Polska - TURBACZ - relacja z wakacji
moja przygoda z walentynkowej wyprawy na Turbacz. Tak, tak stary, łatwy co zdobycia Turbacz... Noc przed wyjazdem spędziłem na robieniu prezentu dla dziewczyny. przed wyruszeniem spałem może ze 3 h plus drzemka w autobusie. Dojechaliśmy do Nowego Targu, zapytaliśmy miejscowych który szlak jest przetarty i poszliśmy. Znaleźliśmy szlak, ale było na nim śniegu... pa pas. hmmm cóż, miał być przetarty, wiec pewnie skuter dojechał ale kawałeczek wcześniej. No i idziemy. brniemy i brniemy i wyczekujemy tego przetartego szlaku, ale nic. Zmęczyliśmy się dość mocno. Do plecaka miałem przytroczone 2 pary nart a w środku buty, woda, termos - ciężar niezły... Zrezygnowaliśmy. wróciliśmy do początku szlaku, ale spotkaliśmy turystów, którzy wskazali nam prawidłowy kierunek. Żółty szlak i do góry. przetarty fajnie więc pełni zapału idziemy do góry. Idziemy i Idziemy... Wcześniejsze zmęczenie dawało się we znaki. doszliśmy do 3/4 wysokości (połączenia ze szlakiem zielonym) i tam postanowiliśmy wracać - zaczynało się ściemniać (straciliśmy rano dużo czasu) ubraliśmy buty zapięliśmy narty i zaczęła się jazda w dół. Zabawa świetna, tylko nogi odrobinkę bolą. Dojechaliśmy do rozwidlenia. Przetarty szlak według mapy, schodził do miejscowości, która kompletnie nam nie pasowała bo nie było możliwości złapania transportu do domu. Nasz zielony szlak skręcał w kopny śnieg. Stwierdziliśmy, że to tylko może kawałek i pojechaliśmy... Dość szybko się zakopaliśmy. Zadziwiająco szybko zrobiło się ciemno, bardzo ciemno. Nie za bardzo wiedzieliśmy gdzie jesteśmy. Co z tego, że mieliśmy mapę, jak jedynym źródłem światła była komórka. W śniegu byliśmy po pas. Nie szło się ruszyć ani w jedną ani w drugą stronę. Co robić? Cóż trzeba schować dumę do kieszeni i wezwać pomoc. Sięgam po komórkę - no tak po którymś z upadków na nartach komórka się rozczłonkowała. Miała niestety taką wadę, że można było ją włączyć jedynie igłą, bo odpadł guziczek za to odpowiedzialny. Spoko, jest przecież komórka mojej dziewczyny Smile jedna kreska baterii i chyba 12 gr na koncie, świetnie. próbujemy: 601 100 300 dodzwoniliśmy się. bateria szybko padła. rozgrzaliśmy baterię w rękach, próba 2: no tak nie ma środków... Na szczęście Gopr dzwoni do nas. Po kilku próbach (bateria cały czas sie wyładowywała) dogadaliśmy się mniej więcej i po niedługim czasie przyjechał po nas skuter. Zwieźli nas na dół, poczęstowali herbatką i powiedzieli, że latarki zapomnieć w góry to grzech kardynalny, Od tamtego czasu nie ruszam się na szlak bez latarki. Gdybyśmy ją mieli zauważylibyśmy, że niedaleko był przetarty szlak, który wcale nie schodził na drugą stronę góry jak mniemaliśmy... Wszystko dobrze się skończyło. Turbacz darzę dużym sentymentem i chętnie tam wracam Wink
Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Porady i ważne informacje
zabrać latarkę :)
Komentarze: