Wyjazd zorganizowany z Biura Podróży, niespieszne oglądanie zabytków Lwowa i polskich pamiątek oraz zobaczenie Żółkwi - miasteczka związanego historycznie z rodem Żółkiewskich i Sobieskich. Program niezbyt bogaty (tylko dwa miasta), ale wybór należał do koleżanki żony, która marzyła o zobaczeniu Lwowa, a od dawna mieszka w Stanach.
Właściwe rozpoczęcie i zakończenie wycieczki odbyło się w knajpie w Tarnowie; o co nie mam absolutnie pretensji, ponieważ została powiększona moja lista miejsc gdzie warto się zatrzymać. Knajpa ta znajduje się przy zakładach mięsnych (foto 1) i np. golonka naprawdę palce lizać, więc wszystkich przejeżdżających namawiam do zatrzymania się na jedzonko.
Po przyjeździe do Lwowa spacer w okolicach Opery prospektem Swobody i przejazd na nocleg do hotelu. Następnego dnia rozpoczyna się zwiedzanie. Najpierw późnobarokowa unicka katedra św. Jura. Odnowiona robi wrażenie. Następnie Kopiec Unii Lubelskiej z pozostałością Wysokiego Zamku (niewiele z niego pozostało), ale panoramę Lwowa z Kopca warto zobaczyć. Następnie cerkiew Przemienienia Pańskiego. Wnętrze tej pochodzącej z końca XIX w. świątyni posiada swój urok z odrobiną egzotyki. Zaułkiem wśród odpadających tynków dochodzimy pod Katedrę Ormiańską, która też doprasza się remontu; jakieś prace nawet rozpoczęto. Wnętrze pokrywają w całości freski Rosena (1925-29), w których twarze świętych i postaci z fresków to twarze współczesnych, konkretnych ludzi.
Następnym punktem programu jest Opera. Podziwiamy przebogate wnętrza z wieloma polskimi akcentami; wielkie wrażenie robi sala lustrzana jak i sama widownia teatru. Następnie idziemy na rynek oglądając katedrę łacińską z jej zabytkowymi kaplicami oraz stojącą obok, bogato zdobioną, kaplicę Boimów. Oglądamy zabytkowe kamienice i obowiązkowy zakup pamiątek w starej aptece. Następnie zespół Dominikanów, targ na książki przed zabytkowym arsenałem królewskim obok którego arsenał miejski, a następnie cerkiew wołoska. My zwiedzamy dobudowaną do wieży w 1584 roku Kaplicę Trzech Świętych Hierarchów. Dzień kończymy pod pomnikiem Mickiewicza.
Następnego dnia cmentarz Łyczakowski z cmentarzem Orląt. Smutne anioły i wiele polskich śladów - groby Konopnickiej, Goszczyńskiego, Grottgera i innych. Dochodzimy do cmentarza Orląt (już odnowiony) a wystawa dokumentuje proces celowego niszczenia. Z cmentarza jedziemy historycznymi ulicami ze wskazaniem polskich śladów, oglądamy pałac Potockich i udajemy się do Lwowskiej Galerii Obrazów posiadającej bogatą kolekcję malarstwa polskiego i rosyjskiego; oczywiście obrazy zachodnioeuropejskie też są reprezentowane.
Po wyjściu z Galerii czas wolny, więc jakieś jedzonko, spacer w okolicy uniwersytetu (pod pomnikiem I. Franko młodzież racząca się Lvovskim), pchli targ w pobliżu Opery, dom towarowy. Spacerujemy ulicami i uliczkami, zachęceni bogatą fasadą (atlanty podtrzymujące balkon) wchodzimy w bramę) i jakiś człowiek pyta czy chcemy obejrzeć wnętrza. Oczywiście chcemy i za symboliczny datek znajdujemy się na klatce schodowej bogato zdobionej przez snycerza jakiegoś pałacu, a może dawnego kasyna - taką informację przekazał w/w człowiek, oglądamy piękne wnętrza wypełniając „wolny czas”.
Jedziemy na nocleg, a następnego dnia zwiedzamy Żółkiew i powrót do Polski. Jedna kolacja w hotelu połączona z występem lwowskich batiarów - zespołem może folklorystycznym, w każdym razie piosenki znane i oryginalne, a degustacja urzędowa. Oczywiście degustujemy również prywatnie (innego wieczoru) oprócz Lvovskiego (piwa) również różne rodzaje Nemirowki, która wychodziła cenowo poniżej 1/2 ceny polskiej. Rodzajów jest sporo na szczęście są małe opakowania.
Żółkiew zwiedzamy akurat w „Zielone Świątki” więc w cerkwiach uroczyste nabożeństwa. Zatrzymujemy się na rynku gdzie po jednej stronie zamek, a naprzeciw katolicka kolegiata; pozostałe boki to mury i ratusz oraz kamieniczki. Zwiedzamy kościół z polskimi śladami, zaglądamy do znajdującej się opodal cerkwi, oglądamy zamek odnowiony od frontu jednak od dziedzińca jeszcze zapuszczony. Wchodzimy do pamiętającej lepsze czasy zabytkowej synagogi. Jednym słowem zwiedzamy najbliższe otoczenie rynku na którym potem czas wolny na wypicie kawy. Kawy nie pijam więc idę obok podniszczonego kościoła dominikańskiego do drewnianej zabytkowej cerkwi św. Trójcy. Wykorzystując procesję i święcenie ziół na zewnątrz cerkwi robię foto zabytkowego ikonostasu 1720 roku i wnętrza cerkwi. Wracam na rynek i koniec wycieczki, autokar rusza do Polski.
Brak komentarzy. |