Zanim znajdę czas na bardziej uporządkowaną i szczegółową relację z różnych rejonów Transylwanii, jakie spenetrowałam w czasie tegorocznego, wydłużonego do 9-dni weekendu majowego, chciałam podzielić się - na gorąco - pierwszą porcją zdjęć i swoimi spostrzeżeniami z podróży po Rumunii, w której to nie byłam od wielu już lat.
Generalnie - odbiór bardzo pozytywny! A pod wieloma względami zaskoczenie in plus.
To, co najbardziej zwróciło moją uwagę, to:
Obecnie ten kraj dźwiga się i staje zupełnie „normalnym”, europejskim państwem, które w sposób przemyślany korzysta ze środków unijnych. Wyraźnie widać, że w Rumunii - niestety w odróżnieniu od Polski - zaczęli od inwestowania w drogi, co jest ważnym elementem podniesienia komfortu życia mieszkańców, a i znaczącym atutem przyciągającym turystów, zachęcającym do podróżowania po kraju.
Oczywiście, nie dotyczy to jeszcze 100% sieci dróg. Zapuszczając się w mocno boczne zakamarki, odległe od głównych dróg, spotyka się odcinki wąskie, z nierówną, popękaną nawierzchnią, czy nawet ... z chmurą pyłu, unoszącego się za przejeżdżającymi pojazdami. Ale to jest do przeżycia, a nawet dodaje „klimatu” miejscom oddalonym od cywilizacji. A takich miejsc, zatrzymanych w czasie, można jeszcze sporo znaleźć w Rumunii.
Wioski - położone z dala od głównych szlaków tranzytowych - w głębi kraju, sprawiają wrażenie rozległych skansenów, a w rzeczywistości są zamieszkałe. Popularnym środkiem transportu bywają tam furmanki, ciągnięte przez konie lub woły... na niektórych podwórkach wiejskich domostw stoją (i są używane jako studnie) żurawie. Częstym obrazkiem - na kominach czy słupach - są bocianie gniazda, oczywiście zamieszkałe przez te dostojne ptaki.
To wioski. Są również liczne miasteczka, warowne osady, twierdze i kościoły obronne, pamiętające czasy średniowieczne. Są też większe miasta, obfitujące w zachowane zabytki historyczne z wieków średnich. Jednakże procent tych odrestaurowanych jest jeszcze niewielki (choć w wielu miejscach prowadzone są prace). Więc - jeśli ktoś lubi takie „dziewicze” starocie - znajdzie ich w Rumunii do woli. Na szczęście, mimo słabego stanu technicznego, nawet w tych mocno nadgryzionych zębem czasu zabytkach i okolicach jest czysto.
Poza przeniesieniem w przeszłość Rumunia dostarcza urozmaiconych widokowo terenów. Na naszej trasie znalazły się najpierw góry Ciuk: zalesione w dolnych partiach, z połoninami na szczytach, pokrytymi - o tej porze roku - kobiercami wiosennych kwiatów. Dalej były wyższe, z rejonami narciarskimi wokół Poiany Braszow, Przełęczy Predeal i miejscowości Sinaia. A na koniec jechaliśmy wzdłuż pięknie ośnieżonych wierzchołków najwyższego, przekraczającego wysokość 2000 m. n.p.m., długiego pasma tej części Karpatów - Gór Fagarasz, z widokiem lśniących w słońcu najwyższych szczytów: Moldoveanu - 2543 m. n.p.m. i niewiele niższym Negoiu - 2535 m. n.p.m.
lidonek | podpisuję się obiema rękoma :) |
adaf | Absolutnie zgadzam się z Twoimi opiniami na temat Rumunii. Ten kraj staje się coraz bardziej atrakcyjny. |