Gdańsk - po raz kolejny... i mam nadzieję, że wcale nie ostatni. Zawsze lubię tam wracać. Żyję się jakby inaczej; spokojnie. Dobra komunikacja łącząca całe Trójmiasto, wiele znanych (ale i sekretnych) miejsc do oglądania; pyszne smażone ryby nad Motławą i w Jelitkowie... nawet pogoda chciała mi uprzyjemnić ten pobyt. Temperatury 34 stopnie czyli jak w Hurgadzie lub Sharmie. Ha - żyć nie umierać.
Na pierwszy ogień wzięłam Długi Targ i z przyjemnością wpatrywałam się w odrestaurowane kamieniczki; zwłaszcza tę z okienka której wychyla się panienka opisana przez Deotymę :) Dwór Artusa i Neptuna ciągle obok siebie przyciągają aparaty fotograficzne turystów z całego świata. Niedaleko kusi cukiernia Sowy, mmmm te słodkości mogą powalić na kolana każdego; ja też się nie oparłam. W ogóle Długi Targ to jedna z najpiękniejszych ulic Gdańska. Ulice te były świadkami wielu parad; uroczystości - chociażby tak znanego Jarmarku Św. Dominika z wieloletnią tradycją. Swego czasu miejsce to nosiło nazwę „Drogi Królewskiej” gdyż od roku 1457 właśnie tędy do Gdańska wjeżdżali monarchowie. Przy końcu ulicy zauważymy postać Neptuna wznoszącego się nad fontanną. Zabytek ten od 1663r uświetnia to miejsce i stał się jednym z symboli miasta. W części północnej koniecznie należy zobaczyć przepiękną ulicę Mariacką z kościołem, Wielką Zbrojownią, Żurawiem.
Będąc na wybrzeżu nie wolno koncentrować się tylko na zabytkach Starego Miasta. Kusi także Oliwa z przepięknym gotyckim kompleksem pocysterskim. Park z palmiarnią ( troszkę teraz zapuszczoną), a zwłaszcza Katedra Oliwska z XIII wieku z organami, które w chwili powstania uchodziły za największe w Europie warte są poświęcenia jeśli nie całego dnia, to na pewno kilku godzin.
No i Sopot - nie tak odległy od Gdańska, a jakże kuszący molem, plażą, kawiarniami - których jakby coraz więcej. Szkoda, że do Gdańska mogę „wpadać” tylko raz do roku.
Brak komentarzy. |