Do Białegostoku trafiliśmy jak zwykle na zbyt krótko. Nie zwiedzaliśmy tego miasta w typowy sposób, tylko dosłownie wpadliśmy tam na trochę w drodze do Białowieży. Ograniczyliśmy się więc tylko do spaceru po ogrodach francuskich pałacu i do spacerów wokół ścisłej strefy serca miasta.
Już wjeżdżając do Białegostoku i kierując się w stronę centrum można zauważyć, że to zaskakująco ładne miasto; jest bardzo czysto, wszystko jest takie uporządkowane, zadbane, a piękna, niska zabudowa od razu przykuła mój wzrok.
Miasto jest ciekawie położone; sporą część jego powierzchni zajmują tereny zielone a jego klimat w niczym nie przypomina klimatu wielkich miast. Te wszystkie parki i skwery oraz bliskość lasów, w tym Narwiańskiego PN znajdujących się tuz przy granicach miasta tworzą tu specyficzny mikroklimat.
Nie będę Wam oczywiście opisywać historii tego miasta, bo zdecydowanie za krótko tu byliśmy, żeby zdążyć zobaczyć nawet to, co najważniejsze, ale warto wiedzieć kilka istotnych faktów; otóż prawa miejskie to miasto posiada już od ponad 300 lat, a do jego rozwoju przyczynił się głownie jeden z największych polskich magnatów -Jan Klemens Branicki, związany mocno z tym miastem i regionem.
Sam spacer wokół uliczek znajdujących się przy rynku pozwoli zauważyć wiele pięknych budynków w przeróżnych stylach architektonicznych, a wzrok przykuwają dość rzadkie w innych regionach Polski kamienice zdobione ciekawymi malaturami (obrazy malowane farbami na tynkach zewnętrznych).
W stolicy Podlasia poza naszymi rodakami mieszkają wymieszane ze sobą mniejszości narodowe, głównie Białorusini, Rosjanie i Tatarzy, których podobno żyje tu wciąż ok 2000 osób. Taka mieszanka jest kulturowym tyglem, co widać w mieście poprzez świątynie różnych wyznań czy tematycznych knajpek regionalnych. Może właśnie ten czynnik był powodem, dla którego Ludwik Zamenhof- białostocczanin z urodzenia rozpoczął pracę nad stworzeniem uniwersalnego języka - esperanto.
Wśród najważniejszych i najpiękniejszych zabytków Białegostoku należy oczywiście wymienić Pałac Branickich będący najcenniejszym zabytkiem miasta, zwany pięknie Wersalem Podlasia.
Bez wątpienia jest to jedna z najlepiej zachowanych rezydencji magnackich epoki saskiej w naszym kraju, w której murach obecnie mieści się Uniwersytet Medyczny. W Pałacu jest niewielka część udostępniona zwiedzającym w pomieszczeniach Auli Wielkiej, Kaplicy i holu głównego, gdzie możemy podziwiać Muzeum Medycyny i Farmacji.
Pałac otoczony jest pięknie utrzymanym ogrodem z rzeźbami, fontannami, altanami, żwirkowymi alejkami z francuskimi wzorami nadanymi przez starannie strzyżone bukszpany.
Poza Pałacem w mieście jest mnóstwo innych ciekawych obiektów do zwiedzania, wiele budynków sakralnych, pięknych, starych kamienic i tak naprawdę można by tu przyjechać na osobny weekend na 2 pełne dni i zapewniam, że nie będziemy się tu nudzić.
W mieście jest bardzo dużo młodych ludzi, co widać na ulicach i w licznych pubach, ogródkach piwnych i kawiarniach, co jest zapewne związane z faktem, że znajduje się tu sporo uczelni wyższych, a więc w właśnie rozpoczęty kolejny rok akademicki życie studenckie w sobotni, październikowy wieczór ożywa tu w sposób bardzo wyrazisty:).
Poszliśmy do Katedry popodziwiać jej wnętrza, ale odbywa się tu właśnie ślub, więc dyskretnie robimy kilka fotek i nie chcąc zakłócać spokoju młodej parze i gościom wycofujemy się idąc spacerkiem w stronę Placu Kościuszki, na środku którego stoi dumnie białostocki, barokowy Ratusz, który, co ciekawostka nigdy nie był siedzibą tutejszych władz miejskich, bo pełnił funkcje stricte handlowe, jako hala targowa pełna kramów; obecnie Ratusz jest siedzibą Podlaskiego Muzeum Podlaskiego z galerią malarstwa i jednym z punktów otwartego tu 7 lat temu Szlaku Dziedzictwa Żydowskiego Białostocczyzny.
Spacerujemy wokół rynku, przyglądamy się fasadom kamienic; dziś wieczorem będzie się tu odbywał koncert Lombardu, bo pod Ratuszem montują scenę i kręci się mnóstwo policji i straży miejskiej; pod katedrą natomiast zbierają się tłumy, okazuje się że odbywa się tu dziś demonstracja narodowościowa przeciw przyjmowaniu uchodźców i na TAK dla polskich repatriantów przymusowo przesiedlonych w głąb Rosji podczas wojny i tuż po niej.
Idziemy jeszcze do Cerkwii Św. Mikołaja; mamy szczęście, bo akurat zaczyna się nabożeństwo w prawosławnym obrządku jak na cerkiew przystało. Przyglądamy się z ciekawością; dla nas to dość osobliwe przeżycie, szczególnie, że już na pierwszy rzut oka widać różnicę całego obrządku. Ludzie przychodzą się tu naprawdę modlić i gołym okiem widać tę żarliwość i prawdziwą głębię.
W Białymstoku jest cała masa wspaniałych zabytków których nie obejrzeliśmy i ciekawych miejsc do których nie dotarliśmy tym razem: piękne cerkwie i sobory, Pałac Lubomirskich czy choćby urokliwy Pałac Hasbacha- tutejszego fabrykanta, cudne Planty, czy dzielnica Dojlidy - wciąż jeszcze czekają na nasze odkrycie.
Przypomniał mi się jeszcze dość istotny „szlak” manufaktur i fabrykantów, który również warto odkryć, choc większość tych manufaktur marnieje i bardziej straszy niz zachwyca, ale trafiają się też takie perełki jak Pałacyk Beckera zbudowany w stylu francuskiego renesansu, który miał szczęście i znalazł prywatnego nabywcę, który zapewne przywróci mu dawny blask.
Tyle jeszcze tu czeka wspaniałych miejsc...., ech, tylko kiedy to wszystko zobaczyć?
Zrobiło się jednak dość późno aby jeszcze coś zwiedzać, przed nami jeszcze ok 100 km do celu; wracamy więc do samochodu, który zostawiliśmy pod Pałacem; zgłodnieliśmy nieco, więc idziemy jeszcze coś przekąsić i w totalnych ciemnościach wyruszamy w dalszą drogę, a do Białowieży dojeżdżamy już nocą.
Brak komentarzy. |