, ale obejrzeć zjawisko warto. Z kolei zimą morze wyrzuca na brzeg piękne i duże muszle. Trzeba się porządnie opatulić, bo wieje jak diabli, i można szukać skarbów. W sklepiku każdy taki skarb kosztuje parę ładnych dolców.

Warto też udać się nad Rio Grande. Znajduje się tam wiele rezerwatów i parków stanowych dogodnych do obserwacji przyrodniczych - szczególnie ptaków i motyli, ale także gadów i ssaków. Jest też tzw. „sanktuarium palm” San Sabal, gdzie można pospacerować po resztce naturalnego lasu palmowego, jaki kiedyś porastał brzegi Rio Grande.

Porady i ważne informacje

Na wybrzeżu od kwietnia do sierpnia średnia temperatura wynosi ponad 20 °C, w pozostałych miesiącach kilkanaście. Im dalej na południe, tym - rzecz jasna - cieplej. Przy granicy z Meksykiem można kąpać się w oceanie już w lutym (aczkolwiek woda nie jest cieplutka).

Okres od wiosny do jesieni (a szczególnie czerwiec - wrzesień) to czas tropikalnych sztormów na teksańskim wybrzeżu. Jeżeli Narodowe Centrum Huraganów nie przewiduje żadnej klęski w czasie zaplanowanej podróży, można śmiało wybrać się nad ocean. Należy jednak zachować czujność i śledzić newsy - zwłaszcza gdy się biwakuje na dziko, w miejscu gdzie nie ma strażników przyrody i opieki nad turystami.

Na nadmorskich wydmach i preriach żyją jelenie. Nie mam pojęcia, jak się ukrywają i gdzie podziewają na tej „patelni”, ale wiem jedno: wieczorem lubią nagle wyskoczyć na szosę prosto pod koła. Jadąc wzdłuż wybrzeża przez wydmy i prerie trzeba mocno trzymać kierownicę w garści i uważać!

Autor: texarkana / 2007.02
Komentarze:
Brak komentarzy.