To była typowa trasa zwiedzania Turcji- powiedziałabym, ze nawet to trasa bardzo klasyczna, dostepna w wielu Biurach podrózy i w zasadzie nie różniąca się u różnych organizatorów!
był to wyjazd zorganizowany typu 7+7, czyli tydzień zwiedzania Turcji zachodniej oraz tygodniowy pobyt wypoczynkowy w wybranym hotelu i wybranym kurorcie ( w naszym przypadku to było piękne, zjawiskowe Oludeniz! )
Może zacznę od początku.... otóż my trafiliśmy na kolejność odwrotną niż z reguły się to trafia na wyjazdach łączących objazdówkę z wypoczynkiem: większość wycieczkowiczów trafia i tak woli: najpierw objazd, potem pobyt - ale nam się trafiło odwrotnie czyli najpierw był pobyt w Oludeniz, a potem mieliśmy tygodniowe zwiedzanie! (dla mnie taka kolejność ma jednak sporo zalet: m.in: zdążyłam się już przyzwyczaić do panujących tu w czarwcu wściekle wysokich temperatur, ostrego słońca, innej wody, a mój żołądek też już się zdąży zaprzyjaźnić z tutejszą florą bakteryjną, więc później na objeździe zupełnie nic już mnie nie rusza! - a inni niestety- czasami chorują, dopada ich zmiana flory bakteryjnej... !). Szczególnie jak prosto po przylocie z Polski lądują na - powiedzmy sobie szczerze- dość meczącej trasie objazdu (bo ta wycieczka to prawie 3500 km dookoła Turcji zachodniej!!!)
Wycieczka zaczęła się od zawiezienia nas do Marmaris - skąd mieliśmy wyruszyć na Objazd. Tam jednak mieliśmy czas po kolacji na indywidualny spacer po przeuroczej Marinie w Marmaris. W ogóle miasteczko/kurort Marmaris - to bardzo urokliwe miejsce - ale moim zdaniem nie umywa się do urody i uroku Oludeniz! to oczywiście opinia subiektywna
Kolejnym dniem była wizyta w zjawiskowym wręcz Efezie - było potwornie gorąco (1 połowa czerwca), ale naprawdę warto zobaczyc Efez na własne oczy: wspaniałe ruiny- wspaniale zachowane; nasza przewodniczka śmiała sie przekornie mówiąc, że najpiękniejsze greckie zabytki/ruiny są właśnie w Turcji! Biblioteka Celsusa robi wrażenie, no i ten Teatr; Wspaniały. Nam się ruiny Efezu bardzo podobały, choć panujący tu upał odebrał nieco przyjemność zwiedzania. Tego dnia była jeszcze króciutka wizyta w Meryemana - to taki na niby domek Matki Bożej, szczerze mówiąc bardziej ”na niby” niż naprawdę... - można to sobie odpuścić ... bo to w sumie nic ciekawego!
Kolejny dzień to wspaniale położony Pergamon i Troja: ale dla mnie był to najbardziej rozczarowujący dzień z całego Objazdu. Pergamon, po zwiedzaniu wcześniej Efezu nie jest już w stanie aż tak zachwycić - i w zasadzie nic tam za bardzo niema oprócz kilku kamieni! Najsłynniejszy pergamoński zabytek - wspaniały Ołtarz Zeusa - jest obecnie w Muzeum w Berlinie (...), a tu pozostało puste pole i drzewo.... Widoki z pergamońskiego wzgórza - mogą oczarować i oczarowują naprawdę; samo położenie Pergamonu i dojazd tutaj malowniczymi serpentynami na wzgórze już samo dostarcza przeżyć, ale pod względem zabytkowym ... no nie poraża niestety... Potem była jeszcze wizyta w Troi - dla mnie niestety kompletna porażka! takich ruin jeszcze nie widziałam, choć to po części pewnie za sprawą kiepskiego ”utrzymania” miejsca i lichej prezentacji: porozwalane bez ładu i składu kamienie w dodatku w zielsku do pasa! czy nie można by zadbać nieco bardziej o to miejsce? w końcu to historia! no ale to co zastajemy na miejscu... no wygląda żałośnie... byłam mocno rozczarowana!
a już sama rekonstrukcja słynnego trojańskiego Konia - to jakaś kompletna kpina! dawno takiego kiczu nie widziałam!
(no chyba że ktoś jest tak zakochanym w kamieniach ”miłośnikiem archeologii”... i utożsamia się ze Schliemannem i ma taką samą jak on duszę archeologa-amatora - to pewnie będzie zachwycony... ale normalnemu turyście, którego wiedza archeologiczna nie przekracza przeciętnej średniej krajowej - może podobać się Forum Romanum w Rzymie, mogą zachwycić wspaniałe Pompeje niedaleko Neapolu, może powodowąc zachwyt świątynia w Karnaku w Egipcie, czy nawet ateński Akropol! ale sposób a jaki zaprezentowana jest słynna Troja? jest lekko mówiąc mocno rozczarowujący!.
Jeszcze tego samego dnia przeprawiliśmy się promem przez cieśninę Dardanele, co ostudziło nieco moje rozkołatanie nerwy po wizycie w Troi :) i wjechaliśmy wreszcie do wspaniałego, majestatycznego i przepięknego Stambułu.
Od rana w Stambule mieliśmy dość intensywnnie zaplanowany dzień zwiedzania: Najpierw wizyta na Hippodromie, skąd udalismy się do Błękitnego Meczetu (wspaniały, robiący duże wrażenie zabytek); skąd natępnie udaliśmy się na zwiedzanie kolejnego ciekawego miejsca: Pałac Sułtanów Topkapi Saray - przepięknie położony nad cieśniną bosforską; cały Kompleks Ogromnego Pałacu z niewyobrażalnymi wręcz skarbami; miejsce szalenie ciekawe i naprawdę ładne.
Kolejne znane i fasynujące miejsce w Stambule to wizyta w znanej na całym świecie wspaniałej światyni Hagia Sophii! to była prawdziwa uczta dla duszy! Wspaniała, Niesamowita Świątynia robiąca ogromne wrażenie. Bardzo polecam wejść schodami na poziom balkonów skąd roztaczają się genialne widoki na calą Świątynię!
Kolejnym bardzo ciekawym miejscem na trasie naszej wycieczki było zwiedzanie podziemnych Cystern Yerebattan - bardzo nam się podobało to niecodzienne miejsce - niezwykłe, nietuzinkowe z ciekawa historią i mrocznej atmosferze! Po południu mieliśmy zorganizowany rejs po Bosforze (dla chętnych jako dodatkowy fakultet) - my się skusiliśmy - i nie żałujemy! taki rejs jest zawsze świetną okazją do zobaczenia ciekawych obiektów z poziomu wody obserwowany z pokładu statku - tu wszystkie pałace (zachwycający Dolmabahce), dzielnice bogaczy, Wille(Yalle), Meczety, Most bosforski widziany „od dołu” - są doprawdy zachwycające a i ”powiew” wiatru błogo nas wszystkich ochłodził w ten upalny dzień.
Następnym dniem był niestety najdłuższy odcinek do przejechania; dość męcząca przeprawa, bo aż 800 km do przejechania z przerwą (1,5 godzinną w Ankarze). Tam była dla chętnych wizyta w Muzeum Cywilizacji Anatolijskiej - do którego jednak po tak długiej jeździe nie poszliśmy ; wolelismy w tym czasie aktywnie rozprostować kości po takiej dawce jazdy! (a w efekcie okazało się (na podstawie opinii tych co się skusili i tam poszli), że wcale nie było aż tak bardzo warto; ludzie generalnie -żałowali; owszem, muzeum to mogło się podobać, ale tylko jak stwierdził jeden z uczestników - osobom które kochają się w zabytkach i generalnie są miłośnikami zwiedzania Muzeów! - my aż do takich nie należymy za bardzo.. lubię muzea,owszem, ale takie raczej bardziej ”Światowe”, znane, powiedzmy takie, które warto i nawet należy zobaczyć... natomiast te wszystkie z tzw niższej półki, powiedzmy sobie szczerze... no z zachwytu by nas nie powaliły... ). My w tym czasie wspięliśmy się schodami na wzgórze Cytadeli (nieopodal Muzeum) i mieliśmy tam zachwycającą panoramę Starej i Nowej Ankary! , miły przerywnik z genialnymi plenerami na sesję zdjęciową. Odpoczęliśmy w uroczym parku i pognaliśmy dalej w stronę Aksaray do przepięknej Kapadocji. (a więc ta przerwa w Ankarze bez zwiedzania Muzeum Anatolijskiego była dla nas takim trochę ”strzałem w 10-tkę!” :)) .
Dojechalismy w końcu do Kapadocji... krainy moich marzeń... zawsze chciałam tu dotrzeć i zobaczyć te naturalne skalne cuda na własne oczy!(Na noc zatrzymaliśmy się w niewielkim miasteczku Ortahisar - a z okien bardzo przyjemnego, niewielkiego hotelu spoglądał na nas groźnie majestatyczny, wspaniały Hasan - największy wulkan Wyżyny Anatolijskiej.
Następnego dnia czekała na nas urocza, zachwycająca i zadziwiająca widokami i przepięknymi skalnymi kościółkami Dolina Goreme znajdująca się w samym sercu baśniowej Kapadocji ; nie mniejsze wrażenie zrobiło na nas ciekawe, podziemne miasto Kaymakli, oraz wspaniełe świątynie wykute w skałach; te wszystkie liczne skalne twory, niezwykłe grzybki i skalne kominy - wszystko to zachwyciło nas do tego stopnia, że zamarzyliśmy sobie kiedyś tu jeszcze powrócić i może spełnić kolejne marzenie i polatać tu sobie Balonem o wschodzie słońca....
Kapadocja to absolutna Rewelacja!
Kolejną atrakcją na trasie była wizyta w Konyi - w Muzeum Mevlany (założyciel Bractwa Derwiszy Tańczących ) z b. ciekawym grobem Rumiego i juz po południu byliśmy w Pamukkale.
Również niesamowite miejsce - te wapienne tarasy - ale szczerze mówiąc zupełnie inaczej je sobie wyobrażałam. Są oczywiście zachwycające - ale nie tak jak myślałam - Miejsce samo w sobie bardzo piękne, To wzgórze i te widoki, ale same trawertyny - mocno rozreklamowane. Byliśmy też w Basenie Kleopatry (dość urokliwe miejsce skąpane w oleandrowym ogrodzie) i pobieżnie dosłownie zwiedziliśmy mocno juz zmęczeni pobliskie, starożytne Hierapolis.
Wieczorem w samym miasteczku Pamukkale - warto się przejść na tzw. bawełniane zakupy. To naprawdę zagłębie Bawełny. Można nabyć przepiękne wyroby - tylko trzeba dobrze poszukać. Nabyłam osobiście piękne serwety, ściereczki, ręczniki, szlafrok i mnóstwo bawełnianych podkoszulek - (dosłownie za grosze).
Nazajutrz już był tylko transfer do Dalamanu i wylot do Warszawy. I tak Turecka przygoda dobiegła końca - z obietnicą jednak powrotu kiedyś do zjawiskowego Oludeniz i może Kapadocji. Turcja jest naprawdę przepięknym krajem, z gościnnymi, sympatycznymi ludźmi, bardzo smaczną kuchnią, wspaniałymi zabytkami i zachwycającymi plażami i słońcem!!!
papuas | Do napisania komentarza zmusiło mnie jedno Twe stwierdzenie - strzał w 10 w Ankarze. Oczywiście każdy ma prawo do swych odczuć i ocen, ale skoro w muzeum nie byłaś to skąd wiesz że nie warto?? Fakt patrzę na zabytki pod kątem ich historyczności i na mnie muzeum w Ankarze zrobiło całkiem pozytywne wrażenie. W którymś tam roku zdobyło ponoć tytuł naj... Zawsze gdy jest możliwość odwiedzam muzeum, bo tam znajdziesz oryginały, a na zabytku tylko kopie. Cóż moim zdaniem teatr w Pergamonie robi wrażenie i wart jest zobaczenia, a to, że ołtarz trza obejrzeć w Berlinie (byłem, widziałem) nie jest niczyją winą. Pamukkale niszczeje tam gdzie nie ma przepływu wody i to błędy przeszłości, które usiłuje się teraz naprawiać - oby przyniosło to efekty. Troja niewiele pozostało, a co do Schliemanna - udowodnił realność świata Homera, chociaż ciążą na nim zarzuty, że wiele przy swych wykopaliskach zniszczył. Koń trojański komentarza nie wymaga - wiadomo kicz. |