Oferty dnia

Polska - Pomorze wschodnie - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - Pomorze wschodnie

Czasem człowiek chce się na wakacjach zmęczyć, a czasem wypocząć. Wypocząć, czyli wybyczyć się na piasku patrząc w obłoki, pojeździć na rowerze w pięknym lesie, nasuszyć grzybów, zawekować jagody i od czasu do czasu pójść do kina albo zwiedzić jakiś zabytek. Wtedy nie ma to jak nasze polskie Wybrzeże. Takie właśnie „bycze” wakacje spędziliśmy pewnego lata na Pomorzu, a dokładniej w jego wschodniej części, pomiędzy otoczoną ruchomymi wydmami Łebą a prawie zapomnianymi Piaskami na polskim końcu Mierzei. Bazą wypadową, a przy okazji gospodarczą i kulturalno-rozrywkową, był Gdańsk. Z Gdańska jeździliśmy na Kaszuby, na Żuławy, na Mierzeję Wiślaną i na wycieczki do Gdyni, Fromborka i Malborka. Grzyby zbieraliśmy w Puszczy Darżlubskiej i Puszczy Wierzchucińskiej, a jagody w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym (TPK). Pojechaliśmy też na kilka dni pod namiot do Słowińskiego Parku Narodowego.

I co? I było fantastycznie. Zawsze znajdowaliśmy to, co chcieliśmy - ustronne plaże, ukryte w puszczach rezerwaty, smażalnie z pysznymi rybami (polecam dorsza!), jagodowe oceany i nawet prawdziwki. Grzyby już zjedliśmy, ale jagody w słoikach mamy do dziś. Przemierzyliśmy na rowerach wiele pięknych ścieżek w TPK i w Lasach Mirachowskich, a w Słowińskim PN jeździliśmy nawet brzegiem morza, od czasu do czasu niezamierzenie płucząc stopy (obute!) w słonych falach. Kąpaliśmy się nie tylko w Bałtyku, ale też w jeziorze lobeliowym, w którym woda miała kolor z lekka herbaciany. Spacerowaliśmy i szukaliśmy skarbów w wielu rezerwatach przyrody (rez. Kąty Rybackie z kormoranami, rez. Pełcznica z jeziorami lobeliowymi, rez. Długosz Królewski w Łęczynie z wyjątkowo rzadkim gatunkiem paproci, rez. Jar Raduni z naturalną „ścieżką zdrowia”, rez. Mierzeja Sarbska z niesamowitym dywanem mchów). Dla złapania oddechu byliśmy w kinie, na koncercie w oliwskiej katedrze (rewelacja!), w gdańskim ZOO (warto!) i na Jarmarku Dominikańskim (milion pokus!). Podziwialiśmy też regionalną architekturę sakralną i mieszkalną, tradycyjną - np. słowińskie domy szachulcowe i żuławskie domy podcieniowe.

Nie pozostaje mi powiedzieć nic innego niż: „Bajka!” Jedynym minusem, i to poważnym, były horrendalne korki w Gdańsku, przez które traciliśmy sporo czasu. Ale to można ominąć, nie mieszkając w Trójmieście.

Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Co warto zwiedzić?

Och, wszystko...

Przede wszystkim Słowiński Park Narodowy, uznany za Światowy Rezerwat Biosfery. Ciekawe i piękne są tu nie tylko powszechnie znane ruchome wydmy (tj. Czołpińskie Wydmy i Łącka Góra), ale także różnego typu lasy, np. powyginany przez wiatr Krzywy Las w Smołdzinie. Do tego urocze bagna i torfowiska, wrzosowiska, przymorskie jeziora z awifauną, no i mokre łąki pełne kwiecia (warto mieć rower). Do parku należy także wspaniały skansen budownictwa słowińskiego w Klukach. W sezonie we wsi stoją przy drodze gospodynie z domowymi ciastami i kawą w dzbankach.

Najładniejsza plaża (moim zdaniem) znajduje się w Ulinii. Idzie się do niej dość długo - ale przez piękny las z wrzosowiskami. Można jechać na rowerze, chociaż ścieżki są miejscami tak piaszczyste, że aż nieprzejezdne. Męczące, ale kto nie lubi tłumów i komercji powinien spróbować.

Na pieszą wycieczkę warto wybrać się do rezerwatu Jar Raduni. Szlak wiedzie wysokim brzegiem przez las liściasty. Są piękne widoki na meandrującą rzekę (którą można spływać kajakiem). Można znaleźć górskie (sic!) rośliny. Jako że nie uprząta się zwalonych pni i nie naprawia szlaku, wycieczka jest swoistym torem przeszkód. Po wyjściu z pięknego lasu pełnego traw, kwiatów i grzybów można wrócić do cywilizacji piętrowym pociągiem ze stacji Babi Dół. Uwaga: nie ma żadnych barów ani restauracji!

Ciekawostką geologiczną są Groty Mechowskie - jedyna tego typu w Europie Pn jaskinia powstała wskutek wypłukania piasku spomiędzy skał osadowych. Sklepienie opiera się na naturalnych skalnych słupach, jest też szata naciekowa miejscami zabarwiona na czerwono. Zwiedzanie tego rezerwatu przyrody trwa 10-15 minut i jest płatne, ale warto.

Kto lubi architekturę, powinien udać się na Szlak Domów Podcieniowych, typowych dla budownictwa Żuław Wiślanych. Domy żuławskie wspierają się na drewnianym szkielecie wypełnionym cegłami i mają charakterystyczną „przybudówkę” z przodu, wspartą na drewnianych kolumnach. Cudo! Szlak prowadzi przez kilka wsi: Koszwały (PKS)-Miłocin-Trutnowy-Osice-Steblewo-Koźliny (PKS) i nie nadaje się na pieszą wędrówkę. Najlepiej zwiedzać rowerem. Najładniejsze są domy w Koszwałach i Trutnowach. Na Żuławach można znaleźć jeszcze inne takie domy - ładny domek jest np. w Żuławkach przy szosie.

Kto lubi nietypowe nekropolie, może udać się do wsi Cyganek-Żelichowo, gdzie obok młodej cerkwi grekokatolickiej w starym budynku kościoła (najpierw katolickiego, potem protestanckiego) z XIV w. znajduje się interesujące lapidarium mennonickie. Mennonici byli ludźmi wyznania protestanckiego i osadnikami holenderskimi na Żuławach, którzy wiedzieli, jak sie ujarzmia depresję (nie tę „w głowie”, tylko tę poniżej poziomu morza). Nazywano ich „Olędrami”. Nie wiem, czy można ich nazwać dobrymi chrześcijanami (wyzyskiwali więźniów obozu koncentracyjnego do pracy w polu), ale robili dość ciekawe nagrobki dla swoich zmarłych - ze zwykłych polnych kamieni.

Uzupełnieniem urlopowych atrakcji będzie spacer po gdańskiej starówce (przecudna!), wysłuchanie koncertu organowego w oliwskiej katedrze i zwiedzanie portu w Gdyni wraz z promenadą w głąb miasta i Akwarium. Polecam też zwiedzanie zamku krzyżackiego w Malborku i wycieczkę do Fromborka.

Porady i ważne informacje

Mieszkanie
Gdziekolwiek, byle nie w Trójmieście. Hałas, spaliny i gigantyczne korki trochę psują bajkowy wypoczynek. Inna sprawa, że cokolwiek jest potrzebne - turystyczny grill, nowe buty, mapa czy wiaderko na jagody - kupuje się bez problemu i bez straty czasu na poszukiwanie sklepu. Ale milej jest budzić się i popijać poranną kawę na wsi. Kwater o najróżniejszym standardzie na Pomorzu nie brakuje.

Mandaty
Tylu mandatów w życiu jeszcze nie zapłaciliśmy na jednym wyjeździe. Najwięcej za parkowanie w niedozwolonym miejscu. A parkowało się tak, bo nie było gdzie. Niestety, w sezonie prawie wszędzie są tłumy. Trzeba też uważać na strażników w rezerwatach, gdzie wolno poruszać się WYŁĄCZNIE po oznakowanych ścieżkach. Piknik „off road” na malowniczym brzegu leśnego jeziorka może słono kosztować. I nie ma litości dla nikogo, a już w szczególności dla grupek młodzieży i rodzin z małymi dziećmi.

Jedzenie
Wiadomo - ryby, ryby i jeszcze raz ryby! Smażone dorsze i fladry, wędzone makrele. Na Pomorzu jest też dobre pieczywo i pyszne jagodzianki, które szybko stają się zgubnym w skutkach nałogiem. Trzeba się jednak liczyć z tym, że na smażalnie i inne knajpki pójdzie sporo kasy. Dorsz np. jest obecnie rybą nietanią. Ale za to w wielu restauracjach porcje są ogromne. Dania mięsne mają ceny bardzo racjonalne.

Drogi
Jak to w Polsce... Raz lepiej, raz gorzej. My staraliśmy się jeździć małymi drogami, bo i tłoku nie ma, i widoki piękne. Złych wspomnień nie mamy. Natomiast z gładkich asfaltówek w okolicy Trójmiasta - owszem. Bywało, że mieliśmy półtorej godziny opóźnienia z powodu korków.

Rowery
Warto je mieć ze sobą! Ścieżek i szlaków rowerowych jest w tym rejonie dużo, nie wszystkie są może wygodne, ale za to można szybciej (niż pieszo) dotrzeć w wybrane miejsce.

Autor: texarkana / 2009.08
Komentarze:
Brak komentarzy.