Brazylia jest krajem równie egzotycznym, co wielkim. Docierają do nas różne informacje na jej temat, często mgliste i z różnych źródeł. Na ich podstawie budujemy sobie obraz kraju w naszych głowach. Postanowiliśmy sprawdzić, jak to się ma do rzeczywistości.
Jedziesz do Brazylii? Na pewno nie wrócisz...
Podczas wstępnego etapu planowania podróży do Brazylii przeglądnęłam trochę książek i, na moje nieszczęście, wiele stron i forów internetowych. W pierwszym momencie, zaczęłam żałować, że mam już kupione bilety. Obraz Brazylii, który malował się z wielu wypowiedzi na forach mógł przerazić. Konkluzja, do której prowadził była jedna: najlepiej w ogóle tam nie jechać, bo mogę nie wrócić żywa, a w najlepszym wypadku wrócę, ale okradziona lub pobita. Zgadnijcie co? Wróciłam cała, zdrowa, w takim samym stanie, w jakim wyjechałam. Nie, nie w takim samym. W lepszym, bo bogatsza o nowe doświadczenia i przygody, których nie zapomnę do końca życia! Czas więc rozliczyć się z niektórymi wyobrażeniami i stereotypami, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Wrócisz z malarią albo jakąś inną tropikalną chorobą.
Zaraz, zaraz, przecież w ogóle nie wrócę... Owszem, na terenie Brazylii występuje zagrożenie malaryczne, ale tylko w obszarze Amazonii, zatem jeśli ktoś się tam nie wybiera, nie powinien się przesadnie martwić. Osoby, które przylatują do Brazylii z Europy nie muszą się na nic szczepić, natomiast szczepienie przeciw żółtej gorączce jest zalecane przy podróży do niektórych stanów, a wymagane jeśli wjeżdża się do Brazylii z krajów Ameryki, w których febra jest powszechna (m.in. Boliwia, Ekwador, Peru, Wenezuela). Jeśli nas to nie dotyczy, nie ma się co martwić na zapas, choć wiadomo, że lepiej być ostrożnym: nie pić nieprzegotowanej wody i dbać o higienę rąk oraz zwracać uwagę, co i gdzie się je. Jest zatem możliwy, a co więcej, realny powrót z Brazylii bez pamiątki w postaci choroby tropikalnej.
Jak nie malaria, to... niebezpieczeństwo czyhające na każdym rogu Rio.
Rio de Janeiro uznawane jest za jedno z najniebezpieczniejszych miast świata. Owszem, problem z przestępczością jest większy niż np. w miastach europejskich, ale nie jest tak, że nie można samotnie wyjść z hotelu z obawy o własne życie. Wiadomo, wchodzenie w niektóre fawele (dzielnice biedy) może być ryzykowne, ale wcale nie jest gwarancją, że coś złego się stanie. Trzeba być ostrożnym oraz uważać na siebie i swoje rzeczy - jak wszędzie. Przecież nie ma gwarancji, że nie zostaniemy okradzieni lub pobici przed własnym domu, bo - jak mówi powiedzenie - jak ktoś szuka guza, to go znajdzie. Ostrożności nigdy dość, ale nie można też przesadzić. Zatem jeśli ktoś czuje, że w fawelach nie będzie czuł się bezpiecznie - niech do nich nie wchodzi. Rio składa się także z innych, bezpieczniejszych dzielnic. Poza tym miasto staje się bezpieczniejsze i przyjaźniejsze turystom, ponieważ w 2014 roku gościć będzie Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, a dwa lata później Igrzyska Olimpijskie. Te zmiany widać głównie w ilości policjantów na ulicach i statystykach dotyczących przestępczości. Rio zmienia się więc na korzyść, co może trochę uspokoić tych, którzy chcieliby je odwiedzić, a do tej pory się bali.
Kraj biedny, ale przynajmniej tanio.
To stwierdzenie też nie ma wiele wspólnego z prawdą. Z jednej strony gospodarka Brazylii klasyfikuje się w pierwszej dziesiątce największych na świecie i rozwija się dynamicznie, a PKB na mieszkańca w 2011 roku wyniosło ponad 11 tys. dolarów. Z drugiej jednak strony ponad 20% społeczeństwa żyje poniżej progu ubóstwa. I to widać w dużych miastach (fawele są tego najlepszym przykładem). Mamy więc do czynienia z dużą nierównością pomiędzy bogatymi a biednymi i niewielką klasą średnią. Pomimo tych nierówności ceny produktów i usług są wysokie. Wiele osób, które postrzega kraje Ameryki Południowej jako tanie, może się rozczarować cenami w Brazylii. Większość towarów i usług jest droższa (czasem znacząco) niż w Polsce. Tańsze jest natomiast paliwo i papierosy. Zatem wybierając się do Brazylii, trzeba być świadomym, że nie będą to najtańsze wakacje.
Samba i capoeira na okrągło.
Tak jak Francja to kraj sera i winem płynący, tak Brazylia tańczy w rytmie nieustającej samby i capoeiry. No nie do końca... Owszem, w trakcie karnawału kraj zmienia się w roztańczone, kolorowe miejsce, ale w pozostałych częściach roku trzeba się mocno natrudzić, żeby znaleźć tańczących sambę na ulicach. Aby zobaczyć pokaz samby trzeba się wybrać do klubu, w którym takowe są organizowane. Tak samo z capoeirą - próżno szukać jej na ulicach, trzeba się pofatygować na specjalnie organizowane pokazy lub znaleźć jedną ze szkół i mieć nadzieję, że pozwolą się przyjrzeć treningom.
Sami Latynosi dookoła.
Jeśli ktoś spodziewa się widzieć tylko i wyłącznie ciemnoskóre i czarnowłose osoby, czeka go niemałe zaskoczenie. Obecna mieszanka etniczna w Brazylii jest wynikiem burzliwej historii tego ogromnego kraju. Ponad połowa mieszkańców to ludność biała i kreolska, prawie 40% stanowią Mulaci oraz Metysi, czarnoskórzy to ponad 6%, a pozostała mieszanka stanowi niecały 1%. Ulice, szczególnie w dużych miastach pełne są ludzi we wszystkich odcieniach skóry i większość z nich to potomkowie kolonizatorów i ludności, która przybyła do Brazylii w dawnych czasach i z różnych powodów. Są więc oni rdzennymi Brazylijczykami, a nie imigrantami, co może przyjść do głowy, kiedy się na nich spojrzy. W tych okolicznościach, turysta z Polski (również blondyn) nie będzie się wyróżniał i wyglądał na obcego (jak np. w krajach arabskich). Nieraz może usłyszeć na ulicy pytanie w języku portugalskim, bo nikomu nie przyjdzie do głowy, że ta osoba może nie być stąd. To fantastyczne uczucie, kiedy nie zwraca się na siebie uwagi innym wyglądem czy kolorem skóry, co bardzo często zdarza się podczas podróży w różne zakątki świata.
Jak się często okazuje w życiu, nie taki diabeł straszny, jak go malują. Stereotypy z reguły są negatywnie nacechowane i trzeba mieć tego świadomość zawsze, kiedy wybieramy się w podróż. Żeby nie dać się omamić, przyda się trochę chłodnego spojrzenia, zdrowego rozsądku, a przede wszystkim chęci obalenia mitów i zbudowania własnego wyobrażenia na podstawie rzeczywistych przeżyć w rzeczywistym kraju, a nie zasłyszanych haseł.
Brak komentarzy. |