W tegoroczne wakacje spędziliśmy tydzień w Słowenii, zwiedzając ten kraj, a następnie pojechaliśmy nad morze do Chorwacji na odpoczynek.
Do Lublany dotarliśmy na godzinę 17. Podróż zaczęliśmy ze Śląska autostradami przez Czechy, i Austrię. Pierwsze 3 noclegi mieliśmy zarezerwowane w akademiku DIC w centrum miasta. Po odpoczynku udaliśmy się na stare miasto, była sobota i stolica tętniła życiem. Najbardziej zaskoczyła nas Lublanica, początkowo nie wiedzieliśmy czy senna turkusowa woda to kanał czy przepływająca przez miasto rzeka. Domy stojące wzdłuż rzeki, piękne mosty wszystko to przypominało nam Brugię. Na Moście Szewców wesoło bawiła się młodzież, urządzając wieczór kawalerski koledze. W niedzielę rano (9:00) pomaszerowaliśmy do centrum, gdzie na nabrzeżu odbywały się targi staroci. Szliśmy pustymi ulicami, można było spokojnie oglądać zabytki i robić zdjęcia. Nad miastem góruje zamek, na który z lenistwa udaliśmy się kolejką linową. Lepiej jednak pójść spacerkiem, trasa piękna i niezbyt forsowna. Zamek ciekawszy jest z zewnątrz niż wewnątrz. Ze wzgórza zamkowego roztacza się ładny widok na miasto. Błądząc ulicami starego miasta ciągle napotykaliśmy zabawne rzeźby, interesujące uliczki, pasaże. To miasto nie przytłacza, jest przyjazne i czyste.
W poniedziałek raniutko wyruszyliśmy zwiedzać Jaskinie Skocjańskie. Dotarliśmy za wcześnie i musieliśmy czekać do 10, aż senna obsługa otworzy kasę. Wybraliśmy trasę za 15 Euro. Szliśmy w grupie z przewodnikiem. Największe wrażenie zrobił na nas most zawieszony 50 m nad płynącą przez jaskinię Rekę. Na końcu jaskini trasa się rozwidla i można pójść do windy albo bardzo piękną 30 minutową trasą, która doprowadzi do kas. Potem poszliśmy na punkt widokowy, który jest godny polecenia i do muzeum, które można sobie spokojnie darować.
Dalszy plan zwiedzania na ten dzień to nadmorska Izola i tutaj kąpiel w morzu. Izola zauroczyła nas piękną przystanią jachtową i cudownym ciepłym morzem. Potem był słynny Piran, do którego dotarliśmy już po zachodzie słońca. Miasto pięknie położone, urocze wąskie uliczki i olbrzymi plac przed ratuszem, tuż przy morzu. Niestety szybko zapadł zmrok i nie poznaliśmy wszystkich walorów miasteczka.
Na noc wróciliśmy do Lublany, a następnego dnia ruszyliśmy do Skofja Loka. Nad miastem góruje zamek Loka, poniżej którego leży najlepiej zachowane średniowieczne miasto Słowenii. Warto tu zajrzeć.
Z Skofji pojechaliśmy w kierunku Kropy. Droga wiedzie, a raczej wije się wśród gór, na wzgórzach stoją malownicze kościółki i zamki. W Jamniku znajduje się najpiękniej położona świątynia w całej Słowenii. Po południu dotarliśmy do Bledu. Szybko znaleźliśmy kwaterę, odpoczęliśmy kapkę i udaliśmy się do wąwozu Vintgar. Droga jest wąska i prowadzi przez przepięknie ukwieconą wioskę. Przed wejściem do wąwozu jest o dziwo darmowy parking ale wejście już kosztuje 4 Euro.
Sam wąwóz zielony i przepiękny. Warto zejść jeszcze na końcu wąwozu, do oznaczonego byle jak wodospadu. Jest imponującym zakończeniem trasy. Wróciliśmy przez sielską wioseczką do Bledu, cały czas mieliśmy przed oczami wzniesiony na skale zamek w Bledzie. Wjechaliśmy pod sam zamek samochodem. Wejście na zamek drogie, warto jednak przejść ścieżką wzdłuż murów zamkowych i nie iść w dół tylko wspiąć się po rozlatujących się schodkach w górę do murów zamkowych. Widok na okolicę imponujący. I najbardziej znany widok Słowenii - kościół na wyspie na jeziorze.
Z góry zamkowej zjechaliśmy do jeziora, po godzinie 19 można już było znaleźć bezpłatne parkingi. Nad brzegiem jeziora fajnie się odpoczywa podziwiając piękne otoczenie. Jest tu sporo turystów, ale nie są to dzikie tłumy i nikt nikomu nie przeszkadza.
Następnego dnia udaliśmy się do Bohinj, główną atrakcją jest polodowcowe jezioro o tej samej nazwie. W jeziorze odbijają się góry. Obok jeziora przy kamiennym mostku znajduje się ciekawy kościół św. Jana Chrzciciela z XIII w. Droga wokół jeziora wiedzie w głąb alpejskiego, bajkowego lasu i prowadzi do wodospadu Sawica. Przed ścieżką do wodospadu jest płatny parking (3 Euro). Kolejna opłata to bilet wstępu - 5 Euro. Do wodospadu trzeba trochę wejść pod górę, nam to zajęło około 1 godziny. Z góry było szybciej. Najwyższy wodospad w Słowenii wydał nam się taki sobie ale jest to subiektywne odczucie. Do wodospadu nie można blisko podejść, szlak zamyka ogrodzenie z siatki.
Kolejnym punktem tego dnia była kolejka linowa na górę Vogel. Wjeżdża się na wysokość 1535 m. n.p.m. Parking jest bezpłatny ale bilet kosztuje 13,5 Euro. Widoki z góry przepiękne na Alpy Julijskie i jezioro. Na górze zaczynają się różniste szlaki piesze, jest też hotel. Trochę to przypomina naszą Gubałówkę. Do Bledu wracaliśmy przepiękną drogą przez Studor.
Następny dzień to Krańska Góra i oczywiście Planica. Widoki na góry przepiękne. Parking koło skoczni oczywiście płatny - 2 Euro.
Dalej jedziemy do przełęczy Vrisic 1611 m. n.p.m. Po drodze podziwiamy jezioro i zwiedzamy Kaplicę wybudowaną przez rosyjskich jeńców z I wojny światowej. Droga jest tradycyjnie piękna, wąska i kręta. Sama przełęcz to multum samochodów, płatny parking (3 Euro) i wspaniałe widoki na góry. Z przełęczy jeszcze ciekawszy zjazd w kierunku Bovec. Wzdłuż drogi płynie rzeka Sacza, która ma niesamowity biało przezroczysty kolor.
Bovec to turystyczne miasteczko, dobre miejsce na obiad, jest dużo kwater prywatnych ale dla nas to jeszcze za wcześnie na nocleg. Jedziemy dalej.
Kiedy zaczynamy szukać noclegu okazuje się, że nie ma wolnych miejsc albo jest za drogo. Rejon Goriska Brda przez który jedziemy nazywany jest Toskanią Słowenii. Na stokach rosną winogrona, wśród pół ukryte są gospodarstwa agroturystyczne wszystko to wygląda pięknie i kusząca ale gospodarzom nie opłaca się wynajmować pokoju na jedną noc. Jedziemy więc dalej autostradą (piękne krajobrazy) przez Vipowską Dolinę w kierunku Postojnej, pierwszy dom z napisem sobe i mamy nocleg za 30 Euro - warunki dobre. Płacimy, bierzemy klucz i jedziemy obejrzeć zamek w Predjamie. Robi się wieczór, zamek wcale nie tak blisko bo 10 km od słynnej jaskini. Turystów już niewielu, możemy spokojnie podziwiać wciśnięty w skałę zamek. Zamek jest podświetlony różnymi kolorami, nam najbardziej podoba się biały. Jest noc jak wracamy. Rano wyruszamy do Chorwacji, cieplutkie morze na nas czeka.
Słowenia ma opinię kraju drogiego, wydaje mi się, że niesłusznie. Nam ceny wydawały się podobne jak w Chorwacji. Za noclegi nie płaciliśmy więcej jak 40 Euro za noc (tak sobie założyliśmy). Dla osób nie mających zbyt wysokich wymagań godny polecenia jest nocleg w akademiku DIC w Lublanie. Znajduje się on 10 minut piechotą od starego miasta. Dwójka kosztuje 36 Euro, można kupić bardzo tanie i świetne śniadania za 3 Euro.
W Słowenii można się bez problemu porozumieć po polsku.
Brak komentarzy. |