Zapewne byliście już kiedyś w Żelazowej Woli; niektórzy jeden raz, inni wielokrotnie, a Ci, co dotąd nie mieli okazji tu przyjechać, to z pewnością słyszeli o miejscu narodzin naszego największego lub z pewnością najbardziej znanego kompozytora, ponieważ wiedza na temat miejsca narodzin Fryderyka Chopina była nam wkładana do głów już od wczesnych lat Podstawówki.
Ja w Żelazowej Woli byłam ostatnio strasznie dawno temu, a teren wokół Dworku trudno było nazwać wtedy ogrodem czy parkiem, bowiem straszyły tu wtedy straszne chaszcze i zaniedbane krzaczory rosnące w nieładzie i w zielsku po pas. Tylko stary drzewostan zdradzał jeszcze, że kiedyś to miejsce musiało być zieloną sielankową idyllą otaczającą romantyczny dworek.
Sam dworek był przez lata już wielokrotnie remontowany i poddawany różnym innowacjom; istniejące tu Muzeum działa od ponad 100 lat, ale otoczenie Dworku i sam park był zaniedbywany przez całe lata i aż krzyczał o to żeby go podnieść do dawnej świetności; park wymagał gruntownej rewaloryzacji i adaptacji na potrzeby i samego muzeum i celów turystycznych, gdzie główną ideą było połączenie obsługi coraz większego współczesnego ruchu turystycznego z zachowaniem elementów historycznych.
Park doczekał się w końcu całkowitej rewitalizacji w 2010 roku na 200-setną rocznicę narodzin Chopina, więc już od 4 lat cieszy oczy odwiedzających i to o wszystkich porach roku.
Podczas rewaloryzacji parku zasadzono w nim kilkadziesiąt tysięcy nowych roślin w nowych aranżacjach, a stare drzewa - pomniki przyrody - poddane zostały opiece konserwatorskiej.
W parku zaprojektowano też całkiem nowe pawilony częściowo stopione z murem ogrodu: pawilon wejściowy z kawiarnią i salą multimedialną, budynek ochrony, pawilon z kasami, małą salą wystawienniczą i wypożyczalnią audio przewodników, z restauracją i muzeum- wszystko jednak w nowoczesnej szklanej bryle współczesnej architektury.
Mimo, że nowe budynki są niemal w całości przeszklone na ogród, dzięki czemu otwierają się w stronę malowniczego otoczenia, to jednak ich współczesna architektura moim zdaniem nie współgra z otoczeniem i z charakterem samego miejsca.
Nie wiem, jakimi wizjami kierują się architekci takich miejsc, ale o ile sam Park świeci dziś blaskiem większym niż jego pierwowzór, o tyle te nowe budynki nie wtapiają się w otoczenie wprowadzając nieświadomych turystów wręcz w osłupienie, bo Ci co znają z rycin, choćby ze szkolnych książek wizerunek chopinowskiego dworku, nie spodziewają się tutaj takiej współczesnej awangardy.
Ja odbieram takie elementy architektury nie jak udane połączenie starego z nowym, co już na samym wstępie jest założeniem dość trudnym, ale jak kiczowate dziwolągi psujące całość wrażenia otaczającego miejsca; dla mnie to coś jak kontrowersyjna szklana piramida na dziedzińcu Luwru w Paryżu. Po prostu nie dość, że nie pasuje, to jeszcze psuje atmosferę miejsca..., ale to są moje subiektywne wrażenia, bo mnóstwo osób lubi jednak takie połączenia i w niczym im to nie przeszkadza.
Teraz jednak może wypadałoby wrócić do tematu Żelazowej Woli i zrobić choćby króciutki wstęp/zarys historii, choć z pewnością zainteresowani tym tematem i miejscem nieco głębiej, znajdą ciekawsze i bardziej rzetelne informacje, choćby w sieci.
Rodzice Chopina poznali się właśnie tutaj, u Państwa Skarbków do których ów majątek wówczas należał.
Matka przyszłego kompozytora Justyna z Krzyżanowskich, jako uboga szlachcianka rezydowała akurat w dworze, pomagając w gospodarstwie w zamian za tak zwany wikt i opierunek czyli utrzymanie i dach nad głową, zaś ojciec mającego się dopiero narodzić Fryderyka - Mikołaj Chopin przybył właśnie z Francji i został zatrudniony we dworze u Państwa Skarbków jako guwerner dla ich dzieci.
Po ślubie państwo Chopinowie zamieszkali w oficynie dworskiej gdzie 1 marca 1810 r. przyszedł na świat Fryderyk Chopin. Dzieciństwo małego Fryderyka nie było jednak związane z Żelazową Wolą, ponieważ już jesienią tego samego roku rodzina Chopinów przeniosła się z kilkumiesięcznym synkiem na stałe do Warszawy.
W późniejszych latach jednak Chopinowie wraz z synem kilkakrotnie odwiedzali Skarbków, z którymi długo utrzymywali przyjacielskie stosunki głównie podczas świąt i letnich wakacji. Młody geniusz już wówczas dawał „koncerty” w ogrodzie, gdzie wzbudzał zachwyt w mieszkańcach i przyjaciołach Dworu.
Dziś przechadzając się alejkami pięknego, nowego Parku zewsząd słychać wokół z dyskretnie poukrywanych głośników - cudowne chopinowskie polonezy, mazurki, nokturny i etiudy.
W niedzielę , 5.X.2014 kiedy odwiedziliśmy Żelazową Wolę, dworek był jednak zamknięty dla zwiedzających, ponieważ akurat trwały jakieś drobne prace remontowe, ale cieplutki jesienny dzień i przepiękna, słoneczna pogoda i tak bardziej sprzyjała spacerom po parku przy dźwiękach chopinowskich utworów i z szelestem złotych liści pod stopami niż zwiedzanie muzealnych wnętrz i spoglądanie na nuty, które na papierze nijak do mnie nie przemawiają....:)).
ALEKJE | Bardzo tam ładnie, niestety nie miałam okazji być w tym pięknym miejscu i ciesze się że mogłam pospacerować z Tobą :) pozdrawiam i miłego dnia życzę :) |
iwonka | ja byłam w ŻW jeszcze z wycieczką szkolną, słyszałam, że to miejsce zostało odnowione i na Twoich zdjęciach to widać. |
hooltayka | Pięknie pokazałaś Żelazową Wolę jesienią...nawet usłyszałam muzykę Fryderyka.. |