Tygodniowy wypad w końcu września w Bieszczady, w których żona nigdy nie była. Trochę jeżdżenia, trochę chodzenia w pięknej jesiennej scenerii. Pogoda wspaniała, słoneczna więc widoki ze szczytów obłędne. Kolorowo, jesiennie: pierwsze nocne przymrozki, nocą odgłosy z rozpoczynającego się na Otrycie rykowiska jeleni, więc klimat „dzikich Bieszczad” niesamowity. Do tego foto gospodarza sprzed kilku dni odciśniętej w błocie niedźwiedziej łapy ten klimat spotęgowało.
Pojechaliśmy zupełnie w ciemno. Po drodze oczywiście krótkie zwiedzanie - zamek w Nowym Wiśniczu i Biecz. Dojechaliśmy do Bieszczad popołudniem i jadąc z Ustrzyk Dolnych do Górnych próbujemy załapać się na jakiś nocleg, ale albo nieczynne, albo katastrofalnie drogo więc strach zaczyna zaglądać nam w oczy. W Czarnej skręcamy na małą pętlę w stronę zalewu na Solinie i bingo. W pierwszej miejscowości (Polana) pytając ludzi znajdujemy fajny nocleg z możliwością korzystania z kuchni bardzo miłych gospodarzy.
Na początek najwyższy szczyt - Tarnica. Jazda do Wołosatego to droga przez mękę - 8km dziur, wyrw i dziurzysk. Horror. Wołosate - auto na parking i pętla Tarnica, Krzemień, Halicz, Rozsypaniec i powrót do Wołosatego. Następny dzień objazd - Lesko i cerkiewki: Szczawne, Rzepedź, Turzańsk, Komańcza (oryginał - jeszcze przed spaleniem), do tego drewniany kościółek w Średniej Wsi i zapora na Solinie.
Następnego dnia jedziemy w kierunku Wetliny oglądając po drodze cerkiewkę w Smolniku. Zostawiamy samochód na Przełęczy Nad Berehami i drepczemy żółtym na Połoninę Wetlińską. Mając przed sobą cały dzień idziemy grzbietem na Smerek i wracamy na Wetlińską. Zaczynamy schodzić czerwonym szlakiem, ale widząc po pewnym czasie „nasz” parking na dziko trawersujemy (przestępstwo) do żółtego i schodzimy wprost do samochodu. Kolejny bardzo udany dzień. Znów jeżdżenie - cerkiewki w Rabem, Hoszowczyku, Równi i remontowana w Hoszowie oraz Ustrzyki Dolne, które wtedy ok godz. 15 - 16 zupełnie jak wymarłe - wszystko dokładnie pozamykane; jedynie na targu niezbyt legalnie możesz kupić od rosyjskojęzycznych alkohol i papierosy.
Kolejnego dnia samochód w Ustrzykach Górnych, a my zboczem Rawki na Krzemieniec do styku granic trzech państw. Z Krzemieńca wracamy tą samą drogą i idziemy na szczyt Wlk i Małej Rawki. Z Małej Rawki schodzimy do szosy skąd jedziemy busikiem do samochodu w Ustrzykach G. Był jeszcze jakiś objazd z odwiedzeniem Wetliny, Cisnej, Jabłonki oraz Baligrodu i tydzień przeleciał. W drodze powrotnej zwiedzamy Lesko - d. synagoga oraz Sanok - muzeum ze zbiorem ikon i rynek. W muzeum fajnie zaaranżowane wnętrze cerkwi z ikonostasem. Zdjęcia to oczywiście skany slajdów dość przyzwoitej jakości (do slajdów z Sanoka jeszcze nie dotarłem - może dodam później).
Jeżdżąc po Parku Narodowym trzeba przemyślnie stawiać samochód. Wtedy na końcu miejscowości - znak zakaz postoju i zatrzymywania więc parkowanie albo w miejscowości albo na parkingu czasem dość drogim. Parkowanie przy szlaku „na dziko” nie wchodzi w rachubę - widziałem samochody w obejmach.
AniaMW | Fajny ten Wasz bieszczadzki tydzień! |