Oferty dnia

Polska - Cztery Pory Roku w moim Ogrodzie:)) - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - Cztery Pory Roku w moim Ogrodzie:))
Jest takie pewne mądre, chińskie przysłowie:

” Jeśli chcesz być szczęśliwy przez chwilę:
- napij się wina;
Jeśli chcesz być szczęśliwy przez rok:
- ożeń się:);
Ale jeśli chcesz być szczęśliwy przez całe życie:
- załóż Ogród! ”

i ja się pod tymi słowami podpisuję rękami i nogami:)), (no może poza tym ożenkiem:)), trwa to jednak znacznie dłużej jak tylko rok :))....

Tym więc razem nie będzie to żadna podróż związana z pakowaniem, tymi wszystkimi emocjami, przygotowaniami ani wreszcie z samym wyjazdem;

Tym razem zabiorę Was w małą podróż do mojego własnego ogrodu....., na punkcie którego mam kompletnego fioła:)) , (chyba to mój drugi bzik po travelmaniactwie:)), a więc zapraszam wszystkich wielbicieli roślin i ogrodowych klimatów do mojego małego świata w opcji makro w czterech odsłonach z wszystkich pór roku........

Zakładanie ogrodu, zwłaszcza dużego, to dość spore wyzwanie, szczególnie jak wszystko od początku projektuje się i sukcesywnie realizuje samemu. Wie o tym każdy, kto kiedykolwiek zetknął się z takim wyzwaniem; i czy jest to ogród przydomowy czy działka rekreacyjna, to właściciel takowych ”włości” wie ile z tym jest zachodu i roboty!:))

Nie myslę tu oczywiście o małych przydomowych ogródkach na niewielkich miejskich działeczkach, bo to jest zupełnie inna skala jeśli mamy do czynienia z 4 metrowym paskiem ziemi wokół domu, ale jeśli działka jest duża, albo wręcz wielka (jak moja) to wcześniejsze marzenia o błogim wypoczynku na zielonej trawce i wyłącznie rekreacyjne spędzanie wolnego czasu - z czasem oddalają się w siną dal....., bo nie starcza go już na wypoczynek, ponieważ cały czas jest huk roboty!!! :); duży ogród bowiem to jest dosłownie neverending story....:))

Oczywiście aż tak źle to nie jest:)), jest czas i na grilla i na leżak i na duże przyjęcia barbecue; i na kawki w cichym zakątku ogrodu zwanym u mnie ” Światynią Dumania”:)) i na moje ulubione bieganie boso latem po rosie o poranku, ale to wszystko w zasadzie możliwe jest dopiero teraz, po kilku latach stałego i mozolnego zagospodarowywania, sadzenia, pielenia, przycinania, przesadzania, aranżowania powierzchni ogrodowej, dzielenia jej na różne strefy itd, itp....

Najpierw aż głowa boli co i gdzie zasadzić? jakie i ile tych roślin kupić? gdzie to wszystko kupić? jak przywieźć takie ilości roslin? itd... , bo z dużym ogrodem jest taki problem, że jak potrzeba kupić np. tuje, to nie 20 sadzonek, tylko 200!, jak trzeba kupić korę to odrazu 100 worków!, jak żwirek do skalniaków i ścieżek - to nie woreczek, tylko tonę!; I to jest główną wadą posiadania dużego ogrodu, bo poza przestrzenią, ma się niestety związany z tym huk roboty i wymaga to wszystko ogromnych nakładów finansowych.

Na początku nasze nowo nabyte roślinki są uroczo wdzięcznie małe, ale szybko rosną i potem z przerażeniem patrzymy jak to wszystko nam się wymyka z pod kontroli i zaczyna się w przerażającym tempie rozrastać; w panice więc przesadzamy, zmieniamy roślinom miejsce, całą koncepcję, przeprojektowujemy wcześniejsze pomysły, kupujemy coraz większe sekatory do cięcia tych bujnie rozrastających się pędów, które maja coraz to grubsze gałęzie, itd...

Potem dochodzi jeszcze wielkie nasze rozczarowanie jak uświadomimy sobie nasżą totalną niewiedzę w tej materii: zaczynamy się dziwić dlaczego to uschło, tamto się nieprzyjęło, cos tam zmarniało albo kiepsko nam rośnie, cos innego żre jakaś wstrętna mszyca czy inny szkodnik, a na pięknym krzewie, który sporo kosztował pojawiły się jakieś gąsiennice, które wcinają liście jak zając kapustę:)). No cóż... tak to bywa jak mieszczuch zapragnie nagle zabawić się w ogrodnika:)) i nie ma na początku bladego pojęcia - co z tym wszystkim począć!

Po jakims czasie uczymy się naszego ogrodu coraz bardziej, a w zasadzie to on sam - uczy nas siebie. Z biegiem lat wiemy już w której części działki mamy lepszą czy gorszą glebę, wiemy już które rośliny lubią stanowisko nasłonecznione, zacienione, osłonięte przed wiatrem; które wymagają żyznej, wilgotnej ziemi, a które mogą sobie rosnąć na piachu; wiemy już co to jest strefa przemarzania i dlaczego zmarzły nam piękne glicynie; wiemy już które rośliny potrzebują chochoła na zimę, znamy się już sporo na środkach ochrony roślin i ich stosowaniu, znamy nawet łacińskie nazwy większości gatunków rosnących na naszym terytorium; i wiemy też że najbardziej pracochłonny w ogrodzie jest trawnik! - niby to tylko zwykła trawa, ale jednak utrzymanie jej w ”angielskiej” kondycji wymaga wiele zachodu.

Decyzja o porzuceniu dotychczasowego miejskiego życia w wygodnym mieszkaniu w bloku i zamieszkanie we własnym domu z tak dużym ogrodem - na początku wydawała się nam nigdy niekończącą się sielanką,,,,, a dopiero potem doszło do naszej świadomości, że ta przyjemnośc kosztuje wiele czasu i wyrzeczeń i że to jest non stop autentyczna praca.
Może nie jest to jakaś specjalna udręka czy harówka, bo to w końcu przyjemność i obydwoje to uwielbiamy, ale doglądać trzeba wszystkiego bez przerwy.

My z mężem mnóstwo rzeczy w ogrodzie robimy sami i nie jesteśmy zwolennikami zlecania firmom zewnętrznym projektowania ogrodu od zera i potem jego realizacji; bo znacznie większą frajdę sprawia nam samodzielne wyzwanie jakim jest zakładanie ogrodu od zalążka; doglądanie tego wszystkiego i urządzanie, patrzenie jak to wszystko rosnie i kwitnie. Nie lubimy, żeby nam ktoś obcy planował i urzeczywistniał swoje wizje na naszej własnej, prywatnej przestrzeni.

Poza tym takie profesjonalne projektowanie i zakładanie ogrodu przez firmy tego typu, zabiera już na samym wstępie całą największą przyjemność w tworzeniu, w kreowaniu wizerunku ogrodu od tzw ”dziecka”. To nic , że potem widzi się pewne błędy: że coś urosło za wielkie, albo zostało posadzone w złym miejscu, że nie przewidzieliśmy gdzieś doprowadzenia światła, itd...; dziś w czasach gdzie centra ogrodnicze rosną wszędzie jak grzyby po deszczu na wszystko jest rada: coś za dużego zawsze można wyciąć i dosadzić w to miejsce coś odpowiedniejszego, a lampy ogrodowe istnieją również solarne:)), więc nie ma problemu z doświetleniem ciemnego zakątka nocą.

Ogród to nie jest park ani skwer miejski; nie lubimy takich założeń typowych, schematycznych, ze szpalerem iglaków wokół działki przy ogrodzeniu i trawnikiem po środku; wolimy podziały na rózne strefy: wejściową, prywatną, kwiatową, rekreacyjną, leśną, biesiadową, gospodarczą, miejsce dla psów, miejsce na drewutnię itd.... i najlepiej jak ogród nie jest tak odrazu cały podany ”na tacy” i widoczny do ogarnięcia za jednym spojrzeniem.
Mając duży ogród trzeba trzeba do niego iść...:) i za każdym zakrętem wyłaniają się nam inne zakamarki; i to jest dla nas najbardziej fascynujące

Gotowy projekt ogrodu i fachowe założenie go przez firme trwa w sumie bezdusznie szybko: najpierw jest plan i jego zatwierdzenie, piotem wybór roślin zaproponowanych przez fachowców, jego realizacja i na koniec ogromna kasa i kropka:));
U nas jest trochę inaczej.... u nas trawnik się zakłada i sieje a nie kupuje gotowy z rolki, nasz ogród powstaje powoli, etapowo i przede wszystkim latami..... potrzebuje więc mnóstwa czasu, ale wymaga też i nieco serca, bo w naszym przypadku ogród to jakby kawałek nas samych, to nawet jakby trochę nasze dusze; tak więc z ochotą zakładamy rekawice na ręce, bierzemy grabie, szpadle, sekatory w dłoń i maszerujemy do pracy w ogrodzie! :))

Ja z roślinami gadam...:)) głaszczę je, pieszczę, czule do nich przemawiam, a one się odwdzięczają swoim pięknem, natomiast przykładowo trawa z rolki to nie jest obiekt do ”rozmowy” :)))

.
Dziś, w naszym ogrodzie rośnie sporo dużych drzew z gatunków rodzimych, sporo krzewów ozdobnych, krzewów kwitnących, mnóstwo przeróżnych gatunków iglaków, bylin, roślin jednorocznych i dwuletnich, cebulkowych, wrzosowatych, pnących, pojemnikowych itd....

Dziś nasz ogród ma nieco ponad 10 lat (my mieszkamy z nim 9, ale pierwsze sadzenia robiliśmy już na etapie budowy domu) i jak na jego wiek jest wyjątkowo wybujały; sosny, świerki, brzozy, młode dęby i jarzębiny są już tak wysokie, że wyglądają na kilkanaście lat więcej. W części leśno-zagajnikowej ogrodu, gdzie rosną duże drzewa mamy coroczne grzybobranie:)), ale to dosłownie!, nie jakiś tam grzybek w barszcz, ale cała micha grzybów szlachetnych; czasami to dość już mamy zup grzybowych, sosów grzybowych i duszonych mięs z grzybami:)), a teraz właśnie zaczął się u nas ”wysyp” i wystarczy co 3 dni (szczególnie po deszczu) przejść się na mały spacer po ogrodzie, żeby znaleźć kilkanaście dorodnych okazów:), poza prawdziwkami, podgrzybkami, maślakami i koźlakami rosną u nas też czerwone muchomory, których nie tępimy ze względu na eko system i równowagę w biologii:))

Kiedyś na początku mojej ogrodowej przygody, zaczęłam bawić się w użytkowy warzywniak, ale szybko doszło do mojej świadomości, że bez zastosowania chemii, niczego konkretnego nie uda mi sie wyhodować; sałata żółkła, rzodkiewki żarły na potęge jakieś robale, a drzewa owocowe rodziły owoce w wersji mikro:)), daliśmy więc sobie z tym spokój, bo sypane czy pryskane warzywa i owoce to można kupić w zieleniaku:), dlatego dziś nasz ogród jest już wyłącznie rekreacyjno-ozdobny.

Po kilku latach do naszego ogrodu zaczęły wprowadzać się różne stworzenia: ptaszki i inne zwierzątka; dziś mamy tu mnóstwo ptaków sezonowych i całorocznych, są żabki, ślimaczki, jaszczurki, krety (a jakże! ), czasami z lasu przybłąka się jakiś jeż i zamieszka na krótko w igliwiu pod świerkiem, dopóki psy go nie wyniuchają :)) (potem jeż jest w ciężkim stresie, więc kończy się zapakowaniem go do pudełka i wywiezieniem do lasu:)), czasem przyleci jakiś dzięcioł, dudek, zawieruszy się wiewiórka, a stałe gniazda sójek, srok i synogarlic mamy od ładnych kilku lat. W tym roku np. mieliśmy chmare motyli, ale to dosłownie!, i to nie tylko pazie przylatujące do budlei Dawida, ale głównie admirały.

Nasze dwa psy (owczarki niemieckie) przez te wszystkie lata zdążyły niestety nieco nadwątlić wygląd ogrodu; pies to jest wierny przyjaciel człowieka, ale zupełnie nie rozumie (nawet taki mądrala jak owczarek) po co jego pańci i pańciowi te wszystkie krzaczory? i dlaczego nie mozna wszędzie biegać i sikać? :):):)

Pies obsikiwał więc iglaki, które na dole schły na potęgę, a nasza suka kopała doły jakby była na zawodach kopania dołów:))! :)), ale, że potrzeba jest matką wynalazków: zaaranżowaliśmy więc w końcu wyspy roślin, które sadziliśmy w grupach, zestawiając je ze sobą wysokością, pokrojem i barwą, oraz porą kwitnienia a ziemia pomiędzy nimi została wyłożona agrowłókniną, grubą warstwą przysypana korą i ograniczona kamieniami jako umownym, niskim płotkiem; to poskutkowało na tyle, że psy nie wkraczały już więcej na terytorium takiej ”wyspy” i wszystko rosło w znacznie lepszej kondycji.

Dziś nasze ogrodowe prace ograniczają się już (poza pielęgnacją trawników) w zasadzie tylko do cięcia wybujałych gałęzi, strzyżenia i nadawania odpowiedniego pokroju roślinom, które mają tendencje do zbyt bujnego rozrastania się, tyle, że ogrodowy paradoks polega na tym, że im bardziej tniesz - tym wszystko bujniej Ci rośnie! :):):))

Teraz jesteśmy w fazie architektury ogrodowej, czyli powstają pergole, altany, murowany grill i wszystkie elementy małej architektury ogrodowej; (ostatnio kupiliśmy nawet wędzarnię:)) i będziemy uczyć się wędzenia własnych wyrobów:));

Ogród tak naprawdę nidgy nie jest skończony!, on cały czas się zmienia, ciągle coś się w nim robi, ulepsza, poprawia, tnie, kosi, maluje i tak bez końca..., ale w sumie to bardzo przyjemna praca dająca nam obojgu mnóstwo satysfakcji i radości i niepozwalająca się nigdy za długo nudzić:))

Mam nadzieję, że WAS tą ogrodową opowieścią nie zanudziłam......
Zapraszam więc na małe foto- garden party.....:))


Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: piea / 2013.08
Komentarze:

myszka
2013-09-04

Narazie tylko zarzuciłam okiem ale muszę dokładnie obejrzeć galerię w domu. Fotki śliczne, mnogość fauny i flory ... ach super masz ogródek.

AniaMW
2013-09-03

Wcale się nie dziwię, że możesz mieć fioła :)))
Dzięki za udostępnienie nam Twojego ogrodowego zacisza... pełnego pięknych roślin i fruwających gości.