Howdy y’all!
Kolejna opowiastka z cyklu „Wspominki z Dzikiego Zachodu”. Tym razem przedstawiam zachodnią część Teksasu, zupełnie inną od reszty stanu.
Od południa jest to czarowny świat pustyni Chihuahuan, podzielonej przez granicę USA-Meksyk na dwie z grubsza równe części i dźwigającej „na plecach” liczne pasma górskie, m.in. Sierra Madre, Guadalupe Mnts, Chisos Mnts, Sacramento Mnts i Davis Mnts. Jest to świat wypełniony przez dużą część roku nieomal rozżarzonym powietrzem; świat skalistych kanionów kryjących na dnie wspaniałą rzekę Rio Grande, jej odnogi i odnóżki (często wyschnięte); świat roślin, które muszą co roku stoczyć walkę o przetrwanie gatunku z morderczym klimatem i wreszcie - królestwo egzotycznych zwierząt, takich jak pekari, pumy, pancerniki, jeżozwierze, grzechotniki, pająki ptaszniki i karaluchy wielkości kapci. Ostoją cywilizacji jest w tym świecie znane miasto El Paso, oblewające niewielkie pasmo górskie Franklin Mnts morzem domów i świateł.
Od strony północnej też jest gorąco, ale krajobrazy są całkiem inne. Jest to region zwany Panhandle, czyli w tłumaczeniu „rączka patelni” - i bardzo słusznie, bowiem cały Teksas jest rozpaloną patelnią. Panhandle to monotonne równiny wykorzystane pod uprawę rozmaitych zbóż i ziemniaków, a także - z uwagi na to, że wiatry mają się gdzie tam rozpędzić, a słońca nie brakuje - do produkcji energii metodami miłosiernymi dla tzw. nieodnawialnych surowców energetycznych. W owej równinnej, rolniczej „globalnej wiosce” zanjduje się jednak niespodzianka geologiczna - świat jaskrawoczerwonych kanionów Caprock i tzw. „Wielki Kanion Teksasu” - Palo Duro.
Pomiędzy północą a południem krajobraz jest monotonny, lecz dla Polaka dość egzotyczny: pustynne równiny, z których wyrastają gdzieniegdzie łyse „mesy” (czyli góry stołowe) oraz szyby naftowe z charakterystycznymi kiwonami. A jak śmierdzi!
Do tego wszystkiego na zachodzie można trafić na unikatowe „smaczki”. Kto lubi zwiedzanie z dreszczykiem, powinien zajrzeć do osady Terlingua. Kto lubi niewyjaśnione zagadki - w okolice Marfy. Kto pasjonuje się wyszukiwaniem kilkusetletnich malowideł naskalnych, powinien zpędzić parę dni w parku stanowym Hueco Tanks pod El Paso. Kto lubi zjeżdżać z górki na pazurki, powinien zafundować sobie tę przyjemność na malowniczych wydmach Monahan Sandhills. Kto lubi piękne jaskinie, musi odwiedzić Sonorę. Kto chce wędrować w pięknej lub egzotycznej scenerii, ma do wyboru dwa parki narodowe (Big Bend NP i Guadalupe Mnts NP) i kilka parków stanowych (Palo Duro SP, Caprock Canyons SP, Davis Mnts SP, Franklin Mnts SP, Big Bend Ranch SP). A kto lubi jeść steki, powinien udać się do Amarillo, gdzie mieści się słynna knajpa „Big Texan Steak Ranch” - jeśli zjesz w niej w ciągu godziny prawie 2 kg mięsa, nie płacisz za posiłek.
Zapraszam do galerii, która - mam nadzieję - odkryje przed Wami piękno i egzotykę zachodniego Teksasu.
W zachodnim Teksasie ze słońcem i warunkami klimatycznymi nie ma żartów! Na wędrówkę po dzikich ostępach nie wolno ruszyć bez wody (około 4 litry/osobodzień), kapelusza z szerokim rondem i sunscreenu. Nie jest też mądrze iść w tenisówkach, ani nawet modnych ostatnio sportowych sandałach - zarówno ze względu na trudny teren, jak i „bezpieczeństwo zoologiczne”. Solidne buty za kostkę chronią przed ukąszeniami węży, skorpionów i wielkich pająków. I nie jest to czcze gadanie! Wędrowałam tam nie raz i wiem, że te właśnie milusie zwierzątka wędrowiec od czasu do czasu spotyka na swej drodze. A ponieważ w odróżnieniu od wędrowca „są u siebie”, czują się w obowiązku bronić swojego domu.
Brak komentarzy. |