Oferty dnia

Polska - W gotyckim kręgu - Łopuszna - relacja z wakacji

Zdjecie - Polska - W gotyckim kręgu - Łopuszna
Rodzinny Sylwester w Łopusznej w kręgu gotyckich, drewnianych kościołów. Organizator postawił w tym roku na Podhale i mimo, że nie wszystko wyszło zgodnie z planem to wyjazd należy zaliczyć do udanych. Tak po prawdzie jest to dla niektórych drugie, a może i trzecie podejście, żeby zobaczyć wnętrze oraz unikatową polichromię na drewnianych ścianach kościółka w Dębnie; niestety znowu nie wyszło. I tym razem nie udało się przechytrzyć farorza. Dwudziestego ósmego grudnia Ostrzeszów przyjeżdża do Katowic i ok. godz 12 w dwa samochody ruszamy w stronę Łopusznej. Dojeżdżamy bez sensacji i na miejscu jest jak w ofercie; domek z zewnętrznym tarasem, nie za duży - na dole kuchniosalon i łazienka, a na górze 3 sypialnie - 2, 2 i 4 osób. Tak, mankamentem jest 1 łazienka, ale wyćwiczeni na wspólnych wyjazdach, daliśmy radę. Pierwszy dzień dojazdowy, bez programu KO i tylko obiadokolacja w tutejszej restauracji. Następnego dnia niedziela, więc organizator zarządza: jedziemy na mszę do Dębna i w końcu wnętrze zobaczymy. Niestety, prawdziwa jest informacja w necie, że kościółek można zwiedzać w zorganizowanych grupach od maja do końca października; od 2015r msze w pobliskiej kaplicy. Ponoć noworoczna suma o godz 11 ma się odbywać w zabytku, ale ze względu na zakrapianą imprezę i konieczność dojazdu wnętrze nie zobaczone. My już wnętrze oglądaliśmy i to dwukrotnie, ale tak dawno, że warto odświeżyć wspomnienia. I chociaż niektórzy się odgrażali, że siądą za kierownicą - to jak tu po powitaniu Nowego Roku zwlec się z łóżka o 8 rano?? No właśnie, plany na każdy dzień z jeżdżeniem i mimo info o modernizacji zakopianki przy tylu samochodach jednak korki na drogach. Z Dębna jedziemy do Zakopanego; tak - w sam środek samochodowego szaleństwa. Spacer zatłoczonymi Krupówkami, wizyta w odnowionym Muzeum Tatrzańskim, gdzie oprócz etnografii wystawa obrazów ?odważnych i niezależnych kobiet?. Są obrazy Meli Muter, jest Łempicka oraz inne mniej znane. Po doznaniach kulturalnych małe co nieco w knajpie, zakup słonych serków i powrót do Bazy. Do Zakopca wjeżdżaliśmy od strony Gliczarowa (i tak też wyjeżdżamy), więc przy wolnej jeździe i korkach był czas na rozpoznawanie szczytów w rozległej panoramie widocznych z drogi Tatr. :) Wiem, niektórzy potrafią rozpoznać jedynie Giewont, ale ja nieco więcej, a i Giewont nie zawsze jest widoczny, bo to mała górka. Następnego dnia wyjazd po trasie: skansen kolejowy w Chabówce, park zdrojowy w Rabce, a na koniec kąpiel termalna w Bani. Dla mnie skansen kolejowy bardzo sympatyczny - do wielu eksponatów możesz wejść, do niektórych tylko zajrzeć, a hitem jest wagon zapamiętany z dzieciństwa, w którym osobne wejścia do każdego przedziału wprost z peronu. Są opisy, jest budynek dawnego dworca, jakieś specjalistyczne urządzenia typu pługi śnieżne ... jednym słowem sympatycznie i ciekawie, mimo iż niektóre eksponaty domagają się remontu. Rabka - parkujemy u podnóża parku zdrojowego, smakujemy wody, spacer w górę parku; do drewnianego kościółka-muzeum jednak nie docieramy. Czas na obiad, po którym ruszamy samochodami na kąpiele. I znów droga przez mękę i męka po drodze, ale docieramy na ogromny parking pod termami Bania w Białce Tatrzańskiej. Nie wszyscy przyjechali tu na kąpiele, bo obok stok narciarski z jeżdżącymi. Jak kiedyś pisałem kąpiele termalne mają dla mnie sens w okresie jesienno-zimowym, gdzie z ciepłej wody spoglądasz na śnieg, lub poubieranych w ciepłe czapki i kurtki ludzi, a tutaj i na narciarzy. Moja ocena - minusem zbyt mała głębokość zewnętrznych basenów bo coś 1,2m więc żeby nie zmarznąć trza się poruszać na ugiętych nogach, a plusem bary także w basenie zewnętrznym, gdzie za piwo lub drinka zapłacisz otrzymanym przy wejściu plastikowym zegarkiem. Ten zegarek odmierzający czas korzystania z termy jest w miarę wszechstronny - otwiera bramki wejściowe na obiekt i na basen, zamyka i otwiera szafki w szatni, no i płaci w barze, a uregulujesz przy wyjściu; moim zdaniem dość sprytne. Ceny w barach nie są szokujące - drinki nie wiem, ale piwo lane w szkle to 15 PLN - taniej niż w zakopiańskiej knajpie. Następny dzień to Sylwester, a ja, może niepotrzebnie, wyłamuję się z rodziny, która jedzie nad zalew do Niedzicy; ja rozpoznaję i fotografuję najbliższą okolicę - dworek Tetmajera nieczynny do odwołania, również tylko zewnętrznie drewniany kościół parafialny; zaglądam do sklepu i wracam do Bazy. Okazuje się, że silna grupa wracając znad zalewu, gdzie były rozległe górskie widoki, już w Łopusznej odwiedza izbę pamięci ks. Tischnera, fotografuje ten sam kościół i zagląda na cmentarz, gdzie ksiądz - filozof został pochowany. O żesz ... to mnie wystrychnęli na dutka, a może wydutkali; ale nic to ,,, Sylwester jak zawsze bojowy, a w Nowy Rok wypoczynek i tylko wyjście na wieczorne nabożeństwo, żeby zrobić foto wnętrza kościółka. I tu dochodzimy do tytułowych gotyckich kościołów. Ten w Łopusznej, o bryle podobnej do dębniańskiego też został konsekrowany dawno, bo w 1504r i choć wnętrze przerabiane i nie gotyckie, to zachowało charakter barokowy, a uroku trudno mu odmówić. Tak, kościół w Dębnie poprzez zachowane unikatowe patronowe wymalowania czy też gotyckie zabytki wnętrza jest z pewnością cenniejszy. A wracając do gotyckich drewnianych kościołów to w okolicy znajdują się jeszcze w Harklowej, Grywałdzie i cmentarny św Anny w Nowym Targu. Ale to już opowieść na inną wycieczkę.
Planujesz wakacje? Zobacz nasze propozycje wycieczek:
Autor: papuas / 2024.12
Komentarze:
Brak komentarzy.