Polska - Sieradz-Kalisz-Gołuchów-Żelazowa Wola-Guzów - relacja z wakacji
Zaplanowana wizyta u rodziny w Sieradzu stała się okazją do urządzenia sobie nieco większej wycieczki. Od lat planowaliśmy odwiedzić Kalisz, uważany za najstarsze, a przynajmniej jedno z najstarszych miast w Polsce. A że z Sieradza do Kalisza to dosłownie „rzut beretem” (niewiele ponad 50 km), mogliśmy więc zaplanować sobie jednodniowy wypad do tego miasta.
Stan dróg w Polsce w ostatnich latach znacznie się poprawił – prawie zakończona została modernizacja S-8 na odcinku z Białegostoku do Warszawy, dalej obwodnicą Marek (czyli bez korków w Markach!) wpadamy wprost na A2, sprawnie objeżdżamy Łódź od wschodniej strony odcinkiem A1, a na koniec piękną trasą S-8 dojeżdżamy pod sam Sieradz. Praktycznie więc w niewiele ponad 4 godziny (plus jakaś chwila na kawę na którymś z MOP-ów) dojedziemy z Białegostoku do Sieradza, co w porównaniu z czasem jazdy jeszcze kilka lat temu… ech, co tu gadać. Nie chcę bawić się w politykę, ale jeżeli słyszę, że za poprzedniego rządu nie budowano żadnych dróg, to akurat te pewnie spadły nam z nieba. A więc chwała Panu!
Po tej polityczno-religijnej dygresji wracam jednak do tematu. Do Sieradza dojechaliśmy więc sprawnie i całe popołudnie spędziliśmy z rodziną. Następnego dnia, korzystając z pięknej pogody, wybraliśmy się na spacerek po Sieradzu. Miasto jest nam znane – bywaliśmy tam nieraz, jednak lubimy obserwować jak z roku na rok się zmienia, pięknieje. Sieradzki Rynek zrewitalizowano już dawno. Z nowości zauważyliśmy tam tylko ciekawy pomnik Antoniego Cierplikowskiego – światowej sławy fryzjera pochodzącego z Sieradza. Podobno pomnik odsłonięto w 2015 r., ale kiedy byliśmy w Sieradzu 2 lata temu - z uwagi na uczestnictwo w ważnych uroczystościach rodzinnych – zabrakło nam czasu na wałęsanie się po mieście, więc nie mieliśmy okazji go zobaczyć. Wart uwagi jest również fakt zakończenia (lub prawie zakończenia) trwającej od kilku lat renowacji klasztoru Sióstr Urszulanek (dawny klasztor Dominikanów). Pięknie odrestaurowano krużganki, kościół, wirydarz. Trwa jeszcze osuszanie murów, dlatego wokół budynków klasztornych wciąż jeszcze spotykaliśmy wykopy. Odrestaurowano też sieradzką kolegiatę, która w maju tego roku otrzymała godność bazyliki mniejszej. Dokonano również rewitalizacji Rynku Praskiego i Wzgórza Zamkowego.
Kolejny dzień wykorzystaliśmy na zaplanowaną wycieczkę do Kalisza. Była przepiękna, słoneczna pogoda, więc spacer po uroczym kaliskim Starym Mieście okazał się samą przyjemnością. Najpierw odwiedziliśmy piękne Sanktuarium Świętego Józefa – najważniejsze w Polsce miejsce kultu św. Józefa, gdzie znajduje się cudowny obraz Świętej Rodziny znany z licznych uzdrowień. Obejrzeliśmy następnie cały Główny Rynek z usytuowanym na środku neorenesansowym ratuszem, przysiadając na lody i kawę w kawiarnianym ogródku. Później przespacerowaliśmy się do XIII-wiecznego kościoła o.o. Franciszkanów – niestety był zamknięty, więc obejrzeliśmy go jedynie z zewnątrz. Bardzo żałuję, bo tak stare świątynie z reguły robią duże wrażenie na odwiedzających, a ja osobiście bardzo lubię je odwiedzać.
Wiem, że tak stare miasto jak Kalisz ma jeszcze wiele ciekawych miejsc do odwiedzenia, lecz nasza pierwsza wizyta w tym mieście była ograniczona czasowo i miała jedynie zaostrzyć nasze apetyty na zwiedzanie tej części Polski. Mieliśmy jeszcze w planie znalezione w internecie przez przypadek bardzo ciekawe, choć mało znane miejsce, położone zaledwie 16 km od Kalisza – wzniesiony w stylu renesansu francuskiego zamek księżnej Izabelli Czartoryskiej w Gołuchowie. Zamek nie jest duży, ale naprawdę bardzo interesujący zarówno pod względem architektury, jak też położenia w przepięknym parku oraz z uwagi na zgromadzone tam zbiory i ciekawe wnętrza. Zamek został wybudowany przez Izabellę Czartoryską z zamiarem urządzenia w nim muzeum, do którego sprowadzała eksponaty z całego świata. Sama właścicielka, choć zmarła we Francji, pochowana została – zgodnie ze swoją wolą – właśnie w Gołuchowie, w kaplicy specjalnie wybudowanej w otaczającym zamek parku.
Zamek – za symboliczną opłatą – zwiedza się z przewodnikiem, po parku można spacerować do woli za darmo.
To był piękny, ciekawie spędzony dzień. Na wieczór wróciliśmy do Sieradza, a następnego dnia wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Po drodze zboczyliśmy jeszcze do Żelazowej Woli, aby pospacerować w prześlicznym parku otaczającej dworek Fryderyka Chopina. Po drodze zajechaliśmy również do Guzowa, gdzie chcieliśmy zobaczyć, jak posuwają się prace przy renowacji przepięknego pałacu Sobańskich, którego architektura wzorowana jest na renesansowych, francuskich zamkach znad Loary. Cztery lata temu natknęliśmy się na ten pałac całkiem przypadkowo (również wracając z Sieradza i szukając, co by tu po drodze zobaczyć) i wówczas był on niemal w całkowitej ruinie. Widać jednak było, że rozpoczyna się gruntowna renowacja tego obiektu. Myśleliśmy więc, że może po czterech latach pałac odzyskał przynajmniej trochę dawnego blasku. Jednak okazało się, że do tego jeszcze dosyć daleko. Odbudowano wprawdzie dach, który pokryty został nową blachą, odnowiono elewację piętra, jednak parter wciąż jeszcze – można powiedzieć – w ruinie, brak stolarki okiennej, teren wokół, to wielki plac budowy… Wnętrza też zapewne prędko do dobrego stanu nie wrócą, podobnie jak mocno zaniedbany park. Cieszy mnie jednak, że coś się dzieje i jest nadzieja, że za parę lat będziemy podziwiać piękno tego obiektu. Tym bardziej, że przed przebudową na pałac w stylu francuskiego renesansu był to dwór, w którym urodził się słynny kompozytor – Michał Kleofas Ogiński – autor m. in. poloneza „Pożegnanie ojczyzny”. Do Guzowa więc nieraz jeszcze z pewnością zajrzę i czekać będę na odzyskanie przez pałac dawnej świetności. Ciekawa też jestem, czy pałac można będzie w przyszłości zwiedzać, bowiem jest on obecnie własnością prywatną – powrócił w ręce rodziny Sobańskich, która zrujnowany obiekt odkupiła. Jednak renowacja prowadzona jest – podobno – przy udziale środków z Ministerstwa Kultury. Dlatego mam nadzieję, że będzie on kiedyś – przynajmniej w części – udostępniony do zwiedzania. A może powstanie tam jakich hotel? Czas pokaże. Najważniejsze, że ten przepiękny zabytek już nie niszczeje, lecz powstaje z ruin i to dzięki zaangażowaniu swoich dawnych właścicieli.
Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Komentarze:
danutar 2018-09-28 | Dzięki, Alicjo, za uzupełnienie. Jak najbardziej miałam na myśli Działyńską z Czartoryskich (może powinnam była doprecyzować). W tekście jest jeszcze jedna nieścisłość - zamek został prze Izabelę przebudowany, a nie wybudowany. Z historii to ja zbyt mocna nie jestem - napisałam jak zapamiętałam. W tym zakresie nie przykładam wagi do szczegółów i uważam, że jak temat kogoś bardziej zainteresuje, to pewnie sobie wszystkie brakujące informacje znajdzie w internecie :)
Dzięki i pozdrawiam. |
piea 2018-09-27 | piękna historia z tym Pałacem w Guzowie (znalazłam w internecie, że ma być tam Centrum Konferencyjne i małe muzeum rodzinne, więc jest szansa na zwiedzanie... wpisuje absolutnie na listę, bo jak go "zrobią" to będzie to prawdziwe cudo!
Gwoli ścisłości- Izabela Czartoryska o której piszesz, to nie jest TA Izabela Czartoryska, tylko jej wnuczka!:)) Ta Izabela z Gołuchowskiego zamku to jest Działyńska z Czartoryskich, a jej słynna babka (z Puław) to Czartoryska ale z Flamingów :))
(sorrki Danusiu, że Ci się wcięłam w tekst, ale swego czasu miałam totalnego hyzia i zaczytywałam się namiętnie w tych wszystkich rodach magnackich i koligacjach naszej arystokracji:)) stąd mam pozostałość po małym "zboczeniu" :)) |
piea 2018-09-26 | ha ha... drogi spadły nam z nieba:)) dobre sobie:))
- nie ma to jak "odpowiednio" chlusnąć szambem w poprzedników :)
Fajna wycieczka przy okazji odwiedzin rodzinki, czyli dwie pieczenie na jednym ogniu:)) |