Zakopane ze swoimi górami i przyrodą to moje ulubione miejsce do wypoczynku. Za każdym razem jak jestem w Polsce staram się odwiedzić moje góry. W tym roku udało mi się, bo w Zakopcu spędziłam Święta Wielkanocne. Wyjazd zorganizowała moja Mama, która chciała po iluś tam latach na nowo powrócić i popatrzeć na Tatry ze swoim klimatem.
I tak w Wielki Piątek przyleciałam do Krakowa. A w Wielką Sobotę z samego rana jechaliśmy busem do Zakopanego. Minę miałam skwaszoną, bo w Krakowie była pochmurna, deszczowa pogoda. A jak w Krakowie pada, to w Zakopanym leje i jest dużo zimniej. Co było robić? Chwila zastanowienia przed wejściem do busa i ostateczna decyzja: JEDZIEMY i na pogodę nie zwracamy uwagi. Droga - słynna Zakopianka z Krakowa do Nowego Targu przebiegła spokojnie. Lekka mżawka i chmury nam towarzyszyły cały czas. Góry były zakryte mgłą, co świadczy o brzydkiej pogodzie na następny dzien.
Po wyjechaniu z Nowego Targu szczęście się do nas uśmiechnęło. Słonce wyjrzało zza chmur i już świeciło do samego Zakopanego. Po wjechaniu do miasta góry było widać jak na dłoni, łącznie z krzyżem na Giewoncie. Pięknie wyglądały w swojej zimowej szacie. Śnieg jeszcze leżał w wyższych partiach gór.
Po popatrzeniu chwile na ten cudny krajobraz Mama zadecydowała, że czas ruszyć do naszego domu wczasowego. Mieszkałyśmy w Kościelisku w Wojskowym Domu Wypoczynkowym. Tutaj również sprzyjało nam szczęście. Dostałyśmy pokój z widokiem na góry i na sam Giewont. Mogłam siedzieć na balkonie i patrzeć do woli na Tatry.
Pierwszego dnia to spacer po Krupówkach i targu z pamiątkami pod Gubałówką. Krupówki się nic nie zmieniły od mojego ostatniego pobytu. Pełno sklepów i kafejek wabiących turystów, którzy spacerują tą główną ulicą mając nadzieje na zobaczenie czegoś ciekawego!
Zrobiłyśmy również spacer po wsi Kościelisko. Pamiętam, że dawniej to była mała osada z kilkunastoma domami. Dzisiaj stoi dom koło domu. Co jeden to piękniejszy. Koło zabudowań są tylko maleńkie ogródki rekreacyjne z tujami i kwiatami. A one nie pasują do wystroju góralskiego. Gdzie się podziały świerki i choinki przed chatami? Spacerując i podziwiając architekturę Kościeliska nawet nie zauważyliśmy, że powoli śnieg zaczął sypać. Ale frajda dla mnie. Nie chciałam wracać do hotelu. I tak idąc zaszliśmy do polowy Kościelisk, a dokładnie do kościoła św. Kazimierza. Wdepnęłyśmy na chwilę do środka. Cały kościół jest zbudowany w drewnie, z rzeźbieniami w stylu góralskim. Czuć w nim dawny klimat Zakopanego. Po zwiedzeniu kościoła wróciłyśmy do hotelu. Po drodze napotkani górale powiedzieli nam „mocie wielkie scescie bydzie jesce jutro sypac”. Przepowiednia górala się spełniła. Śnieg sypał przez całą noc i całą niedzielę. Zakopane wyglądało pięknie pokryte białą szatą. Pomimo zimna i sypiącego śniegu spacerowałyśmy po wsi napawając się zimą, która na nowo powróciła.
Najprzyjemniejszym dniem był spacer po Dolinie Kościeliskiej. Tak w ostatnim momencie zdecydowałyśmy się tam pojechać. Od nas z ośrodka to niecałe dziesięć minut busem do Kir. A tam rozpoczyna się początek spaceru.
Dolina Kościeliska to jedna z najpiękniejszych dolin w Tatrach zachodnich o długości 8km. W Kirach można wsiąść w dorożkę i dojechać do Polany Pisanej, a potem dalej na Ornak na nogach. My postanowiłyśmy iść wolnym spacerkiem rozkoszując się po drodze przepięknymi urwiskami skalnymi i przyrodą. Droga która się idzie to nie szlak górski, tylko spacerowa malownicza aleja. Dnem doliny płynie Potok Kościeliski, którego szum towarzyszy przez większą część drogi. Woda w potoku czysta, wręcz przezroczysta. I tak człowiek idzie tą dolina zapominając o bożym świecie i codzienności. Można chwile odpocząć i siąść na Polanie Pisanej. Po drodze warto się zatrzymać przy małej kapliczce Zbójnickiej z młotkami górniczymi umieszczonymi pod kopułą krytą gontem. To tutaj na miejscu dzisiejszej kapliczki powstała pierwsza osada Kościelisko założona przez rod Gąsieniców.
Po ośmiu kilometrach dochodzi się na Ornak do schroniska. W tym miejscu obowiązkowy przystanek dla złapania oddechu i pokrzepienia się. W schronisku zafundowałyśmy sobie po kawałku góralskiej szarlotki. Była pycha, palce lizać. Po małym odpoczynku powoli wyruszyłyśmy w powrotną drogę. Miałam pewne obawy, czy Mama dojdzie. Ale obyło się bez problemowo. Kiedyś dużo chodziła po górach, więc ten spacer odbył się jak przystało na prawdziwą turystkę. Byłam z niej dumna, bo w ciągu dnia zrobiła szesnaście kilometrów. To nie lada wyczyn.
Dolina jest piękna i warto do niej powracać czy to w zimie czy w lecie. Taki spacer pośród gór i w obcowaniu z przyrodą na długo pozostaje w pamięci.
Wejście do Parku Tatrzańskiego: Bilet normalny 4 zł, ulgowy 2 zł.
Przejazdy busami: z Zakopanego do Kościelisk kosztują 3 zł, z Zakopanego do Kir 4 zł.
Brak komentarzy. |