Samolot lekko podrygiwał, kiedy przypominające jeszcze chwilę temu kolorowe plamki samochody, zaczynaly przybierać znajomy kształt, krążąc wokół lotniska Tancredo Neves w Belo Horizonte - stolicy stanu Minas Gerais znanego w Brazylii ze znakomitych serów, górzystych terenów i zawrotnej liczby sześciu kobiet przypadających na jednego mężczyznę.
Dworzec
Belo Horizonte było moim pierwszym samotnie odwiedzonym miastem, stąd do dziś jawi mi się w głowie jako najsilniejsza inspiracja. Dworzec autobusowy w Belo Horizonte należy, zwłaszcza nocną porą do jednych z najbardziej obskurnych, dworców z jakimi przyszło mi mieć do czynienia. Przyjechałem późno, a po wyjściu z autobusu moje nozdrza uderzył dawno nie pamiętany swąd tropikalnego miasta. Poczułem się jak typowy gringo kiedy miejscowi bezdomni onieśmielali mnie swoim nachalnym proszeniem o monętę. Całości obojętnie przyglądał się znudzony otoczeniem policjant, a ja rozglądałem się nerwowo oczekując przyjazdu Reinaldo. Kiedy podjechał w typowym dla siebie agresywnym stylu, posyłając w kierunku jakby się wydawało znajomych włóczęg kilka krótkich epitetów poczułem się lepiej. Tym razem mi się upiekło.
Praca Sete
Główny plac Belo Horizonte zwany Praca Sete znajduje się na przecięciu głównych ulic miasta pomiędzy którymi znajduje się pomnik symbolizujący brazylijską niepodległość. Praca Sete jest miejscem spotkań wszelkiej maści mieszkańców Belo Horizonte, którzy obrali sobie głowny plac miasta za miejsce spotkań politycznych, artystycznych i towarzyskich. Pomiędzy gmachem banku i kilkupiętrowym budynkiem w którym mieszczą się wszelkiego rodzaju sklepy toczy się niekończąca się historia rozgrywająca się w centrum wielkiego miasta. Jak w centrum niemal każdej brazylijskiej metropolii, Belo Horizonte pełne jest bezdomnych i włóczęgów okupujących Praca Sete, którzy pod pretekstem sprzedaży różnej jakości biżuterii upijają się do nieprzytomności zaczepiając wszystkich w około. Ci najczęściej pogrążeni w miastowej rutynie, traktują porozkładanych wokoł delikwentów jako stały element otoczenia i zdają się nie zwracać na na włóczęgów większej uwagi. No moze poza pamiętaniem o trzymaniu odpowiedniego dystansu.
Parque das Mangabeiras
Górujący nad miastem Praca do Papa (Plac Papieża), stanowi swoisty przedsionek jednej z najbogatszych dzielnic miasta, sąsiadującej z rozsławionym Parque das Mangeiras. Kontrast dzielący warte grube miliony tworzone z nowoczesnych materiałów domy nie ustepujące rozmachem londyńskim apartamentom jest zatrważający. Cięzko uwierzyć, że dystans który dzieli dzielnicę Mangabeiras od Favelas, dzielący hollywodzki styl życia, wypełniony drogimi samochodami garaż, butelkę whiskey za poł brazylijskiej pensji, od kompletnej mizerii, w której wspomniana butelka jest raczej miejską legendą to jedynie 20 kilometrów, lub bardziej obrazowo pół godzinna przejażdżka miejskim autobusem. Stykamy się tu z jednym typowowych przykładów ogromnych dysproporcji społecznych, które są stałym nięodłącznym obrazem brazylijskiej rzeczywistości, pogłębiającym się z każdym dniem.
Favelas
Cięzko odróżnić od siebie większość favelas (Fawele). Zwłaszcza zabudowa nie różni się praktycznie niczym niezależnie od miasta w którym się znajduje. Favelas najczęściej rozróżnić można po stopniu niebezpieczeństwa. Favelas Belo Horizonte wydały mi się stosunkowo bezpieczne. Mimo moich częstych nocnych wypadów „w miasto” nigdy nie spotkało mnie nic poza kilkoma ciekawskimi spojrzeniami, co nie oznacza, że nie podskakiwałem słysząc odgłosy wystrzeliwanych zaledwie kilkaset metrów dalej kul, które miały rozwiązać kolejny z licznych miejscowych zatargów. Favelas z Belo pamiętam jednak z faktu niezwykłej i normalnej jak dla gringo popularności wśród kobiet, które zaczepiały mnie niestannie roztaczając swój latynoski czar. Miały jednak one swoją mroczną stronę. Każda z nich mogłabyć kobietą kogoś, komu w brazylii lepiej nie psuć humoru. Stąd z przezorności mając ponad dwadzieścia lat czułem się jak chłopiec przeglądający magazyn dla panów, rozglądający się nerwowo, czy nikt go nie przyłapie.
Brak komentarzy. |