To był spontaniczny, jednodniowy wypad za miasto. Obraliśmy azymut na Kazimierz i po 40 min. Dotarliśmy do pierwszego przystanku czyli do Czerska. Czersk to jedna z najstarszych miejscowości Mazowsza, wzmiankowana już w XI w. Dziś o jego dawnej świetności świadczą ruiny gotyckiego zamku książąt mazowieckich z XV w. Ponieważ brama była zamknięta i nikt się nie pojawiał skorzystaliśmy z „bocznego wejścia”.
Zamek z trzema wieżami otoczony jest suchą fosą, nad którą przerzucony jest ceglany most. Po zamkowych wrotach nie ma śladu i tak dostaliśmy się na zamkowy dziedziniec. Wspięliśmy się na południową wieżę (po bardzo niewygodnych schodach), z której roztacza się widok na dolinę Wisły. Kiedy wychodziliśmy wejście było już otwarte. Skruszenie podeszliśmy do kasowego okienka przepraszając za wtargnięcie przez dziurę w płocie. Jakież było nasze zaskoczenie gdy to Pani zaczęła nas przepraszać za spóźnienie i zaprosiła na kawę. Dodatkowo zabrała nas ponownie na zamek abyśmy mogli wejść na zamykaną wieżę bramną. Po zwiedzaniu pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Kolejny przystanek to Mniszew i Skansen militarny I Armii Wojska Polskiego. Nie można go przeoczyć gdyż przy drodze dumnie prezentuje się czołg. Po wejściu na szczyt piaszczystej, zalesionej wydmy znaleźliśmy ukryte pod śniegiem i między drzewami różne armaty, działa, samochody bojowe. Eksponaty ustawione są w zrekonstruowanej sieci okopów, ziemianek i zasieków. Kolejnym punktem podróży był zamek w Janowcu. Monumentalne ruiny zamczyska, wzniesionego przez rodzinę Firlejów w XVI w., górują nad niewielkim Janowcem. Mury wejściowe pokryte są charakterystycznymi biało-czerwonymi pasami. Spacerujemy po brukowanym dziedzińcu, na którym trwają prace remontowe oraz po częściowo odtworzonych krużgankach. W Domu Północnym oglądamy wystawę poświęconą historii zamku. W cenie biletu zwiedzić można także skansen, zorganizowany w sąsiedztwie zamku, w skład którego wchodzą dwór przeniesiony ze wsi Moniaki, stodołę oraz dwa spichlerze.
Ponieważ prom pływa tylko w sezonie letnim wróciliśmy do Puław i udaliśmy się do Kazimierza. Ponieważ zamek i baszta są w renowacji weszliśmy na Górę Trzech Krzyży. Po ekstremalnej wspinaczce po oblodzonych schodach na górze wita nas Pan z wyciągniętą ręką. Wejście na szczyt jest płatne symboliczną złotówkę. Ponieważ na górze leży śnieg poruszanie się po niej nie jest najłatwiejsze. Robimy pamiątkowe zdjęcia i wracamy na rynek. Kręcimy się po uliczkach, a czas upływa niepostrzeżenie. Jeszcze tylko zakup pamiątkowych kogutów i wracamy do domu.
Brak komentarzy. |