Rumunia - góry Fogarasz - relacja z wakacji
Pierwszy samodzielny wyjazd w zagraniczne góry faktycznie odbył się w 1974r. Do Rumunii pojechaliśmy w 8 osób mając cały dobytek na plecach. Inne były czasy i w plecakach dźwigało się konserwy i paliwo do maszynek. Paliwo jechało w plecakach pociągiem przez granice i nikt o niebezpieczeństwach nie myślał. Damskie plecaki to 25kg, a męskie ponad 30kg. Góry fogaraskie to góry typu naszych Tatr z najwyższym szczytem Moldoveanu wg mapy 2546m. Podróż do Rumunii oczywiście pociągiem, potem autobusem, okazją i wreszcie na własnych nogach. Po wejściu na pierwszą górkę 3 osoby (1 namiot) stwierdziły że chcą zobaczyć morze i schodzą. Dalsza przygoda była więc udziałem 5 osób w tym 2 dziewczyny. Z wycieczki uchowało się kilka slajdów, których skany zamieszczam. Przygodę z Fogaraszem rozpoczynaliśmy w Porumbacu de Jos i dalej główną granią przemieszczaliśmy się w kierunku Moldoveanu. Nigdy nie byłem wspinaczem, a jedynie wytrawnym turystą górskim, więc po Fogaraszu chodziliśmy szlakami turystycznymi. Chodzących turystów bardzo mało (czasem w ciągu pochmurnego dnia nie spotkaliśmy nikogo), chociaż w schroniskach turyści byli. Człowiek był młody i nie przejmował się czy wolno rozbić nad jeziorkiem namiot; nikt nam nie zabronił, ani nie zwrócił uwagi Weszliśmy na Negoju 2535m i szczyt 2503m, którego nazwa uleciała z pamięci. Oczywiście na szczyty wchodziliśmy bez tych monstrualnych plecaków, ale przełęcze trza było przejść i to niejednokrotnie położone bardzo wysoko. Pogoda była nieszczególna i na Negoju żadnych widoków - cały czas w chmurach. Doszliśmy nieco dalej niż Lacul Podragu do schroniska, ale na Moldoveanu nie wchodziliśmy - zabrakło desperacji przy akceptacji braku pogody. Nawiasem mówiąc w namiocie nad tym jeziorkiem przeżyliśmy najgłośniejszą burzę życia - raz to chyba walnęło w samo jeziorko. Po zejściu z gór odwiedziliśmy Braszow, Sibiu (wjazd kolejką na górę) i oczywiście Bukareszt gdzie zaliczyliśmy również ciekawy skansen. Kilka dni na zwiedzanie Budapesztu i wyprawa dobiegła końca.
Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Komentarze:
papuas 2013-04-04 | cóż, człowiek był młody i wytrenowany. Wszyscy chodziliśmy jednym tempem - idealny dobór ekipy, a tempo na pewno nie zawrotne, ale wystarczające by krokiem górskiego muła pokonać wyznaczony na dzień odcinek trasy. Za to jaka przyjemność gdy rzucało się plecak na ziemię. |
AniaMW 2013-04-04 | Gratuluję! Mój najcięższy w życiu plecak ważył 32 kg - ale w nim poza puszkami itp. było jeszcze całe haczywo wspinaczkowe... Jednak miałam go na własnych plecach wyłącznie podczas zejścia z Kasprowego do obozowiska na H.Gąsienicowej. Na dłużej bym się nie odważyła tyle dźwigać. |