W marcu zaczęliśmy zastanawiać się gdzie spędzimy tegoroczne wakacje. Zastanawialiśmy się nad Grecją, Włochami i Turcją. Ja oczywiście też nad Tunezją i Egiptem ale rodzice kategorycznie zaprzeczyli . Znajomi z tym że byli już w Turcji bardzo nas na nią namawiali. A my że nie byliśmy no to ok . I tak decyzja padłą na Turcję z biurem podróży Wezyr Holidays.
W Kwietniu zaczęło się szukanie hotelu itp. i tak pod koniec kwietnia, po konsultowaniu się z biurem podróży padło na hotel Turan Prince Residence 5*, i jeszcze w kwietniu wczasy zostały zarezerwowane.
Gdy nadszedł wreszcie upragniony 19 czerwca, wstaliśmy o godz. 1.00 w nocy. Szczerze to ja spałem tylko 2 godz. Jeszcze ostatnie dopakowania, przygotowanie i o godz. 2.00 w nocy wyjechaliśmy z domu do Warszawy. Na lotnisko zajechaliśmy przed 4.00 rano. Ja już nie miałem humoru gdy weszliśmy na lotnisko ponieważ może już to wspominałem nienawidzę latać samolotem! Wylot do Antalyi mieliśmy równo o godz. 6.00 rano, jak przeszliśmy te wszystkie odprawy to tylko czekaliśmy na samolot. Lecieliśmy liniami Enter Air i lot przebiegł naprawdę dobrze.
Zalecieliśmy na turecki czas na 9.40 rano i cieszyłem się bo jeszcze cały dzień przede mną. Pierwsze wrażenie gdy wysiedliśmy z samolotu - gorąco i duszno, ale właśnie dzięki temu poczułem że jestem na wakacjach! zawsze te pierwsze wrażenie jest najwspanialsze!
To co mnie zdziwiło - z lotniska nie odebrał nas rezydent. Nie wiem czy to tak jest w Turcji czy co ... włożyliśmy bagaże do autokaru, wsiedliśmy i w drogę do hotelu. Zajechaliśmy do hotelu, wszystko dobrze i fajnie. Ten facet który odebrał nas z lotniska powiedział tylko że nasza rezydentka ma na imię Żaneta i że będzie jutro na 9.30 (nie dał nr. tel.). Hotelowy boy zabrał nam walizki i postawił wrogu w holu, a w recepcji powiedzieli że nasze pokoje są sprzątane i że proszę przejść do restauracji na obiad. Idąc do restauracji przechodziliśmy przy basenie ... podobało mi się bardzo! I tak przeszliśmy do restauracji jeszcze nie wiedząc co nas czeka!
Po zjedzeniu obiadu koleżanki wrzuciły mnie w ciuchach do basenu ... nie uwierzycie, woda była ciepła jak zupa więc ja mówię no co i kąpie się w ciuchach :) Gdy już wszyscy znajomi dokończyli jeść, przeszliśmy do tej recepcji po pokoje. Na początku podeszli znajomi, którzy mieli wykupione 2 pokoje 2-osobowe. Podchodzą, a w recepcji dają im jeden 4-osobowy. No to zaczęli z recepcjonistami gadać że mieli wykupione dwa to jak oni mogą im dawać jeden. Jeszcze my wszyscy przy średniej znajomości angielskiego! A oni mówią że oni nie mają dla nich pokoju i tyle! No to my chcieliśmy zadzwonić do rezydentki ale przecież nie mamy numeru, a w recepcji też nie było! Ale znajomi wykłócili i dali te 2 pokoje! potem podchodzą inni ludzie, a nie uwierzycie że oni wysłali ich do innego hotelu! Wysłali ich do Turan Prince World, no niby tez Turan ale do innego! Ci ludzie dali nam kartkę żeby dać ją jutro rezydentce! A na tej kartce pisało żeby ona na nich czekała bo oni na pewno przyjadą. Ci ludzie zdenerwowani pojechali do tego hotelu! Podchodzimy my! Zszokowani troszeczkę co z nami zrobią?! Podchodzimy, a oni wysyłają nas do bungalowów po drugiej stronie ulicy ... ponadto dopłacaliśmy w biurze podróży po 200 zł., żeby być w budynku głównym ... no i co dawaj w kłótnie! Ludzi przed recepcją jak mrówek i wszyscy kłócą się! Wszyscy w szoku, przerażeni, jak to możliwe?! Żebyśmy zapłacili i za to co zapłacone tego nie mieli! Numeru do rezydentki brak, to co, dzwonimy do biura podróży. No takich bajek to jeszcze nie grali. Wszyscy tam kipią z nerwów. Rozmawiamy z biurem podróży, a oni mówią że nic nie mogą zrobić, ale żebyśmy poprosili w recepcji że oni na pewno mają numer do recepcjonistki! No i dali nam ten numer, ale mądra recepcjonistka nie odbiera. Już 2 godz. takiego stania pod recepcją i kłótni. Dobra dali nam pokój po wielu staraniach w tym budynku głównym, ale nikt sobie takiego czegoś nie wyobrażał. Następni znajomi - im też dali pokój w bungalowach i nie było innej opcji! A głupi recepcjonista mówi że tam jest taki sam standard.
No dobra, więc nasza paczka dostała już coś po 3 godz.! Pierwsi znajomi poszli do pokojów tych dwóch - mieli wszystko dobrze na szczęście ! :) Potem my poszliśmy i okazało się, że mamy na parterze ale piętro nie jest ważne. Ale widok z balkonu mamy na mur zarośnięty gąszczami, a zza tego muru przez całe 24godz. na dobę coś huczy, ale już nie chciało nam się z nimi kłócić i zamieniać. Ale powiem wam co mieli drudzy znajomi w bungalowach. Wchodzą a tu nie ma gdzie walizki postawić. Nora zupełna (a mówili w recepcji, że taki sam standars jak w budynku głównym), ciocia usiadła i myślała że się popłacze. Szafa malutka, wszystko małe, jest tylko gdzie spać. Ale dopiero stało się jak weszli do łazienki. Patrzą wszystko spoko, odkręcają prysznic i katastrofa rączka się oberwała, a leci gorąca woda! Oni byli z dzieckiem 1,5 roczku, dziecko w płacz, ciotka wodę zakręciła! Wzburzeni byli strasznie i raz, dwa do recepcji i mówią „To jest ten sam standard? To to jest nora dla kota a nie dla ludzi”, a ludzie tam jeszcze stali, ale obiecał im recepcjonista, że jutro rano na 100% dostaną pokój w budynku głównym przy nas! Normalnie takie nam powitanie zrobili na początek, na pierwszy dzień, że szok! Ale co zrobisz? A ja na to mówię „róbcie co chcecie, ale ja zakładam kąpielówki i idę nad basen”. No i jak wszyscy doszli to emocje trochę opadły, no i pierwszy dzień był troszkę katastrofalny.
Drugiego dnia wstaliśmy i poszliśmy na spotkanie z rezydentką , ona mówi że powie to co ma powiedzieć i zaraz idzie walczyć i ich tak to powiedziała „opieprzać” za pokoje. Ale nagle wparowali ci co dali nam kartkę żeby jej dać że oni przybędą. I zrobili tej rezydentce taką awanturę i mówią tak: „Pani tu gada o wycieczkach, a my nie mamy pokoi! Natychmiast do recepcji! Cały rok się pracuje żeby na wczasy pojechać, a tu już jeden dzień zmarnowany! Raz!” Tak do tej rezydentki, a ona wzięła wszystko i poszła z nami wszystko załatwiać. I na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a nam już kamienie z serc spadły.
Ja byłem bardzo nastawiony na wycieczkę do Pamukkale! I trzymałem się przysłowia „Kto nie widział Pamukkale, ten nie widział Turcji”, a nikt nie chciał ze mną jechać, ale na szczęście namówiłem mamę na tą wycieczkę . No i poszliśmy do rezydentki i dowiedzieliśmy się, że ta wycieczka jest jutro czyli we wtorek i w sobotę (a my w niedzielę wracamy) więc wybraliśmy na jutro! Cieszyłem się niesamowicie że zobaczę cud natury - wapienne tarasy. No i dziś poleżeliśmy jeszcze nad basenem, poopalaliśmy się (ja się spiekłem) , pokąpaliśmy się, a wieczorkiem wyszliśmy z hotelu i poszliśmy na targ, który był niedaleko (z 50 m. od hotelu), pochodziliśmy kupiliśmy trochę pamiątek i innych głupot, ja sobie klapki :) i wróciliśmy do hotelu.
Następnego dnia (wycieczka do Pamukkale). Wstaliśmy za późno więc biegiem się uszykowaliśmy i szybko do recepcji. Wyjechaliśmy z pod hotelu o 6.00 rano i czekała nas męcząca 5-godzinna podróż. Mieliśmy 3 postoje, w tym śniadanie. Jak zajechaliśmy do Pamukkale poszliśmy z mama kupić sobie czapki bo zapomnieliśmy zabrać, a słońce nieziemsko grzało. Na początku przeszliśmy zwiedzać ruiny starożytnego miasta Hierapolis. Pochodziliśmy trochę przy ruinach, zobaczyliśmy amfiteatr i posłuchaliśmy o nim ciekawostek i przeszliśmy do basenu Kleopatry :) Ruiny zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Przy basenie Kleopatry dostaliśmy 2 godz. czasu wolnego właśnie na basen Kleopatry, wapienne tarasy i jak ktoś chciał, na dalsze zwiedzanie na własną rękę Hierapolis :) 2 godz. to nie tak dużo na tyle do zobaczenia, więc odrzuciliśmy dalsze zwiedzanie ruin agory itd. w Hierapolis.
Byliśmy przy basenie Kleopatry więc zaczęliśmy od niego. Basen mówią że odmładza o 10 lat. i jest z tym związana pewna legenda :) basen jest piękny, na około rosną kwiaty i inna roślinność, a w basenie na dnie są właśnie kawałki ruin które wystają nad wodę ... ale ten wspaniały wystrój niszczą ludzie których jest w tym basenie gromada! Woda w basenie śmierdzi ale jest lecznicza ... porobiliśmy z mamą zdjęć pokąpaliśmy się i przeszliśmy do wapiennych tarasów! Cieszyłem się gdy zobaczyłem Pamukkale ... dawało mi to taką radość, że mogę zobaczyć miejsce, które jest słynne na całym świecie! Uśmiech od ucha do ucha i niesamowity widok, niestety tylko połowa tarasów była z wodą a reszta niestety była sucha. Ludzi też było, ale nie tak dużo jak w basenie Kleopatry :). Takie piękne widoki, chodzenie jak po śniegu przy temperaturze powyżej 40 stopni dawało radość! Oczywiście zdjęcia, fotki, aparat poszedł w ruch. Jeszcze wysmarowanie się wapnem, ostatnie parę fotek i musieliśmy już iść, bo to co dobre i piękne szybko się kończy :( Jeszcze pod prysznice opłukać się i umyć po wapnie i tej leczniczej śmierdzącej wodzie z basenu i ruszamy w drogę powrotną. Pamukkale to naprawdę cud którego nie da się opisać słowami. Do hotelu wróciliśmy na 22.00.
Czwarty dzień wyglądał podobnie jak drugi - leżenie nad basenem, opalanie się (ja już mniej po tym spaleniu się, bo mnie ramiona strasznie piekły). Uwaga - w środę była najwyższa temperatura przez cały tydzień, o godz. 13.00 termometr pokazywał aż 41 stopni. Potem też poszliśmy na plaże wykąpać się w Morzu Śródziemnym (bardzo słonym, a zarazem ciepłym). I nadszedł wieczór, wypisałem pocztówki, kupiłem znaczki i poszedłem na pocztę wysłać. Potem kolacja, animacje i spać.
W Czwartek wstaliśmy na śniadanko poszliśmy nad basen oczywiście kąpiele w cieplutkim baseniku, szaleństwa na zjeżdżalniach, potem obiadzik, spacerek po plaży i wpadliśmy na pomysł! A był on taki żeby zjeść szybko kolacje i pojechać do centrum Side na kolację i na zakupy. Pomysł się udał, do centrum Side mieliśmy 15 km.
Wzięliśmy 2 busiki i pojechaliśmy, zszokowało mnie to jak oni tam jeżdżą - szybko, nieuważnie, trąbią, gwałtownie hamują. No katastrofa (i ma nie być wypadków przy takiej jeździe). Do Side zajechaliśmy na piękny zachód słońca i zrobiliśmy fotki oczywiście :). Potem przeszliśmy na taką ulicę pełną sklepów i barów ... a kolorowo tam było, bardzo fajnie. Pochodziliśmy po sklepach, butikach itd. właśnie tam odkryliśmy że skór i futer nie opłaca się już kupować! Potem poszliśmy do restauracji, która była na piętrze nad jakimiś sklepikami. Była ona otwarta, ale trochę pod dachem. Po raz pierwszy zobaczyłem taki fajny kebab, był on w takiej butli na takim stojaczku i na tym stojaczku był ogień tak że w tym dzbanku kebab się gotował. Potem przychodził kelner i górną część dzbana na około stukał młotkiem, a ta górna część odeszła, w środku gotował się kebab. Bardzo ciekawe (zdjęcie w galerii). Po posiłku wzięliśmy busik i pojechaliśmy do hotelu.
Piątek (przedostatni dzień) spędziliśmy na kąpieli w morzu i plażowaniu :) Ciągle widziałem jak ludzie latają parasailingiem, a ja ciekawiłem się gdzie oni to wykupują. Gdy się po rozglądałem zobaczyłem budkę z napisem Parasailing. Oj myślałem że oszaleję, strasznie się cieszyłem i umówiliśmy się z tatą, że jutro pójdziemy. I tak na plażowaniu zleciał piątek + wieczorna dyskoteka.
A w Sobotę czekał nas niestety ostatni ale fajny dzień. Rano nad basenem, a po południu Parasailing. Gdy byliśmy nad basenem, zobaczyliśmy że facet idzie z małpą zatrzymał się i krzyczy: „foto”, „foto”! Ja od razu pobiegłem i zrobiłem sobie zdjęcia z szympansem, potem wybraliśmy jedno i kupiliśmy :) Następnie poszliśmy na plaże i podeszliśmy do budki parasailingu i powiedzieliśmy że chcemy lecieć, a oni wzięli kasę i od razu zakładają nam kapoki, potem przechodzimy na motorówkę, taka małą i z niej na taką dużą, która już nas będzie ciągać :) Na motorówce jest facet który robi zdjęcia, gdy zapieli nam takie pasy, rozłożyli spadochron, to zacząłem się stresować :) Ta motorówka była duża, a z tyłu nie miała obręczy (płotka) i my siadamy z tyłu tej motorówki, oni nas przypinają do spadochronu i ruszają, a my siedząc zsuwamy się z motorówki i w górę! Emocje niesamowite! To jest coś tak wspaniałego, że nie da się tego opisać ... niesamowite przeżycie i do tego taki prześliczny widok z góry że szok! Potem oni motorówką płyną przy brzegu i my lecimy nad plażą, a oni żeby dodać emocji zniżają nas, zniżają nas, my lecimy nad parasolami, ludzie nas za nogi łapią, machają, potem znowu w górę, znoszą nas nad wodę i ściągają. Na prawdę bardzo, bardzo polecam! Następnie ten facet, który robił zdjęcia nam je pokazuje na laptopie i można kupić ile się chce, ja kupiłem całą płytę :) Ale na razie ona mi nie działa na komputerze więc na zdjęcia z parasailingu musicie troszkę poczekać, ale po niedzieli będą. Następnie pełni emocji przyszliśmy nad basen trochę poleżeliśmy i poszliśmy na kolację, potem już po raz ostatni nad morze i tak smutno się zrobiło gdy wracaliśmy do pokoju.
W Niedzielę wracaliśmy do rzeczywistości niestety. Gdy nadeszła pora wejścia do samolotu nie bałem się wcale, start był w miarę, lot też, ale nagle mówią że proszę zapiąć pasy bo zbliżamy się do lądowania, no wszystko spoko gdy nagle szum silników ucichł. Słuchajcie ja przerażony co się stało?! Ten samolot zaczyna manewrować i się trzęsie i się kręci, rusza, a ja już w szoku, cały się trzęsę, trzymam tatę za rękę, a ten normalnie i w górę i w dół i na boki i manewruje i tych silników nie słychać, ja zacząłem obawiać się o życie ... lądowanie było okropne, ale jak już po wysiłkach był na ziemi to mi kamień z serca spadł i mówię: „o boże ja żyje!”. Wszyscy w szoku i brawa dla pilota, a ja ani nie klasnąłem bo tak lądować to jedna wielka masakra! Wchodzimy do autobusu, a idą faceci w czarnych kombinezonach i patrzą w te silniki ... i nie wiem czy coś się stało, ale jakby to tak się w trakcie lotu stało to po nas! To straszne ja normalnie bym udusił tego pilota, ale cieszę się, że żyje a z tatą powiedzieliśmy że do linii lotniczych Enter Air już nigdy nie wsiądziemy!
To jest najdłuższy opis podróży jaki dodałem bo to były wspaniałe wakacje pełne wrażeń ! :)
Dużo! Zaczynając od:
Inne mniejsze miasteczka turystyczne, takie jak:
Duże miasta:
Cuda natury i miejsca ciekawe przyrodniczo:
Zacznę od sprawy poruszania się w Turcji
Taxi, busy, i ich środki komunikacji - trzeba pamiętać żeby jeszcze przed podróżą ustalić cenę podróży z kierowcą. Turcy jeżdżą jak szaleńcy, trąbią, szybko jeżdżą, gwałtownie hamują itd. co mnie bardzo zdziwiło. Normalnie z nimi jeździć to katastrofa!
Druga sprawa to sklepy
Turcja to kraj podróbek i każdy powinien to wiedzieć. Uwaga szczególnie w sklepach jubilerskich, ponieważ mogą oni mówić, że to złoto, a naprawdę jest inaczej. Rezydenci zawsze powinni poruszać tą sprawę - będą mówić o certyfikatach na złoto właśnie u jubilera i takich tam. Targowanie oczywiście dozwolone. Ale uwaga, nie wszędzie wypada się targować, ale to też informacja którą otrzymacie od rezydentów.
Mówiono że w Turcji warto jest kupować skóry i futra. Otóż proszę państwa to się zmienia, ponieważ ceny już są coraz to podobniejsze jak w Polsce, a nie raz nawet wyższe!
Uwaga teraz co do kupowania drobnostek - jeżeli macie dolary lub euro, a tak jest najczęściej, to na mniejsze wydatki lepiej wymieniać na liry. To z powodu tego, że np. chcesz coś kupić, pytasz się ile euro, a sprzedawca mówi np. 5! Pytasz się ile dolarów, a on też 5! A to pewna różnica, dlatego na małe wydatki najlepiej wymieniać na liry!
Sprawa napiwków - oczywiście bardzo mile widziane, ale też proszę nie przesadzać!
Mówi się że z Turcji trzeba przywieść „oko proroka”. Turcy bardzo wierzą w moc oka, gdyż strzeże ono przed złym spojrzeniem. I jest tak, że trzeba je podarować osobie lub otrzymać od kogoś, bo jak samemu się sobie kupi, to ono traci moc! Mówi się też, że trzeba je zawiesić w domu albo nad drzwiami albo na przeciwko drzwi!
W Turcji bardzo popularna jest też chałwa której ja osobiście nienawidzę! Jak i herbata (mają oni bardzo mocną).
Słonce i temperatura w Turcji - proszę zwrócić uwagę na to, że tam są bardzo wysokie temperatury (w nocy spada do ok. 27 stopni, a od godz. 11-14 są najwyższe temperatury, które mogą osiągać nawet do 42 stopni) - tak jest w czerwcu, to co dopiero w lipcu czy w sierpniu. Więc przypominam o wysokich filtrach. I nie myślcie tak jak ja, że „mam ciemną karnację to mi 6-stka (filtr) wystarczy!”. Ja tak myślałem i co? Pierwszy dzień, a ja spalony. Potem piecze itd. smarowanie kremem żeby tylko skóra nie zeszła, a i tak teraz z ramion mi schodzi! No cóż, a potem smarowałem się tu gdzie spiekłem 50-tką, a tak to 30-stką! Bardzo proszę o tym nie zapomnieć! A nie martwcie się, że się nie opalicie. Moja mała siostra codziennie była smarowana 50-tką, a jest murzynek bambo! No i nie będę wam takich rzeczy pisał, bo to jest normalne, że jak jest tak gorąco to trzeba dużo pic itd.
Jeżeli jeszcze jakieś pytania to proszę na prv. ;)
Brak komentarzy. |