Oferty dnia

Polska - Jesienny Frombork i okolice - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - Jesienny Frombork i okolice
Każdego roku, oprócz wyjazdów zagranicznych staramy się zaplanować jakiś krótki wypad w rejon Polski, którego jeszcze nie znamy, albo byliśmy bardzo dawno. W połowie października było kilka ładnych, słonecznych dni, które postanowiliśmy jakoś wykorzystać. Chcieliśmy, aby nie było zbyt daleko, bo nie mieliśmy za dużo czasu - maksymalnie 3-4 dni. Ponieważ dość niedawno spędziliśmy trochę czasu na Mierzei Wiślanej, tym razem postanowiliśmy odwiedzić drugi brzeg Zalewu Wiślanego, czyli Frombork i okolice. Zarezerwowałam przez Booking apartamencik w obiekcie o nazwie ?Zielony Dom?. Pensjonat położony był w porcie we Fromborku, przy samym nabrzeżu. Pokój był naprawdę wygodnie urządzony, miał dobrze wyposażony aneks kuchenny, dużą łazienkę i obszerny balkon z widokiem na port i bocznym widokiem na wzgórze katedralne. Wyposażenie i wykończenie było wyraźnie nowe, a całość lśniła czystością. Na parterze budynku znajdowała się smażalnia ryb. Być może w okresie letnim mogło to stanowić pewną uciążliwość, ale w październiku nie zauważyliśmy tam żadnego ruchu. Nie wiem nawet, czy smażalnia była czynna. Przyjechaliśmy do Fromborka wczesnym popołudniem. Bez problemu znaleźliśmy nasz pensjonacik i po rozpakowaniu się i odświeżeniu wyruszyliśmy na spacer. Jesienny Frombork okazał się niezwykle urokliwy - cisza, spokój, praktycznie zero turystów. Cudowne miejsce na relaks. Wszystkie zabytki zwiedzaliśmy praktycznie zupełnie sami. Dlatego trochę mnie śmieszyło, że wejściówki sprzedawane były na określoną godzinę. Może ma to sens w sezonie wakacyjnym, kiedy miasto odwiedzają tłumy turystów (tak przypuszczam), ale teraz, gdy wszędzie pusto, z pewnością wyznaczanie godzin wejścia było zbędne. Frombork to mała mieścina, wszędzie blisko, więc auto mogło zostać na parkingu. Oczywiście pierwsze kroki skierowaliśmy w stronę Wzgórza Katedralnego - najważniejszego miejsca w mieście i prawdziwej perły Warmii. Zanim jednak weszliśmy na teren Zespołu Katedralnego musieliśmy poszukać jakiegoś jedzenia, bo akurat była pora obiadowa i głód już zaczął nam dokuczać. Obawialiśmy się, że w pustym miasteczku, po sezonie dużego wyboru czynnych restauracji nie będzie. Jednak co krok napotykaliśmy reklamy obiadów w Domu Kopernika, zatem zaczęliśmy się rozglądać za tym właśnie miejscem. Bar odnaleźliśmy w dawnej kanonii - budynku, w którym rzekomo mieszkał sam wielki astronom. Budynek znajduje się na wzgórzu, w pobliżu murów Zespołu Katedralnego, w otoczeniu zieleni i w pobliżu kilku innych kanonii, czyli budynków zamieszkiwanych dawniej przez kanoników. Mimo, że obiekt nazywany jest Domem Kopernika, to tak naprawdę czasy słynnego astronoma pamiętają tylko jego fundamenty. Budynek uległ zniszczeniu w połowie XVII w., a następnie został rozbudowany na początku wieku XVIII - informuje o tym w kilku językach tablica umieszczona na obiekcie. Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie w tym miejscu astronom napisał swoje dzieło ?O obrotach sfer niebieskich? i tutaj umarł. Mieszczący się obecnie w tym zabytkowym budynku skromny bar nie nawiązuje w jakiś szczególny sposób wystrojem do epoki Kopernika. Jedynie na ścianie obejrzeć można kolekcję portretów słynnego astronoma. Ze względu na niewielką liczbę gości odwiedzających w tym czasie miasto, nie było też zbyt dużego wyboru dań, jednak dało się zjeść całkiem przyzwoity posiłek. Po obiedzie, przez imponującą Bramę Południową pochodzącą z XIV wieku, weszliśmy na teren Zespołu Katedralnego. Średniowieczne, warowne Wzgórze Katedralne robi naprawdę niesamowite wrażenie zwłaszcza, że znajduje się w tak maleńkim mieście. W pierwszym momencie - zwłaszcza z daleka - kojarzy się z jakimś zamkiem, ale jest to, oczywiście, ufortyfikowany zespół katedralny, łączący w sobie funkcje sakralne, obronne, rezydencjonalne i administracyjne. W skład zespołu, oprócz katedry, wchodzą mury obronne z 6 basztami i 2 wieżami, dawny pałac biskupi oraz budynki dawnej kanonii. Było już dobrze po południu i tego dnia jedynie przyjrzeliśmy się poszczególnym obiektom z zewnątrz - było już za późno na kupienie biletów i zwiedzanie wnętrz (kasa czynna do godz.15.30). Wybraliśmy się więc na spacer po miasteczku. Na katedralne wzgórze wróciliśmy rano następnego dnia, zakupiliśmy wejściówki i poszliśmy zwiedzać. Zaczęliśmy oczywiście od najważniejszego obiektu tego wspaniałego, średniowiecznego zespołu, którym jest pochodząca z XIV wieku Bazylika Archikatedralna pw. Wniebowzięcia NMP i św. Andrzeja Apostoła. To naprawdę imponująca, największa na Warmii świątynia, posiadająca długość prawie 100 m i szerokość ponad 20 m. Jej monumentalną bryłę urozmaicają cztery ośmioboczne wieżyczki w narożach. Jest to przykład kościoła halowego, trójnawowego. Jego bryła przetrwała do dzisiejszych czasów w niemal niezmienionej formie. Jednak wnętrze utraciło swój gotycki charakter. Obecny, wczesnobarokowy wystrój powstał po zniszczeniu wnętrza świątyni przez Szwedów. W katedrze zachowały się 23 ołtarze, z których najcenniejszy jest Ołtarz Madonny Fromborskiej - dawny ołtarz główny z okresu średniowiecza, obecnie umieszczony przy bocznej ścianie katedry. Jest też wiele innych niezwykle cennych zabytków: epitafia i płyty nagrobne, stalle, piękne organy oraz obrazy. Przy jednym z filarów w prawej nawie katedry, znajduje się grób Mikołaja Kopernika. Łatwo go znaleźć - jest to pomnik z czarnego kamienia, a pod przeszkloną częścią posadzki widoczna jest trumna z prochami astronoma i jego portret. We fromborskiej katedrze oprócz Kopernika spoczywa jeszcze 25 biskupów i ok. 140 kanoników. W katedrze znajduje się też niewielki skarbiec, do którego należy nabyć dodatkową wejściówkę. Historyczny Skarbiec Fromborski nie zachował się, bowiem stanowił on przez wieki cel wielu kradzieży, a reszta zrabowana została przez stacjonującą tu Armię Czerwoną (część zbiorów Polska odzyskała w latach 50-tych, ale tylko niektóre eksponaty wróciły do Fromborka). Dzisiejszy skarbiec, czy raczej skarbczyk zawiera zaledwie kilka niewielkich, lecz bardzo interesujących rzeźb, trochę naczyń liturgicznych i chyba ze trzy ornaty. Niestety, zupełnie brak jest opisów przy poszczególnych eksponatach, więc nic nie można się o nich dowiedzieć - ani skąd pochodzą, ani z jakiego są okresu. Pracownik, który wpuszczał nas do katedry i skarbca potwierdził, że wiele osób pyta o opisy i zapewnił, że historycy wciąż badają zachowane i odzyskane zbiory, oraz że opisy zostaną opracowane i z pewnością z czasem się pojawią. Trzeba mieć nadzieję, że tak się stanie. Katedrę zwiedzaliśmy z mężem tylko we dwoje. Wewnątrz był jedynie pan sprawdzający wejściówki i sympatyczna pani, zatrudniona tam chyba do jakiś prac porządkowych. Oboje starali się nie zakłócać tej szczególnej, katedralnej atmosfery. Wierzcie mi, że takie zwiedzanie to nie to samo, co oglądanie świątyń zapełnionych tłumem turystów. Kolejną atrakcją, jaką odwiedziliśmy na Wzgórzu Katedralnym jest Wieża Radziejowskiego, pełniąca kiedyś funkcję dzwonnicy, punktu obserwacyjnego i latarni morskiej. Krętymi schodami weszliśmy na taras widokowy, oglądając po drodze zwisające z sufitu wahadło Foucaulta oraz podziwiając ciekawe ekspozycje: rzeźby aniołów oraz wystawę przepięknych prac wykonanych techniką batiku. Uśmialiśmy się do łez na wyższych kondygnacjach, gdzie zaprezentowano galerię rysunku satyrycznego poświęconego Kopernikowi. Na koniec wyszliśmy na taras widokowy, gdzie wiało niemiłosiernie. Jednak widoki na Frombork i okolice oraz Zalew Wiślany naprawdę warte są tego wspinania się po schodach. Dodam, że wieżę też - podobnie jak katedrę - zwiedzaliśmy tylko we dwoje, chłonąc ten niesamowity, średniowieczny klimat. Jedynie na początku minęliśmy pojedynczą turystkę, która akurat schodziła po skończonym zwiedzaniu, a na koniec, gdy my już wychodziliśmy, akurat pojawiła się jakaś szkolna wycieczka z przewodnikiem. Samotne zwiedzanie takich historycznych obiektów to naprawdę świetna atrakcja - czuliśmy się jakby przeniesieni w czasie. W obrębie murów Zespołu Katedralnego znajduje się także Dawny Pałac Biskupi, w którym obecnie mieści się Muzeum Mikołaja Kopernika. Ja za muzeami generalnie nie przepadam, mój mąż też, więc daliśmy sobie spokój. Wybraliśmy zlokalizowany tuż za murami Nowy Pałac Biskupi. Został on wybudowany w stylu neogotyckim w I połowie XIX wieku. Na parterze mieści się kaplica oraz katedralna plebania, natomiast sale reprezentacyjne na piętrze udostępnione są do zwiedzania. Wpuściła nas miła pani, która od progu nakazała wytrzeć buty (choć pogoda była piękna i żadnego błota raczej na butach wnieść nie mogliśmy) oraz poinformowała nas o kierunku i zasadach zwiedzania. I tu znowu snuliśmy się po pięknych wnętrzach zupełnie sami. Wśród wyposażenia pałacu najciekawsze są biało szkliwione piece kaflowe ozdobione detalami w stylu klasycystycznym i neogotyckim, wykonane podobno przez znakomitą berlińską fabrykę. Na uwagę zasługuje też piękna stolarka okienna i drzwiowa, unikalne witraże oraz podłogi, zabytkowe meble, obrazy, ornaty oraz liczne pamiątki po mieszkających i urzędujących tu biskupach. Oprócz samego Fromborka chcieliśmy też zwiedzić trochę okolicy. Kolejnego dnia wybraliśmy się więc do Braniewa i Tolkmicka. Braniewo było w okresie średniowiecza potężnym miastem handlowym i portowym, należącym do Związku Hanzeatyckiego. Jest jednym z najstarszych miast w Polsce, jednak w wyniku II wojny światowej utraciło około 80% historycznej tkanki miejskiej i dziś miasto wygląda dość niepozornie. Kilka zabytkowych obiektów, świadczących o dawnej potędze, które się zachowały pokażę na zdjęciach. Tolkmicko z kolei to małe, ciche miasteczko nad Zalewem Wiślanym i aż trudno uwierzyć, że jego historia też sięga XIII wieku. W centrum miasteczka zwiedziliśmy kościół św. Jakuba, a później przespacerowaliśmy się do portu. Latem można stąd popłynąć na rejs po Zalewie Wiślanym lub do Krynicy Morskiej, położonej po przeciwnej stronie zalewu. Jednak teraz nie widzieliśmy żadnych statków wycieczkowych, jedynie kutry rybackie i jakieś niewielkie jachciki. Pewnie latem więcej się tu dzieje, jednak jesienią zarówno port, jak i samo miasteczko są raczej senne i puste. Kolejnego dnia, w drodze powrotnej do Białegostoku, zatrzymaliśmy się na chwilę w Elblągu. Przyznam, że to miasto pozytywnie nas zaskoczyło. Dotychczas nie zdawałam sobie sprawy, że Elbląg jest jednym z najstarszych miast w Polsce, a jego początki sięgają XIII wieku, oraz że również należał do Hanzy - związku miast handlowych Europy z czasów średniowiecza. Wiedziałam natomiast, że elbląskie Stare Miasto podczas II wojny światowej zostało niemal całkowicie zniszczone i prawie wszystko, co tam się obecnie znajduje jest praktycznie odbudowane. Dlatego Elbląg nie wydawał mi się interesujący i zajechaliśmy tam tylko dlatego, że przejeżdżaliśmy w pobliżu. Okazało się jednak, że przeprowadzona rewitalizacja (wciąż jeszcze trwająca) przywróciła miastu dawny blask. W miejscach zniszczonych lub zburzonych kamienic wybudowano nowe, o fasadach nawiązujących do dawnych stylów architektonicznych. Nowe kamienice mają też wiele nowoczesnych elementów i powierzchni przeszklonych, lecz wszystko to wykonane jest ze smakiem i naprawdę pięknie, robi więc wrażenie. W Elblągu nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Musieliśmy zadowolić się jedynie krótkim spacerem po Starym Mieście. Z najciekawszych i najstarszych zabytków udało się nam zobaczyć Bramę Targową, powstałą na początku XIV wieku, której w trakcie powojennej odbudowy przywrócono średniowieczny wygląd. Brama ta była niegdyś głównym punktem wjazdowym do miasta i stanowi jedyny zachowany fragment miejskich murów obronnych. W górnej części bramy znajduje się taras widokowy, jednak jest on udostępniany tylko w okresie letnim, więc nie mieliśmy możliwości spojrzeć na miasto z góry. Udało nam się za to odnaleźć tzw. ?ścieżkę kościelną? - wąską, średniowieczną uliczkę, łączącą dawniej trzy główne świątynie miasta: kościół św. Ducha, katedrę św. Mikołaja oraz kościół Mariacki. Niestety zachował się tylko niewielki fragment tej uliczki, ale i tak warto tam wejść, by poczuć średniowieczny klimat miasta. Wielkie wrażenie zrobiła na nas Katedra św. Mikołaja, której początki sięgają XIII wieku, a która po zniszczeniach II wojny światowej również została przywrócona do dawnej świetności. Wewnątrz podziwiać można elementy średniowiecznego wyposażenia, m.in. z dawnych elbląskich świątyń. I tu - w przeciwieństwie do kościołów we Fromborku i okolicach - wszystkie zabytkowe elementy wyposażenia są dokładnie opisane, więc wiemy, co oglądamy. Jak już pisałam, w Elblągu nie mieliśmy dużo czasu - wiadomo, chcieliśmy wrócić do domu przed wieczorem. Sądzę jednak, że do tego miasta zdecydowanie warto będzie wrócić. Jest tam jeszcze wiele do zobaczenia. A teraz już zapraszam do galerii.
Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: danutar / 2024.10
Komentarze:

papuas
2025-02-20

tak, to kanał Elbląg - Ostróda i rejs był przez jakąś jego część z Elbląga w kierunku Ostródy aby zobaczyć pochylnie, a potem powrót autokarem na parking przy elbląskiej przystani
podczas wczasów w Stegnie i Frombork i całą mierzeję oczywiście obejrzeliśmy

piea
2025-02-20

bardzo fajny wypad; ciekawie i ładnie; we Fromborku byłam kiedyś w czasach obozów młodzieżowych (jeszcze w Liceum), pozostałe miejsca są mi obce (jeszcze:)); choć jechałam/płynęłam kanałem ostródzko-elbląskim (ale nie wiem czy to to samo miejsce o którym wspomina Papuas?); jednakże na pewno częśś trasy jechało się takimi właśnie szyno-pochylniami, a część się płynęło :) , ale to była połowa lat 80-tych XX wieku! więc czasy "z przed epoki dinozaurów" :))

papuas
2025-02-20

jak w bajce ... Dawno, dawno temu ... byłem i ja w Elblągu, więc potwierdzę nowa starówka fajnie przypomina stare kamieniczki - doskonale zachowano styl dawnego rynku, piękne kościoły z czerwonej cegły ... Jest tu jeszcze jedna atrakcja turystyczna, którą warto zobaczyć - zaliczyć jakąś część rejsu kanałem elbląskim - pewnie nadal organizowane są wycieczkowe rejsy. Na trasie rejsu statek wjeżdża na wózku po pochylni poziom wyżej, a wszystko odbywa się siłą płynącej wody. Moim zdaniem bardzo ciekawe. Kilka foto w mojej relacji: Polska - Stegna.