Zwiedzanie Zachodniego Wybrzeża USA rozpoczęliśmy od Miasta Aniołów, czyli Los Angeles. Osobiście nie zajmuje ono czołowego miejsca na mojej liście marzeń, ale będąc w Kalifornii chciałam zobaczyć też jej największe miasto - światowe centrum biznesu i rozrywki. No i nie rozczarowało mnie, a chwilami nawet przyjemnie zaskoczyło.
Los Angeles rzeczywiście jest wielkie, rozciągające się na wielkiej przestrzeni, ale przy tym z genialnymi wprost rozwiązaniami drogowymi; rozbudowanymi nie tylko na szerokość (4-6 pasów w jednym kierunku), ale i w pionie (ślimaki miejscami też 4-5- poziomowe) - to robi wrażenie i bardzo ułatwia płynne przemieszczanie się po mieście. Chodząc po mieście - w różnych jego częściach (za wyjątkiem Hollywood!) nie odczuwa się tłoku, który jest np. bardzo znaczący - i to na każdym kroku - w Nowym Jorku.
Mając 2 dni na Los Angeles, zwiedzaliśmy najpierw downtown, potem dalsze dzielnice. Do niektórych obiektów dochodziliśmy pieszo, wchodziliśmy do środka, inne tylko oglądaliśmy z zewnątrz, niektóre tylko z okien autokaru, ale i z tych - co szczególniejsze - zapisały się nam w obrazach pamięci. Nie ograniczaliśmy się wyłącznie do „topowych” miejsc, znanych i rozpoznawalnych na całym świecie dzięki telewizji, szukaliśmy też obiektów sakralnych i tak po prostu, wypatrywaliśmy, co nam wpadnie w oko.
Oto przegląd tego, co widzieliśmy w centrum:
Pantry Cafe - istniejąca nieprzerwanie od 1924 roku - co na warunki amerykańskie należy do rzadkości! Na pewno pomocne w przetrwaniu tej kawiarni w tym samym miejscu przez tyle lat była moda na praktykowanie właśnie tutaj nieformalnych spotkań z osobami znaczącymi dla show-biznesu; było to swoiste „pośrednictwo pracy”.- Katedra rzymsko-katolicka - pod wezwaniem (oczywiście, jak na L.A. przystało) Matki Boskiej Anielskiej. To świątynia o nowoczesnym, skromnym acz bardzo gustownym wystroju wnętrza. W bocznej nawie stoi oryginalny, drewniany ołtarz z pierwszego kościoła w Los Angeles, w krypcie - kaplica św. Vibiany i - w sąsiednich pomieszczeniach - groby zasłużonych... m.in. pochowany jest tu zmarły w 2003 r. Gregory Peck.
- Opera i filharmonia - sąsiadujące ze sobą, ale skrajnie różne architektonicznie budowle.
- Opera - klasyczna, z obszernym placem (na którym stoi imponująca fontanna, współczesna rzeźba uchylonych, zapraszających do wejścia drzwi) przed głównym wejściem, a pokaźnych rozmiarów portrety wywieszone na frontonie opery dobitnie informujące, kto tu rządzi: ... Placido Domingo - dyrektor naczelny i James Conlon - dyrektor muzyczny.
- Filharmonia - w gmachu o futurystycznej formie, przypominającej do złudzenia Muzeum Sztuki Współczesnej z hiszpańskiego Bilbao.
- Centralna biblioteka
- Ratusz - z 1928 roku - który przez wiele lat był najwyższym budynkiem miasta
- Gmach sądu - w mieście światowego centrum biznesu, filmu, muzyki (zwłaszcza rozrywkowej) - to też ważne miejsce...
- Union Stadion - główna stacja kolejowa L.A. - otwarta w 1939 roku, obecnie obsługuje największą liczbę pasażerów w całych Stanach. Najbliższe otoczenie tej właśnie stacji to jakby historyczne serce miasta:
- Olivera Street - zabytkowy obszar z wyraźnymi wpływami meksykańskimi, po prostu takie meksykańskie „pueblo” - w środku wielkiej, amerykańskiej metropolii... jest i mały bazar pełen folkloru rodem z Meksyku, w cieniu drzew stoi kamienny krzyż z wypisaną datą założenia miasta: 4.09.1781 i pełnym brzmieniem jego pierwotnej nazwy: El Pueblo de Nuestra Senora la Reina de los Angeles del Río de Porciúncula; jest i maleńki kościółek o architekturze iście meksykańskiej...:
- Sanktuarium Nuestra Senora la Reina de los Angeles - pierwsza misja katolicka w tym miejscu datuje się na 1784 r., a aktualnie stojący kościółek, który pochodzi z 1822 roku - jest repliką pierwotnie tu wzniesionego.
W dalej od centrum położonych dzielnicach widzieliśmy:
Hollywood - już jadąc z centrum, po drodze zaczęły się „magiczne” dla rozrywki miejsca, jak choćby gmach Capitol Records, a ich kumulacja - na Bulwarze Hollywood: znane hotele, wytwórnie filmowe, gwiazdy w chodniku, Kodak Theatre - udzielający swego wnętrza Oscarowej gali, wielkie litery ustawione na przeciwległym wzgórzu w napis „HOLLYWOOD”... itd., itd. Nasz pobyt w Hollywood nieoczekiwanie przedłużył się ( z powodu awarii autokaru - tak, tak, w Stanach też to się zdarza! - zanim usterka została naprawiona, mieliśmy „bonusowy” czas na zanurzenie się w „Fabrykę Snów”...
Z Hollywood słynnym Bulwarem Zachodzącego Słońca dojechaliśmy do:
- Beverly Hills - absolutne nasycenie zbytku, ... snobizmu, najnowsze modele aut na ulicach, sklepy tylko markowe, z cenami z najwyższych półek, itp. - dla wielu to właśnie jest synonim szczęścia, dla mnie jednak całkiem odległe klimaty; no ale zobaczyłam na żywo... i to mi wystarczy,... wcale nie chciałabym tu mieszkać.
- Santa Monica - pas osiedli i plaż wzdłuż wybrzeża Pacyfiku; przyjemne skwery, parki z palmami, precyzyjnie przystrzyżonymi trawnikami... i przekrój środowisk społecznych wśród spacerowiczów - od mieszkańców pobliskiego Beverly Hills po bezdomnych...
- Garden Grove - dzielnica z Katedrą Kryształową (protestancką). Choć dotychczas widziałam już mnóstwo katedr, i tych zabytkowych, i całkiem współczesnych, ta okazała się wyjątkowa. Wyjątkowa rozmiarami (coś w rodzaju megaXXXXXXL), wyjątkowa użytym do jej budowy materiałem, wyjątkowa otoczeniem - przestronny park, z wysokimi palmami i porozstawianymi w różnych miejscach ekspresyjnymi rzeźbami postaci ludzkich (rozmiarów nieco większych niż naturalne) ilustrującymi sceny biblijne...