Osakę, podobnie jak Kyoto, odwiedzaliśmy w dwóch odcinkach. Za pierwszym razem mieszkaliśmy w hotelu (Plaza Osaka) w ścisłym centrum miasta, więc i zwiedzaliśmy głównie to, co blisko centrum. Przede wszystkim:
Umeda Sky Building - wieżowiec (173 m wysokości) przy głównym dworcu Osaki, zbudowany w 1993 roku;
Zamek - nazywany złotym lub brokatowym - którego budowę rozpoczęto w XVI wieku;
Także kolorową dzielnicę handlową - Dotonbori - pełną centrów handlowych, knajpek, popularnych w Japonii klubów karaoke i znany w Osace kryty targ o nazwie Kuromon, oferujący świeże towary, najwyższej jakości (zaczęło się niewinnie, rozmaitymi, apetycznie wyglądającymi owocami, warzywami, a dalej były już tylko morskie „koszmarki”, które w akwarium mogę oglądać z prawdziwą przyjemnością, jednak na stoiskach bazarowych - nie koniecznie). Zresztą, w tym względzie zupełnie różnię się od Japończyków, bo oni na odwrót: nawet obserwując piękne okazy pływające w akwariach, wyrażają swój zachwyt słowami: „jakie pyszne rybki!”...
No cóż, podróże kształcą. I to na każdym kroku.
Osaka - miasto portowe - wyraźnie odróżnia się od innych miast japońskich. Jest dużo bardziej kolorowa, otwarta, niektórzy mówią nawet że frywolna, niż np. „urzędowe” Tokyo, czy „tradycjonalne” Kyoto. Nam się w Osace bardzo podobało i dobrze się tam czuliśmy.
Będąc w Osace odwiedziliśmy też sąsiadujące z nią Kobe, słynące z produkcji sake. Poznaliśmy szczegółowo proces produkcyjny tego ryżowego trunku, była możliwość degustacji i zakupu u źródeł, w sklepie przyzakładowym.
Druga część pobytu w Osace przypadła na końcówkę naszej podróży po Japonii. Stąd wyjeżdżaliśmy powtórnie do Kyoto, ale i w samej Osace ciekawie spędziliśmy ostatni dzień pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni. Śniadanie można było zjeść - wreszcie - o przyzwoitej porze i do tego bez pośpiechu (do godz. 10-tej), do 11-tej wykwaterowanie z pokoi i złożenie bagaży we wskazanym miejscu na terenie hotelu i - dla chętnych - wyjazd na ostatnią wycieczkę fakultatywną: do Akwarium. Póki pamiętam, podam cenę tego wyjazdu: 3500 jenów (równowartość 115 zł) od osoby (w tym koszt biletów na pociąg i metro oraz wstęp do Akwarium). I to był strzał w dziesiątkę! Genialny, relaksujący sposób zagospodarowania ostatniego dnia przed bądź co bądź długą podróżą powrotną. A wrażenia z odwiedzin Akwarium niezapomniane. I choć w wielu takich miejscach na ziemi już byliśmy, każde z nich ma jednak swoją specyfikę, no i możliwość obserwowania zwierząt morskich - to zawsze duża przyjemność.
Wieczorem jeszcze możliwość odświeżenia się w hotelu, przejazd na lotnisko Kansai, 11 godzin lotu do Dubaju (odległość 7600 km), krótka - tym razem - przerwa na przemieszczenie się do następnego samolotu, cofanie zegarków, ostatnie 6 godzin lotu to już „zwykła formalność” i następnego dnia o godz. 11.20 czasu polskiego jesteśmy z powrotem na Okęciu. Dla nas taka godzina przylotu do Warszawy to ważna sprawa, bo spokojnie zdążamy na ekspres do Bielska i wieczorem już jesteśmy w domu. Co prawda Inter City to jeszcze nie Shinkansen, jednak ostatnie 350 km podróży pokonane bez przesiadki, w 4 godziny, to rezultat tu i teraz zupełnie nas satysfakcjonujący.
Zamek i akwarium.
Brak komentarzy. |