San Francisco stanowiło ostatni punkt naszej podróży po USA’2011. Bardzo chciałam tu przyjechać, na żywo posmakować atmosfery tego miasta z duszą, zobaczyć Golden Gate, Alcatraz, historyczną już, jedyną w swoim rodzaju kolejkę-tramwaj...
Myśląc - San Francisco - słyszę kultową piosenkę epoki Flower-Power w wykonaniu Sott’a Mc Kenzie i przenoszę się w tamte barwne czasy Dzieci-Kwiatów...
If you’re going to San Francisco
Be sure to wear some flowers in your hair
If you’re going to San Francisco
You’re gonna meet some gentle people there
...
If you come to San Francisco
Summertime will be a love-in there.
Wiem, wiem, to dzisiaj już prehistoria, jednak czasem lubię takie wątki historyczne w powiązaniu z teraźniejszością. No i spełniło się! Charakter miasta pozostał - przyjazny. Ha, nawet wielokolorowe kwiaty są tu nadal wszechobecne, dosłownie na każdym kroku można je spotkać w SF. I muzykę na żywo słyszy się na ulicach, w wielu zakątkach. W ciągu trzech dni mogliśmy cieszyć się obecnością w tym klimatycznym mieście, które nie rozczarowało. Poznaliśmy, na ile czas pozwolił, symbole SF i jego współczesność. Zatrzymaliśmy się w hotelu Adante - przy Taylor Street, blisko Union Square, w bardzo dobrym punkcie miasta.
Na pierwszy rzut zwiedzania miał być most Golden Gate. Jednak nie był dla nas zbyt łaskawy... A właściwie, to nie most był niełaskawy, tylko my niedoinformowani. Położenie geograficzne SF - z jednej strony nad otwartym oceanem, a z drugiej nad zatoką - sprawia, że tworzy się tu dużo chmur. I właśnie most, będący u wejścia do zatoki, częściej bywa w chmurach, niż bez nich. Więc za pierwszym razem zobaczyliśmy most w chmurach, co i tak było dużym przeżyciem. Przejechaliśmy nim na drugą stronę, pooglądaliśmy i z tamtego brzegu - ile dało się zobaczyć - i wróciliśmy do miasta. Widzialność nie uległa poprawie. Na szczęście, następnego dnia było lepiej, zobaczyliśmy nie tylko kawałek mostu, ale cały i to aż po drugi brzeg!
W pobliżu mostu zatrzymaliśmy się jeszcze nad brzegiem oceanu, a potem w pięknym parku, o nazwie takiej jak wszystko w tej okolicy - oczywiście - też Golden Gate.
Numer 2, albo drugi, równorzędny z mostem Golden Gate nr 1 w San Francisco - to tramwaj-kolejka torowo-linowa - Cable car. Obecnie stanowi on raczej tylko atrakcję turystyczną, ale dawniej, od połowy XIX wieku, pełnił podstawowe funkcje transportu publicznego dla mieszkańców. Dobrze, że dla celów turystycznych, zachowano do dziś dwie linie tego historycznego środka transportu. Przejażdżka tą kolejką pozostaje niezapomnianym wspomnieniem z wizyty w SF. Dojechaliśmy „tramwajem” do dzielnicy Rosyjskich Wzgórz, gdzie spotkała nas kolejna atrakcja: stromy spacer w dół ulicą Lombard, która określona została „najbardziej poskręcaną” ulicą świata. Faktycznie jest mocno pokręcona!
A oto kilka jeszcze innych, ciekawych miejsc, jakie odwiedziliśmy w SF:
Dwie całkiem różne dzielnice portowe - Fisherman’s Wharf - z klimatycznymi knajpkami, muzykantami, sklepami z pamiątkami, itp. i dzielnica portowa, z daleko wchodzącym w zatokę molem, obok dwupoziomowego mostu Bay Bridge oraz Ratusz.
Budowle sakralne:
Brak komentarzy. |