To była podróż jak co roku - w góry. Już po 2 razach w Zakopanym, 1 w Krynicy Zdroju (ale byłem mały i mało pamiętam), 3 razach na Słowacji trafiło ponownie na Krynicę Zdrój.
W góry wyjechałem z rodziną o godz. 06.00 rano i zajechaliśmy tak około 14.00. Poszliśmy na obiad i po pysznym obiedzie i po podróży samochodem to na pierwszy dzień został tylko odpoczynek i rozpakowywanie. Na drugi dzień ruszyliśmy na stok Słotwiny ... po jeżdżeniu na nartach trzeba oczywiście zjeść oscypka czy kwaśnicę - typowo góralskie dania. Potem powrót do domu i taksówką na miasto. Krynica jeszcze super oświetlona - taksówkarz mówił, że świąteczne dekoracje trzymają przeważnie do końca lutego.
Pochodziliśmy trochę po mieście i na kolację do restauracji Hydropatia. Trzeci dzień był taki sam, tylko bez miasta i restauracji. Czwartego dnia zmiana z nart na łyżwy i nawet parę godzinek na łyżwach to jest strasznie męczące. Następnie do gospody u Krakowiaka na kolacje. Piąty dzień narty, szósty łyżwy i tak na zmianę, a szóstego dnia poszliśmy na spacer i postanowiliśmy zajrzeć do pubu Adria. Posiedzieliśmy krótko bo wszystkim chciało się spać i siódmego dnia wyjazd o 04.00 rano do domu. Podsumowując była to fajna podróż!
Stoki:
Bary, puby i restauracje w Krynicy:
Inne sporty i zabawy:
Lodowisko - kryte na hali i otwarte tylko że na krytym prawie ciągle grają w hokeja i tak z kilkanaście godzin w tygodniu jest dostępne dla amatorów. Można oczywiście na trybunach oglądać mecze hokejowe (też super sprawa). Lodowisko pod gołym niebem jest zawsze otwarte :)
Taksówki są dostępne zawsze i wszędzie i dowiozą cię gdzie tylko chcesz :)
Pogoda - był mróz -10 °C i ciągle padał śnieg (nieustannie dniami i nocami) tylko w ostatni dzień przestało padać. Taka pogoda to nic jak się siedzi w domu, a jak się jest cały dzień na dworze to katastrofa... ale z drugiej strony lepiej tak niż jak by się śnieg rozpuszczał.
Dojazd - Z Warszawy przez Radom, Kielce i Tarnów jedzie się około 6 i pół godziny.
Brak komentarzy. |