Praktycznie już od ok. 10 lat przymierzaliśmy się do wyjazdu do Albanii, która stanowiła jedną z ostatnich białych plam na naszej osobistej mapie Europy. I ciągle coś nie wychodziło. A to informacje na temat jakości dróg w Albanii nas delikatnie mówiąc - zniechęcały, a to oferty biur podróży nie spełniały naszych oczekiwań... aż wreszcie, na Mikołaja (dokładnie 6.12.2011!) znalazłam, zamówiłam, no i pojechaliśmy na wydłużony majowy weekend :).
To nasz pierwszy wyjazd z biurem Rainbow Tours, a jednocześnie pierwszy wyjazd Rainbowa do Albanii... takie przecieranie szlaku! Impreza samolotowo-autokarowa została zatytułowana „Wakacje w Albanii”. I o coś takiego właśnie nam chodziło - objazd całego kraju, z uwzględnieniem większości albańskich miejsc wpisanych na listę UNESCO. Wszystko się udało. Choć nie bez przygód. Warto było! Albania zdobyta!
Ten kraj zaskakuje na każdym kroku, jest bardzo ciekawy... Zaskakuje w różnych wymiarach, i na plus, i na minus. Chwilami aż trudno uwierzyć, że w Europie uchowało się jeszcze coś takiego; często bardziej przypomina tereny interioru Ameryki Południowej...
Drogi ciągle jeszcze pozostawiają wiele do życzenia; nawet gdy mapa pokazuje drogę główną (czerwoną) - i jest jedyną opcją połączenia środkiem kraju części północnej z południową - rzeczywistość pokazuje, że ta droga nie powinna być zaznaczona nawet kolorem żółtym; jest w wielu miejscach pozbawiona asfaltu, porozrywana, pełna dołów i dziur... Zresztą, taka jakość nawierzchni to chleb powszedni również w okolicach wszystkich (chyba) miast południowej części kraju. Sposobu jazdy Albańczyków może nie będę komentować... Cieszę się, że ani ja, ani mąż nie musieliśmy siedzieć za kierownicą! Zresztą, nawet nie siedząc za kierownicą, dla stanu psychiki lepiej było patrzeć „w siną dal” i absolutnie unikać obserwowania sytuacji na drodze, choć niestety nie zawsze było to możliwe :(. Stan infrastruktury to oddzielny rozdział, warty przemilczenia...
Ale za to przyroda, bujna roślinność, ukształtowanie terenu, wysokie góry, otwarte przestrzenie, wybrzeże - zachwycające!
Ludzie - przyjaźni, życzliwi, w „masówce” - raczej biedni, bardzo zróżnicowani kulturowo, „skażeni historią”, wyraźnie odczuwalne jest ich poranienie wieloletnią izolacją; młode pokolenie już wyraźnie inne (tam, gdzie to możliwe). Oczywiście to moje refleksje z tygodniowego kontaktu z Albańczykami, a nie jakaś „diagnoza socjologiczna”.
Znaki szczególne, widoczne tylko w Albanii, to bunkry - małe i większe, rozsiane po całym kraju, nazywane tu (bardzo trafnie!) pieczarkami. Rzeczywiście tak właśnie wyglądają :).
Inny znak szczególny, to fakt, że Albania jest aktualnie jednym wielkim placem budowy; zwłaszcza w miejscowościach nadmorskich - gigantyczny boom inwestycji budowlanych (głównie hotele!).
Kuchnia - typowo śródziemnomorska, choć - jak dla mnie - za mało owoców :( i warzyw (może to wyjątkowo, o tej porze roku?). Z potraw lokalnych najbardziej przypadły mi do gustu smakowego ich ”Burki”. Ale spokojnie, one nie mają nic wspólnego z pieskami!- tak się w Albanii nazywają pierogo-naleśniki z ciasta francuskiego; mogą mieć różnorakie nadzienia, ale wszystkie smaczne :).
Miasta i miasteczka - urokliwe! Sporo zabytków z czasów rzymskich... Dokładniej potraktuję je w kolejnych odcinkach.
Najlepiej - cały kraj; jest bardzo interesujący!
Najciekawsze miasta: Szkodra, Kruja, Berat, Gjirokaster, Butrint.
Wspaniałe góry i wybrzeże...
Bez napędu 4x4 nie radzę wybierać się tam własnym autem.
Brak komentarzy. |