Polska - Księżackie Jadło, czyli Łowicki Festiwal Żarełka:) - relacja z wakacji

Jesienią zwykle włącza nam się szwędaczka po krajowych atrakcjach; szczególnie jak dopisuje pogoda, a w tym roku jesień jest przepiękna... tak jak i lato i wiosna... padły chyba nawet jakieś rekordy ciepła.

Tym razem atrakcją nie był jednak sam Łowicz, tylko Festiwal Jadła, który jest już na stałe wpisany w kalendarz Łowicza i odbywa się zawsze na początku września. No to pojechaliśmy zobaczyć ....

no i szczerze mówiąc - na miejscu małe rozczarowanko....; owszem - było kolorowo i smacznie; sporo kramików z pysznościami i różnych degustacji, panie gosposie gotujące swe pyszności i znany Pan kucharz próbujący i oceniający smaki tychże potraw, który chadzał ze swą świtą od kramu do kramu i cmokał wymownie , ale.... hmm... jakieś takie to wszystko lekko przereklamowane - bo dokładnie tyle samo było tego wszystkiego (a chyba nawet więcej) w Boże Ciało, które jako żywo Festiwalem Jadła przecież nie jest :) , no i podczas Bożego Ciała nie było owego kucharza rzecz jasna:).

Jak ktoś lubi takie imprezy plenerowe - śmiało można jechać a przy okazji uzupełnić lodówkę w swojskie (i naprawdę pyszne wyroby, typu: smalczyki, kiełbasy, ogóry, wędzonki wszelakie, pierogi, łowickie rwoki, miody z tutejszych pasiek, itd...a wszystko pyszne, takie swojskie.

Takie imprezy to oczywiście straszny gwar i mnóstwo ludzi, czego nie lubię i z wiekiem zaczynam mieć alergie na tłumy:) a do tego jeszcze muzyka i to bardzo głośna, bo na estradzie cały czas ktoś coś śpiewa i się tam non stop coś dzieje, ale pokręciliśmy się tam trochę... popróbowaliśmy różności-pyszności... zakupiliśmy co trzeba i tyle, czyli tył zwrot i do domu :)) ; a po Łowickim Festiwalu Księżackiego Jadła został nam przemiły zapach w lodówce unoszący się przez kilka dni, dopóki łowickie specjały nie uległy całkowitej konsumpcji :)