Codzienny rytuał plażowania. Kolejny poranek na Francuskiej Riwierze. Zamiast złotego piasku, białe kamyki. Zamiast grzyw morza - tafla idealnego lazuru. Pastelowe barwy. I to światło, które od zawsze czaruje malarzy i fotografów.
Najpiękniejsza z najpiękniejszych
Najpiękniejszą lazurową plażę ma malutkie Villefranche-sur-Mer. Tęczowe miasteczko, jak z obrazka. Króciutka promenada nadmorska. Samochody suną po niej wolno. Tak, żeby na zakręcie nie wpaść prosto do morza. Na kilkunastu metrach natknąć się tu można na kolorową kapliczkę projektu J. Cocteau, restaurację z filmu z Robertem de Niro i porcik jachtowy. Kamieniczki w smakowitych kolorach - łososiowym, pistacjowym, mandarynkowym. Wąskie uliczki prowadzą schodami w górę i w górę. Wszędzie tajemne przejścia i zakamarki. Świetny klimat na spacer we dwoje. A potem - na kawę w zacisznym wnętrzu, które pomieścić może ledwie dwa stoliczki.
Do Villefranche zjeżdża towarzystwo z całej Riwiery, ale i z niedalekiej włoskiej Ligurii. Wystarczy wsiąść w lazurową kolejkę, która jeździ tunelami i półkami skalnymi nad samym brzegiem morza. Goście przybywają też statkami. Spore wrażenie robią transatlantyki z miastem ludzi wpływające dostojnie do krasnoludkowego portu. Kontrast z kolorowymi łupinkami kołyszącymi się na wodzie. Kto by przypuszczał, że port Villefranche jest najgłębszy na całej Riwierze. Ci, ze statków pozostają jednak na swoich pokładach. Villefranche to dla nich jedynie przystanek w drodze do Monaco. Dopiero tam zejdą na ląd.
Malownicze Menton, miasto cytrusów
Piękną plażę znajdziemy też w Menton - „podbródku” Riwiery, mieście graniczącym z Italią. Morze i góry w jednym kadrze. I jeszcze urocza, zabytkowa Starówka. Jeden z jej placów wysadzany jest otoczakami. Wygląda, jak kobierzec. Taki sam styl dekoracji ma przyportowy zamek Grimaldich, obecnie muzeum J. Cocteau. Mimo mozołu wielu schodów warto wspiąć się ponad Starówkę, na taras z widokiem - na morze, na miasto, na zieleń drzew cytrynowych.
Menton to miasto najbardziej hucznego lazurowego karnawału. Właśnie tu odbywa się festiwal cytrusów. Ulice skrapiane są zapachem a w paradach biorą udział niezwykłe powozy wykonane z pomarańczy i cytryn. Motyw cytryny jest zresztą wszechobecny - na tkaninach, flakonach perfum i ceramicznych ławeczkach w całym mieście. I jeszcze jeden smak Menton - owocowe sorbety! Nie mają sobie równych. Tutejsze lodziarnie prowadzą francusko-włoskie rodziny. Pewnie przechowują jakieś wielowiekowe receptury. Na melonowy sorbet warto przyjechać skądkolwiek.
Lazurowe perełki
Beaulieu sur mer - lazurowa piękność. Miasteczko z kameralną plażą, ekskluzywnymi willami i malowniczą posiadłością Rothschildów na cyplu (można ją zwiedzać!).
Cannes - słynne miasto znane - nieznane. Bo, biegną wszyscy co sił na Promenadę Gwiazd. A prawdziwych wielbicieli Cannes spotkamy gdzie indziej - w naprawdę urokliwym miejscu - na Starówce na wzgórzu.
Antibes - otoczone murami obronnymi, z niezwykłym Muzeum Picassa i Fortem Vaubana.
Cagnes sur Mer i jego tysiącletni gaj oliwny, w którym malował sam Monsieur Renoir.
Juan les Pins - świetna plaża i szaleństwo najlepszych lazurowych night clubów.
Miasteczka, jak perełki na lazurowym naszyjniku. Można jeździć kolejką i wysiadać na każdej przypadkowej stacji.
Na deser Nicea - stolica Riwiery
Tabliczki z nazwami ulic w dwóch językach - po francusku i prowansalsku. Prowansalski mikrokosmos. Lody rozmarynowe, lawendowe, z płatków róży. Laleczki w sukienkach w tradycyjne, prowansalskie wzory. Sklepy z lawendą, ze słynnymi aromatycznymi mydłami, ze słodyczami (znacie calisson - marcepanowe łezki szczęścia ?) i bibelotami dla wielbicieli starodawnego stylu. Barokowe kościoły i pałace ukryte w labiryncie wąskich uliczek. Galerie z dziełami zakochanego Chagalla i błękitnego Matisse’a. Architektura, jak z lukru.
Plaża długa, długa... A wzdłuż niej to, co jest właściwie kwintesencją Riwiery - nadmorska Promenada Anglików o klimacie dawnego kurortu. Wysadzana palmami, gwarna, pełna spacerowiczów, rowerzystów, rollkarzy i pięknie ufryzowanych czworonogów ze swoimi wiecznie młodymi damami. I słynne, niebieskie krzesła, na których można usiąść i zapatrzeć się w morze. Gdy zobaczyłem ten błękit i to światło, zrozumiałem, że jestem prawdziwym szczęśliwcem - tak pisał Henri Matisse. Jego nicejskie obrazy aż kipią radością uczestniczenia w święcie. Na nich znajdziecie odpowiedź na wszystkie pytania o to miejsce.
Brak komentarzy. |