Wielki Bazar w Stambule to nieodłączny element większości wycieczek do Turcji. Nic dziwnego, w końcu jest to jeden z największych bazarów na świecie i warty jest zobaczenia. Ale jak to zrobić, żeby nie stracić w nim majątku, nie zgubić się i co warto kupić na bazarze?
Wielki Bazar zaczął powstawać w 1455 roku na polecenie sułtana osmańskiego Mahmeda II Zdobywcy. Przez kolejne prawie 300 lat bazar ciągle się powiększał, aż w końcu w 1730 roku uzyskał ostateczny kształt. Wiele razy go odbudowywano ze względu na trzęsienia ziemi i pożary. Targowisko zajmuje powierzchnię 30 hektarów, na której znajduje się ponad 3 tysiące sklepów. Niektóre źródła podają, że liczba ta przekracza 4 tysiące. Do bazaru prowadzą 22 bramy, w środku oprócz sklepów znajdują się restauracje i kawiarnie, a nawet 4 fontanny. Sprzedawcy oferują właściwie wszystko. Począwszy od biżuterii, antyków i dywanów, przez odzież i wyroby skórzane, na przyprawach i milionach pamiątek kończąc. W labiryncie ponad 60 handlowych uliczek pracuje ok. 25 tysięcy osób. Dziennie przez bazar przewija się od 250 do 400 tysięcy osób!
Tłok.
Nie trudno sobie wyobrazić, że przy kilkuset tysiącach ludzi dziennie na bazarze panuje tłok. Szczególnie odczuwalny jest on latem, kiedy oprócz mieszkańców Stambułu na targowisku wręcz roi się od turystów. Warto pilnować swoich towarzyszy, bo w tak zatłoczonym labiryncie uliczek handlowych łatwo się zgubić.
Nagabywanie.
Tureccy sprzedawcy powinni udzielać lekcji swoim kolegom po fachu z innych krajów. Są mistrzami we wciskaniu kupującym rzeczy, których oni wcale nie potrzebują. Kreatywność w wymyślaniu coraz to nowych odzywek, aby tylko zaczepić i zainteresować towarem nie ma granic. Próby sprzedania naszyjników poprzez zapytanie - Hey beautiful, are you from paradise? (Hej piękna, jesteś z raju?) to norma. Sprzedawcy w lot wychwytują cechę, która nas charakteryzuje (dredy, wielki aparat, ciekawy ubiór czy uroda) i wykorzystują ją po to, abyśmy zostawili liry właśnie u nich. Nic dziwnego, konkurencja jest ogromna, zatem poprzeczka ustawiona wysoko. Czasem lepiej się uśmiechnąć albo udać, że się nie słyszy i pójść dalej, jeśli nas towar nie interesuje, bo wchodzenie w interakcję może się zakończyć... zakupem niechcianej rzeczy. Nawet się nie zorientujemy, w którym momencie ją kupiliśmy.
Targowanie.
Nie da się ukryć, że na Wielkim Bazarze nie jest najtaniej. Jeśli zależy nam na naprawdę okazyjnych cenach, lepiej udać się na mniejsze i mniej rozsławione wśród turystów targowiska. Niestety, popularność turystyczna wpływa wprost proporcjonalnie na wzrost cen. Dlatego też na bazarze można, a nawet trzeba się targować. Przede wszystkim dlatego, że ze względu na turystów sprzedawcy celowo zawyżają ceny. Po drugie dlatego, że jest to część kultury i rytuał, choć coraz więcej sklepów wywiesza kartki z informacją, że obowiązuje naklejona cena i nic wtedy nie utargujemy. W takiej sytuacji można przejść się kawałek dalej. Zapewne znajdziemy kolejnego sprzedawcę tego samego towaru. Być może on będzie skory do obniżenia ceny. Jak już wspomnieliśmy, targowanie się to cały rytuał. Kiedy klient wykazuje zainteresowanie towarem, sprzedawca zaprasza do środka, żeby pokazać całą gamę kolejnych wzorów i kolorów. Wchodzimy do środka i... już po nas! Przez najbliższe 20-30 minut będzie przekonywał, że to ręcznie zdobione, jedyne w swoim rodzaju, z najwyższej jakości materiału, i tak dalej. Oczywiście za tak dobry towar odpowiednio się płaci. Klient, który chce się targować, może zacząć nawet od 30% tej ceny. Spotka się to oczywiście ze śmiechem sprzedawcy, który ponownie zacznie podkreślać wszystkie walory towaru i kategorycznie nie zgodzi się na tak niską i niepoważną cenę. Warto wtedy wspomnieć, że jest się niezbyt zamożnym studentem z Polski (przecież legitymacji nie sprawdzi), budżet wakacyjny jest mocno ograniczony i nie stać nas na taki wydatek. Po kilkunastuminutowym, wzajemnym przekonywaniu się do swoich racji i zbliżania do akceptowalnej ceny, można powiedzieć, że więcej już naprawdę nie możemy zapłacić i udać się do wyjścia. Prawdopodobnie sprzedawca wyjdzie za nami i przystanie na nasze warunki. W taki sposób można nabyć interesujący nas towar za około połowę ceny. I tak niewątpliwy wysiłek włożony w zakup opłaca się, a satysfakcja jest ogromna.
Co warto kupić?
Bazar zimą a latem.
Co może niektórych zaskoczyć, Wielki Bazar to zupełnie inne miejsce latem i zimą. Nie tylko dlatego, że w sezonie jest większy tłok, bo przyjeżdża więcej turystów. Głównie dlatego, że sprzedawcy zimą nie są tak aktywni, jak latem. Pozostają w czymś w rodzaju letargu, odpoczywają. Nie znaczy to, że nie zagadują i nie namawiają do zakupu, ale nie robią tego tak intensywne, a czasem wręcz namolnie jak porą letnią. Z tego powodu odwiedzenie bazaru zimą jest przyjemniejsze i nie męczy tak bardzo jak w sezonie. Warto więc pomyśleć o zakupach na Wielkim Bazarze w czasie zmniejszonej aktywności sprzedawców.
Brak komentarzy. |