A więc zaczyna się. Wyruszamy do Japonii. Godzina wylotu z Warszawy jest tak komfortowa (14.30), że nie musimy wyjeżdżać z domu o dzień wcześniej i nocować w jakimś hotelu na Okęciu, lecz i bez tego podróż zajmuje sporo czasu. Pierwszy odcinek lotu - do Dubaju - 5,5 godziny; tu przesuwamy zegarki o 2 h i z godz. 20-tej robi nam się 22. Port lotniczy w Dubaju jest bardzo rozległy, więc jak lotniskowy autobus przewoził nas z samolotu do terminalu, wydawało się, że jedziemy aż przez Abu Dabi... Byliśmy jednak wciąż na terenie lotniska. Udając się przed odpowiednią bramkę zostało nam jeszcze ok. 3 godzin oczekiwania na samolot do Tokyo. A w drugim samolocie, tym do Tokyo, miła niespodzianka. Akurat nasz sektor samolotu obsługuje polska stewardessa :). To jest fajne na liniach Emirates, że załoga jest totalnie międzynarodowa. Lot minął sprawnie, 8 tys. km pokonaliśmy w ciągu 9 godzin; w Japonii popychamy zegarki o kolejne 5 godzin i na lotnisku Narita jesteśmy około godz. 18-tej. Dobrze, że to już wieczór wg czasu lokalnego, bo wkrótce można normalnie iść spać.
Procedury związane z odprawą paszportową po przylocie trochę jeszcze trwały (formularze wjazdowe na wizę, odprawę celną), dojazd do hotelu w dzielnicy Ikebukuro z lotniska to też ponad godzina, ale już po drodze mogliśmy przez okna autokaru zobaczyć Tokyo by night. I już to pierwsze wrażenie jest wyraziste. Wjeżdżamy do wielkiej metropolii, ze znakomitymi rozwiązaniami drogowymi. Ulice usytuowane są wielopoziomowo, przejazd przebiega bardzo sprawnie.
W hotelu otrzymaliśmy pokój na 29 piętrze - widok z okna ukazał nam panoramę miasta aż po horyzont, z gęstą, wysoką zabudową, z plątaniną jezdni... panorama, niemal jak z wieży widokowej! Wysokość porównywalna do naszego Pałacu Kultury.
Następnego dnia od rana wyruszamy na zwiedzanie stolicy Japonii. Pogoda nas nie rozpieszcza, wyruszamy w deszczu, potem stopniowo się rozchmurza. Ta 15-milionowa metropolia za dnia też robi niesamowite wrażenie. Zajmuje powierzchnię jedynie 2,2 tys. km2. Rozbudowa możliwa jest głównie w pionie. Ulice prowadzone są wielopoziomowo, a do tego miasto ma 13 linii metra, nie licząc linii kolejek podmiejskich. Dzięki temu miliony ludzi mogą swobodnie przemieszczać się i poruszać po mieście. To fakt, wszędzie wokoło widać ludzi, jednak nie ma ścisku, nie odczuwa się wielkomiejskiego gwaru, jest bardzo spokojnie, cicho... Nawet samochody mają bardziej wyciszone silniki, pomijając hybrydy, których też jeździ wiele!
Nasz program zwiedzania obejmował następujące miejsca:
Kolejny dzień okazał się dla nas bardziej życzliwy, od rana do wieczora świeciło słońce, co uprzyjemniło atmosferę zwiedzania. Tego dnia udaliśmy się do oddalonej o 60 km na południowy zachód od Tokyo Kamakury. Jadąc pociągiem podmiejskim mogliśmy doświadczyć czystości na stacjach i peronach, poznaliśmy też procedury kupowania biletów w automatach i ich dwukrotnego wkładania do urządzeń przy bramkach: najpierw podczas wchodzenia na stację, a potem jeszcze przy wysiadaniu z pociągu, wychodząc ze stacji.
Kamakura była w XII-XIV wieku siedzibą władz Japonii. W pięknych parkach pozostały do dziś pałace i kompleksy świątynne z tamtego okresu. I to wszystko tak ładnie wkomponowane w rozległą, zadbaną, wręcz wypielęgnowaną zieloną przestrzeń. Ostry, pomarańczowo-czerwony koloryt świątyń, w soczystej, wiosennej zieleni. Flagowym zabytkiem Kamakury, który oczywiście też widzieliśmy, jest przekraczający wysokość 13 metrów posąg Wielkiego Buddy (odlany z brązu).
Możemy polecić hotel: Sunshine City Prince Hotel - w dzielnicy Ikebukuro w pn.-zach. części Tokyo. Warunki bytowania bardzo dobre, WiFi w pokojach, na dole sklep, bez wychodzenia z hotelu można uzupełnić napoje i inne niezbędne artykuły, nawet znaczki pocztowe (!).
kawusia6 | Ciut zazdroszczę- przepiękne zdjęcia i praktyczna oraz ciekawa relacja. Super :) |
AniaMW | Dzięki. Tak, było bajkowo :) Będą i kolejne odcinki (pewnie jeszcze ze 3 lub 4, bardzo dużo objechaliśmy) - gdy tylko czas mi pozwoli... Pozdrawiam! |
Antenka | Piękne zdjęcia,fajnie,że tak dokładnie przybliżasz egzotyczną Japonię.I te pięknie kwitnące wiśnie-cudo :) Musiało być bajkowo.Czekam na następne części z podróży :) Pozdrawiam. |