Oferty dnia

Polska - Przeurocze to Roztocze - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - Przeurocze to Roztocze
Ach Roztocze… cudna, malownicza kraina w południowo-wschodnim narożniku naszego kraju..... jednak sporo ludzi pyta mnie: a co to jest? – a gdzie to jest? okazuje się, że niektórzy nawet nie słyszeli o czymś takim jak Roztocze... :), dacie wiarę (???)

Dla nas - pierwsza myśl: to wspaniałe, jeszcze dzikie lasy pełne mokradeł i piaszczystych wąwozów, wspaniałych ukrytych w leśnym gąszczu niewielkich rzeczek, potoczków i strumyczków, nad którymi trwa bujne, leśne życie..., mnóstwo ciekawych rezerwatów przyrody z malowniczymi trasami pieszymi, urzekające widoki na pofałdowane pola, rozlewiska i dopływy Wieprza i cała masa niewielkich rzeczek z progami rzecznymi zwanymi tu potocznie szumami, wokół cisza, spokój i ptasi świergot, a!i jeszcze roztoczańskie koniki polskie i drewniane domki jakie miały kiedyś nasze prababcie, takie z z czerwonymi pelargoniami kwitnącymi na parapecie okienek, które zdobią misternie dziergane na szydełku niciankowe firanki.…. do tego wszystkiego mnóstwo szlaków pieszych i rowerowych, szeroka oferta dla miłośników spływów kajakowych, smaczna regionalna kuchnia, lokalny browar zwierzyniecki i bliskość Zamościa ….- takie są mniej więcej pierwsze skojarzenia miejsca jakim jest Roztocze, co czyni ten zakątek naszego kraju miejscem niezwykle klimatycznym i atrakcyjnym dla miłośników spędzania wolnego czasu „aktywnie i w plenerze”.

Dla nas to była w zasadzie pierwsza wizyta na Roztoczu (nie licząc wcześniejszych pobytów w Zamościu) – a co my tam robiliśmy? i po co w ogóle tam pojechaliśmy?

A no, to tak z tęsknoty za pustymi, niezadeptanymi jeszcze przez turystów rejonami – wędrujemy sobie tak z zamiłowaniem po różnych miejscach Polski w poszukiwaniu takich właśnie spokojnych leśnych ostoi, tak cichych, że zamiast wielkomiejskiego hurgotu - tutaj słychać naprawdę jak wiosną trawa rośnie, jak kogut zapieje, jak pies zaszczeka, a latem słychać klekot bocianów i żabie koncerty; teraz za to - jesienią – słychać jak liście z drzew lecą i szeleszczą migocząc w słońcu….. a o tej porze roku - bociani klekot zastąpiły niesamowite klangory odlatujących żurawi… - byliśmy dosłownie urzeczeni widokiem dziesiątek kluczy żurawi a w każdym z nich po 50-100 osobników (osobiście liczyłam) – fenomenalny to widok i niesamowite przeżycie jak tak szybują nad głową całe żurawie kolonie!

Na Roztocze wybieraliśmy się już od jakiegoś czasu….; tak na poważnie zamarzyło nam się jechać tam, odkąd 2 lata temu wróciliśmy z Podlasia totalnie zauroczeni kresowymi klimatami. Nasze plany jednak się trochę plątały i jakoś nie udawało nam się tu wyskoczyć na te kilka dni.

W tym roku „zasadzałam” się już na to Roztocze od wiosny, ale zawsze coś po drodze przeszkadzało; a na wrzesień to już mieliśmy nawet klikniętą rezerwację i to na cały tydzień! …, pozostawało tylko czekać i planować trasy…. no ale jak już się doczekałam to znowu zonk, wrrr … bo tegoroczny wrzesień był bardziej listopadem i zaskoczył nas wszystkich zimnem, deszczem i czarnymi chmurami - buu…. rezerwacja więc została odwołana, a ja zostałam z podpisanym i zatwierdzonym urlopem.....no i co tu robić? - zamieniliśmy więc Roztocze na Korfu i na krótko uciekliśmy z tej Krainy Deszczowców; ale jak tylko w połowie października synoptycy zaczęli trąbić o nadchodzącym ciepełku i słoneczku – to nawet się nie zastanawialiśmy i - albo teraz albo nigdy i w końcu po małych ”perturbacjach” udało nam się w końcu powitać Roztocze w kolorach złotej, polskiej jesieni…:)

Wędrowaliśmy tam pięknymi leśnymi szlakami, gdzie poza podziwianiem przyrody, kupowaliśmy orzechy na przydrożnych straganach, próbowaliśmy lokalnych miodów i zbieraliśmy też grzyby (głównie podgrzybki, które nie rosną u nas na działce), które w tym roku obrodziły wyjątkowo obficie; odwiedziliśmy oczywiście ciekawy Zwierzyniec (gdzie nawet zamieszkaliśmy w fajnym pensjonacie) oraz niewielki Szczebrzeszyn z obowiązkowym zdjęciem pod pomnikiem chrząszcza i z ciekawą synagogą. Zachwycaliśmy się urodą Szumów nad Tanwią w Rezerwacie Ścisłym - (dla tych co nie byli nigdy wcześniej na Roztoczu- tylko wspomnę, że szumy - to takie unikatowe progi rzeczne);
My pokonywaliśmy nasz szlak od strony Suśćca, gdzie rozpoczynamy marsz szlakiem niebieskim. Mijamy najpierw samotny, największy szum na potoku - zwanym Jeleń, potem szlak przechodzi w żółty a dalej zaczynają się mniejsze „wodospadziki” i aż w końcu dochodzimy do całej serii wodospadów-szumów składających się aż z 24 progów – w wiosce Rebizanty. To właśnie tutaj mamy te najpiękniejsze fragmenty doliny potoku Jeleń i rzeki Tanwii - chronione w rezerwatach ”Nad Tanwią. Łazimy sobie tutaj dowolną ilość czasu, robiąc zdjęcia i szeleszcząc liśćmi pod stopami. I od tego miejsca nie idziemy już dalej tylko robiąc tył zwrot przy Źródełku Miłości wracamy tymi samymi szlakami, którymi tu dotarliśmy ( nasz skrót mierzył w porywach ok 10 km; cała pętla szlaku nad Szumami dookoła- to dystans 17 km do przejścia; więc te 7 sobie skróciliśmy :).

Kolejny dzień to kolejne szwędanie się po okolicy; troszkę znów połaziliśmy po Zwierzyńcu jak zwęszyliśmy szlak architektury drewnianej (szlak Borek) ; troszkę też pokręciliśmy się po okolicznych wioskach w poszukiwaniu malowniczych starych domków jak babcine chatki, ale z przykrością stwierdzam, że Roztoczańskie tereny tego regionu obfitują już w mnóstwo nowych domów, które architekturą zupełnie już nie nawiązują do tego co tu się kiedyś budowało; młodzi ludzie chcą mieszkać w nowoczesnych wygodnych domach i takie chatki, w których mieszkali ich dziadowie – siłą rzeczy już im nie wystarczają i nie ma się co dziwić. Dlatego jeżdżąc po malutkich wioskach tego regionu zauważamy, że chatki prababci stoją sobie jeszcze gdzie-niegdzie co jakiś czas pomiędzy nowymi, eleganckimi domami w stylu „współczesnym”; i będą tak stały dopóty - dopóki się nie zawalą….., więc siłą rzeczy budownictwo roztoczańskie, to coś- co już nieuchronnie powoli zanika…..; na Podlasiu takich kresowych wiosek jest jednak dużo więcej i tam są to całe drewniane wioski wyglądające jak żywe skanseny, z jakimś od czasu do czasu trafiającym się rodzynkiem: nowym i zupełnie innym domem; tu na Roztoczu jest odwrotnie: te drewniane, stare domy – to już jest zanikający element krajobrazu; podobnie zresztą wyglądają prace na polach – trwa właśnie zbiór buraków cukrowych i wystarczy okiem sięgnąć, żeby zobaczyć co i raz jakiegoś wielkiego John Deera na polu podczas pracy, co nie jest tu wcale rzadkim widokiem, bo znacznie rzadziej idzie spotkać chłopa z furmanką i koniem :) niż jakąś toyotę hilux stojącą na miedzy przy drodze :) ; mam więc wrażenie, że trzeba spieszyć się żeby poczuć jeszcze ducha roztoczańskich pól i łąk….. ale i tak jest pięknie….

Przede wszystkim trwa tu posezonowa cisza… wakacyjni turyści dawno już wyjechali ale z rozmów z gospodarzami wynika, że i nawet latem w pełni sezonu nie ma tu jeszcze jakiegoś szturmu/ najazdu turystów na taką skalę jak w Tatrach, czy w Sudetach. Roztocze, mimo, że z roku na rok jest coraz popularniejsze i coraz chętniej odwiedzane, pozostało jeszcze jakby nieco dziewiczym rejonem i niech tak zostanie jak najdłużej….. zanim i tu utworzą się gigantyczne kolejki do szumów na Tanwii :):):)

Kolejnego dnia wybraliśmy się do dość ciekawego i urokliwego miejsca jakim jest Rezerwat Czartowe Pole na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego w okolicy wsi Hamernia żeby zanurzyć się w leśne, pełne mroków i tajemnic czarcie zakamarki gdzie tylko woda szumi, wiatr wieje, drzewa trzeszczą i … echo leśne niesie jak czasem czart się śmieje …. to tyle legenda:) - a prawda mówi tyle, że jest tu naprawdę urzekająco pięknie; woda naprawdę szumi, wiewiórki brykają nad głowami wysoko w koronach wiekowych drzew, zaskrońce wiją się pod stopami, po bokach grzybki rosną, a las pachnie tak, że jesteśmy prawie pijani od nadmiaru zbyt czystego powietrza:) - podziwiamy więc te leśne ostępy i napawamy się urodą spotkanej tu ruiny starej papierni Zamojskich,(no może nie jest to zbyt malownicza ruina, ale stoi w takich chaszczach i jest tak gęsto porośnięta w lesie, że przywodzi na myśl jakąś kambodżańską dżunglę pochłaniającą ruiny:)) Tutejsza ścieżka przyrodnicza - Czartowe Pole utworzona została przez Nadleśnictwo w pobliskim Józefowie i prowadzi przez część rezerwatu objętego ścisłą ochroną przybliżając zwiedzającym wspaniałe walory przyrodnicze i krajobrazowe tego magicznego miejsca; no pięknie jest….. oj, pięknie…..

Na wylocie ze szlaku mijamy jeszcze symboliczny pomnik leśny z miejscowych kamieni – to mogiła Umera Achmołła Adamowa (znanego tu bardziej jako Miszka Tatar) – radzieckiego partyzanta, cenionego przez AK jako świetny strzelec i jeździec, który w czasie II w.ś walczył tu w obronie Zamojszczyzny).

Głodni i uchodzeni trafiliśmy do polecanego przez znajomych Bondyrza (niewielka wioska na trasie Zwierzyniec- Krasnobród) gdzie pojedliśmy pysznego pstrąga w Chacie Rybaka, tuż przy starym zabytkowym Młynie Wodnym; bardzo polecamy świeżutkiego pstrąga z tutejszej hodowli, który serwują tu w kilku wariantach ( my skusiliśmy się na wersję pstrąga pieczonego w czosnkowej oprawie ze świeżym koperkiem i pstrąga z nadzieniem jabłkowo-porowym, ech, mniam).

W drodze powrotnej popodziwialiśmy stare roztoczańskie chałupy w zagrodzie Państwa Jachimków znaną tu jako dość popularna atrakcja „U Guciów”; nasycaliśmy też oczy cudownymi widokami pofałdowanych pól i kolorowych lasów - o tej porze roku, gdzie żółtości, czerwienie i złoto oślepiają wręcz w świetle rozgrzanego, jesiennego słońca – to istna feeria barw;

Wczesnym wieczorem podjechaliśmy też nad Stawy Echo , gdzie jest duża szansa spotkania konika polskiego (dawna krzyżówka konia z dzikim tarpanem) pasącego się na łąkach nad stawami, ale niestety koniki gdzieś się już pochowały a do pobliskiej Florianki było już zbyt późno, żeby zdążyć wrócić jeszcze za widoku, no trudno… może innym razem kiedyś jeszcze….
Ostatni dzień ( a w zasadzie pół) - naszej roztoczańskiej szwędaczki poświęciliśmy na Zamość, który opiszę później i niestety trzeba było wracać już do domu.

Cieszę się że wyjazd doszedł w ogóle do skutku i że fantastycznie udała się pogoda, natomiast żałuję że tylko na tak krótko (3,5 –dniówka); bo gdyby we wrześniu dopisała pogoda – to przyjechalibyśmy tu na cały tydzień, a wtedy zapewne poznalibyśmy dużo więcej sztandarowych miejsc, które będąc na Roztoczu wypada odwiedzić…., ale i tak uznajemy wyjazd za bardzo bardzo udany i bogatsi o kolejne doświadczenie – znów rozmyślamy gdzie by tu zaplanować kolejną taką wycieczkę z serii Podróże po Kresach….? zobaczymy.....
Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Porady i ważne informacje
totalnie rozkopana trasa Warszawa-Lublin; jedna wielka (ba! gigantyczna) budowa trasy S-17; raczej rozgrzebane to wszystko i niewiele się tam dzieje... w takim tempie to pojedziemy ta trasa za jakieś 15 lat...???? ; otwarte są niewielkie fragmenty: objazdówka Garwolina; niewielki odcinek w okolicach Lublina( +/-80-90km); reszta trasy- plac budowy! przez co podróż tego w sumie nieco ponad 300-km odcinka (w jedną stronę) jest długa i męcząca (ponad 5 godzin jazdy non-stop + przystanki na stacjach na kawkę, toaletę, + miejscami korki itd) - to daje nam wynik, że czas potrzebny na zdawałoby się niezbyt długą podróż z Warszawy do Zwierzyńca - to prawie bite 6 godzin! - trochę długo jak na tak krótką wyprawę....
Autor: piea / 2017.10
Komentarze:

danutar
2017-10-29

Ciekawy opis, zachęcający do odwiedzenia przepięknego Roztocza. Kilka lat temu podziwiałam Szumy nad Tanwią. To faktycznie wyjątkowe i bardzo urokliwe miejsce. Polecam każdemu, choć też wolałabym, żeby kolejki się tam nie ustawiały :)