Ten cykl podróży nazywa się „ferie zimowe z dzieckiem” i dotyczy lat 2004, 2005, 2006, 2010 i 2011, kiedy to montowaliśmy na dachu auta bagażnik na narty, wrzucaliśmy do środka koce i jeździliśmy w góry. A dokładnie - w okolice Zakopanego. Nie da się ukryć, że w międzyczasie dziecko zamieniło się w młodzież i zapragnęło porzucić jazdę na nartach na rzecz zimowych wędrówek po górach. Ale są zdjęcia na dowód, że sporo czasu spędzaliśmy na stokach.
Jedynym mankamentem tego regionu jest tłok - czy zima, czy lato. Poza tym jest pięknie i ciekawie. Przyroda, architektura, folklor, gastronomia, rozrywka - niczego nie brakuje, a wszystko pierwsza klasa (no, może gastronomia nie zawsze).
Kiedy tam jedziemy, spędzamy czas różnorodnie. Jeśli jednego dnia jeździmy na nartach, to następnego idziemy na pieszą wycieczkę w góry lub doliny, a kolejnego dnia zwiedzamy zabytki i muzea, myszkujemy po bazarze pod Gubałówką, próbujemy lokalnych specjałów i - jeśli jest na co - idziemy do kina. Potem cykl się powtarza i do Warszawy wracamy zadowoleni, dotlenieni, pełni wspomnień i energii.
Lubimy te zimowe wyjazdy i gorąco je polecamy wszystkim, którzy po Nowym Roku czują się na wpół zdechli. Wiem, że na nartach w Austrii czy Francji jest wspaniale i kto lubi przede wszystkim zimowe sporty, będzie wolał pojechać w Alpy. Ale nigdzie nie jest tak dobrze, jednocześnie tak „po naszemu” i tak „etno”, jak w okolicach Zakopanego. Zapraszam do zimowej, tatrzańsko-zakopiańskiej galerii, która - mam nadzieję - ukazuje czar i atrakcyjność tych stron.
Rozpisywać się nie będę - od detali są przewodniki. Jednak pewnych konkretów nie pominę. Nie będę doradzać nikomu, gdzie najlepiej mieszkać, bo to zależy od tego, co kto lubi. My mieszkamy we wsiach pod Zakopanem: w Białce Tatrzańskiej, Bukowinie, Poroninie, Chochołowie. Najlepsza jest Białka - wyciągów tam „jak mrówków”, baza noclegowa wielka i do wyboru, do koloru, są restauracje i kilka sklepów, a przy tym nie jest ani kurortowo, ani zaściankowo. W dodatku ostatnio wybudowano na Bani kryte baseny termalne, więc o nudzie mowy być nie może.
Gdzie jeździć na nartach?
Można codziennie gdzie indziej. Najfajniej jest w Białce na Kotelnicy (sieć wyciągów się rozrasta), ale przyjemne centra narciarskie są też w Jurgowie, Małym Cichym, Czarnej Górze. No i nikomu nie trzeba podpowiadać, że wyciągi są też w Bukowinie i w samym Zakopanem, nie wspominając już o Kasprowym Wierchu.
Gdzie chodzić na piesze wycieczki?
Nasze ulubione zimowe wycieczki to:
Co zwiedzać?
Polecam dwa bardzo ciekawe muzea w Zakopanem: Muzeum Tatrzańskie i Muzeum Stylu Zakopiańskiego. Można sobie też wybrać coś interesującego na Szlaku Architektury Drewnianej - choćby XV-wieczne kościoły z Nowego Targu, Harklowej, Grywałdu, Łopusznej i Dębna (UNESCO!), albo szałasy pasterskie i kościół (spiskie rokoko!) w Jurgowie, czy drewnianą zabudowę w Chochołowie... jest tego mnóstwo.
Gdzie na dalsze wycieczki?
W Pieniny, w Gorce, na Słowację. Na zamek w Niedzicy. Albo - do Krakowa i Wieliczki!
A inne atrakcje?
Proszę bardzo - po nartach miło jest się pomoczyć w ciepłej wodzie, czyli w termach. Do wyboru jest Terma Bukowina, Terma Bania, Termy Podhalańskie, Termy na Polanie Szymoszkowej... A na tych młodszych (i nie tylko) gości czekają termy i Aquapark w Zakopanem.
Do tego zakopiańskie kina i teatry oraz Dom Kultury w Bukowinie Tatrzańskiej, gdzie można obejrzeć festiwal tańców góralskich albo zostać gościem na inscenizowanym góralskim weselu (polecam - jest barwnie i wesoło!).
Weźcie dużo kasy! Zimą strumień gotówki płynie szybko - niestety, nie w naszym kierunku. Tu karnet, tam pizza, ówdzie herbatka „z prądem”, do tego jakiś bilet wstępu i portfel się opróżnia...
Brak komentarzy. |