Oferty dnia

Turcja - Turcja Wschodnia - relacja z wakacji

Zdjecie - Turcja - Turcja Wschodnia

Po przejrzeniu katalogów na lato wybór padł na objazd po wschodniej Turcji. I tak w styczniu zarezerwowaliśmy wycieczkę po bardziej różnorodnej i fascynującej Turcji.

Dzień 1
Wylot jest o godzinie 5 więc na lotnisku jesteśmy o 3. Odbieramy bilety i ustawiamy się w kolejce do odprawy. Zdajemy walizki i przechodzimy na „drugą stronę”. O 5 siedzimy w samolocie ale z jakiś mniej znanych przyczyn startujemy z 20 min. opóźnieniem. Po przebiciu się przez warstwę chmur podziwiamy wschód słońca po czym idziemy spać. O 9:15 po spokojnym locie lądujemy na tureckiej ziemi.

Sprawna odprawa paszportowo-wizowa (20 $ za wizę), odbieramy bagaże i wychodzimy z lotniska. Wsiadamy do busika i 13 osobową grupką jedziemy do hotelu w Antalyi. Tam czeka na nas przedstawiciel biura, który nas melduje i daje wskazówki na dobry początek. Nasza pilotka przylatuje z Katowic więc zobaczymy się z nią rano. Po odpoczynku ruszamy na miasto aby je zwiedzić i wymienić kaskę.

Spacer promenadą wzdłuż morza zajął nam 30 min. Przy głównej ulicy Atatürk Caddesi znajduje się Brama Hadriana. To łuk triumfalny, który został wybudowany w 130 roku naszej ery, gdy cesarz Hadrian odwiedził miasto. Tam zanurzamy się w uliczki starego miasta, które zaprowadziły nas do ściętego minaretu i Wieży Hidirlik (Hidirlik Kulesi), będącej fragmentem murów miejskich z I wieku naszej ery.

Dzień 2
Pobudka o 5 rano bo mamy dziś do przejechania 700 km. Śniadanko i zbiórka przed autokarem. Poznajemy naszą pilotkę Agatę Deskę oraz Pelin turecką przewodniczkę. Nasza grupa to 43 osoby.

Pierwszy przystanek na naszej drodze to Konya aby zobaczyć Mevlana Müzesi - ośrodek wirujących derwiszów, który powstał w 1231 r. Muzeum umieszczone jest w meczecie, w którym członkowie bractwa odbywali niegdyś praktyki religijne, oraz w kilu budynkach stanowiących w przeszłości ich cele oraz pomieszczenia gospodarcze. Wewnątrz znajduje się bardzo ciekaw kolekcja przedmiotów, m.in. szat, Koranów, kamfor związanych z życiem derwiszy. W samym meczecie znajduje się też grób Mevlany Dżalaluddina Rumiego oraz miejsce spoczynku wielu następnych mistrzów zakonu. W meczecie znajduje się też relikwia Rumiego - jego włos, który wydziela kadzidłowy zapach.

Jedziemy do Ürgüp. Ponieważ mamy dobry czas po wjeździe do Kapadocji robimy dwa postoje aby móc już dziś popodziwiać wytwory natury. Po przyjeździe do hotelu Turban Group szybko lokujemy się i schodzimy do miasta. Miły wieczorny spacer kończymy zakupem pistacji.

Wracamy bo przed nami wieczór turecki. Jak to w Kapadocji, wydrążona pod ziemią wielka sala z gwiaździście ustawionymi stołami, a w centrum owej gwiazdy scena. Na wstępie mistyczny występ wirujących derwiszy, a później - piękne stroje tancerek i tancerzy, turecka muzyka (alkohole bez ograniczeń) i tańce z różnych regionów Turcji. Artyści proszą wszystkich do wspólnej zabawy idziemy np. na ognisko i tak do północy.

Dzień 3
Przed śniadaniem chętni mogą polatać balonem nad Kapadocją. Ruszamy dalej. Pierwszy przystanek dzisiaj to malownicza wioska Mustafapaşa (dawne greckie Sinasos). Ta położona 5 km na południe od Ürgüp osada została założona w wąwozie. Kiedy wychodzimy z autokaru naszą uwagę przyciągają niezwykłe kształty architektoniczne i bogate zdobienia obramowań drzwi i okien.

W niewielkiej odległości od Cemil znajduje się Keşlik Manastiri, skansen o który dba bardzo miły starszy Turek. W tym kompleksie klasztornym zachowały się ładne freski.

Kolejny przystanek, to wioska Taşkinpaşa a w niej medresa czyli szkoła koraniczna. Niestety medresa jest zamknięta więc robimy zdjęcia i ruszamy dalej. W okolicach wioski Şahinefendi odkryto całkiem niedawno, bo w 2002 r. ruiny starożytnego miasta Sobessos. Wykopaliska świadczą, że zostało założone w IV wieku naszej ery. Prace archeologiczne prowadzone pod patronatem tureckiego Ministerstwa Kultury maja rzucić więcej światła na ten niedokładnie poznany okres historii Kapadocji.

Nieco dalej na południe, w dolinie Soganli o długości 25km, znajduje się kilka rzymskich grobowców skalnych oraz kościoły z IX-XIII w. My odwiedzamy kościół czarna głowa i kościół wężowy z zabytkowymi freskami. W dolinie można zobaczyć także typowe dla tego regionu gołębniki.

Zaglądamy także do podziemnej Kapadocji. Miasteczko Derinkuyu leży na wysokości 1355 m. Odnalezione przez przypadek podziemne miasto zostało udostępnione do zwiedzania w 1965r. Przez turystów nazywane jest dziewiątym cudem świata. Sądzi się, że pierwsze piętra tego miasta zostały wybudowane przez Hetytów; reszta tego 8 poziomowego miasta była dobudowywana w ciągu wieków przez kolejne ludy. Nazwa Derinkuyu oznacza dosłownie „głęboka studnia”. W tym podziemnym mieście w momencie zagrożenia schronienie mogło znaleźć nawet 20 tyś. ludzi przez okres 6 miesięcy. Ile tysięcy robotników i przez ile lat musiało pracować by zbudować to podziemne miasto skoro jednego dnia byli w stanie „wydłubać” 3 m3?

Przerwa w zwiedzaniu na wizytę w sklepie-fabryce ze skórami. Oglądamy mini pokaz mody, a potem czas na zakupy. Kolejny przystanek to Uçhisar słynące z olbrzymiej cytadeli. W skutek erozji i przyrostu ludności twierdza stoi obecnie w środku wsi.

Dzień 4
Jedziemy do Hattuşaş słynnej stolicy Hetytów znanej z zachowanych tablic z pismem klinowym. W 1986 r zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Miasto zostało założone przed 2000 rokiem p.n.e. przez lud Hatti. W XIX i XVIII w. p.n.e. znajdowała się tu faktoria handlowa związana z kupiecką kolonią asyryjską w Kanesz, położonej w pobliżu dzisiejszego Kültepe. Około 1700 r. p.n.e. miasto zostało zdobyte przez króla Anitta, wywodzącego się z miasta Kussary, który zrównał miasto z ziemią, przestrzegając następców, by, pod groźbą boskiej kary, nie ważyli się go odbudować. W połowie XVII w. p.n.e. król Labarna z Kussary, który przybrał imię Hattusilis I, otoczył kamiennym murem obszar zrujnowanego miasta i w ich obwodzie wzniósł nowe budynki. Hattusa stała się stołecznym miastem hetyckiego państwa.

Miasto założono na ściętym wierzchołku, obronnego z natury, wzgórza o powierzchni ok. 1.8 km2. Składało się z dwóch jednostek: wewnętrznej cytadeli z budynkami administracyjnymi i świątyniami, i właściwego miasta opasanego murami z trzema potężnymi bramami, do których prowadziły platformy flankowane zewnętrznymi murami. Zachodnia brama była ozdobiona reliefem lwa, wschodnia reliefem wojownika, południowa reliefem sfinksa. Na terenie miasta wzniesiono cztery zespoły świątynne. W trakcie badań odnaleziono w Hattusie jedną z najstarszych królewskich bibliotek z terenów Bliskiego Wschodu, liczącą 1 300 tabliczek. Hattusa została zdobyta ok. 1200 r. p.n.e. prawdopodobnie przez tak zwane Ludy Morza, i to wydarzenie stanowi końcową cezurę istnienia państwa hetyckiego. W 1906 roku niemiecki archeolog Hugo Winckler rozpoczął tu badania archeologiczne. Podziwiamy fragment odrestaurowanych murów, podwaliny wielkiej świątyni i trzy bramy: lwią, piramidalną (sfinksów) i królewską.

Następnie przejeżdżamy do Yazilikaya naturalnego skalnego wąwozu, składającego się z 2 części (Wielka i Mała Galeria), zamkniętego murami z kamienia. Na skalnych ścianach (Wielka Galeria) wyrzeźbiono reliefy przedstawiające panteon wędrujących w procesji bóstw hurycko-hetyckich (63 postacie). Największy relief przedstawia króla Tuthalijasa IV. Znajduje się tu także postać Nergala.

Jedziemy do Amasyi pierwszej stolicy królestwa Pontu. Warto odwiedzić Amasyę w celu zobaczenia słynnych, rzeźbionych z skalnych klifach, górujących nad miastem, grobowców królów pontyjskich (Kral Kaya Mezarlari) oraz drewnianych domów z czasów Imperium Otomańskiego w dzielnicy Hatuniye Mahallesi. Czas wolny na samodzielne zwiedzanie i szybkie zakupy. Nasz hotel Apple Palace mieści się na wzgórzu skąd mamy fantastyczny widok na podświetlone grobowce, a przy okazji „zaliczamy” tureckie wesele.

Dzień 5
Nasz cel na dziś to Trabzon. Starożytny Trapezunt, średniowieczna Trebizonda. Założony w VIII w. p.n.e. przez kolonistów greckich z Synopy. W II w. n.e. zdobyty przez Rzymian. 260 zniszczony przez najazd Gotów. Od 1204 r. stolica niewielkiego cesarstwa trapezunckiego założonego przez Aleksego Komnena. Rozwijało się jako punkt końcowy szlaku karawanowego z Azji Środkowej. 1461 włączone do imperium osmańskiego. Port i centrum nie są dziś szczególnie atrakcyjne. Niewiele pozostało z imponujących miejskich murów, twierdzy i pałacu cesarskiego. Na uwagę zasługuje XIII wieczny kościół Ayasofya. Świątynia stoi na szczycie nadmorskiego klifu a jej wnętrze kryje piękne freski i mozaiki.

Śpimy w hotelu Demir Grand w centrum miasta więc mamy okazję pospacerować i poczuć wieczorny klimat miasta.

Dzień 6
Jedziemy do Sumeli aby zwiedzić prawosławny bizantyjski klasztor Czarnej Madonny. Leżący na ścianie stromego klifu doliny Altindere na wysokości 1200 m n.p.m. klasztor to główna atrakcja Parku Narodowego Altindere. Według legendy monastyr wznieśli dwaj ateńscy mnisi według wskazówek jakie przekazała im w objawieniu Najświętsza Maria Panna. Historycy zaś skłaniają się ku teorii, że budowę zlecili bizantyjscy cesarze z IV w. Kres monastyru nastąpił w 1923r kiedy to wysiedlono mnichów. Klasztor robi niesamowite wrażenie. Do tego mamy bardzo dużo szczecią bo pogoda jest fantastyczna - jest ciepło i słonecznie co tutaj jest podobno ewenementem i klasztor ogląda się przeważnie we mgle. Śpimy dziś w Sarikamiş tureckim ośrodku sportów zimowych.

Dzień 7
Dzisiaj do przejechania mamy 550 km. Jedziemy 42 km na wschód od Karsu do Ani - miasta widma.

W 961 roku Ani stało się stolicą Armenii pod rządami Bagratydów. Okres świetności to czasy panowania Gagika I, na początku XI wieku. Miasto zostało złupione przez Turków Alp Arslana 16 sierpnia 1064 roku, w 1319 zniszczyło je trzęsienie ziemi. W obu przypadkach zostało odbudowane. Dawniej Ani było najwspanialszym ze wszystkich ormiańskich miast i zwane było miastem 1000 i jednego kościoła (w 1915 można było zobaczyć pozostałości 43) potem ich liczba sukcesywnie malała. Wizyta w Ani robi piorunujące wrażenie, podobnie jak w Hattuşaş. Musiała to być potęga.

Dziś, ze świetności miasta pozostało niewiele, miejscowi mają tam duże pastwisko, a na dodatek nie we wszystkie miejsca można wejść. Na wznoszącej się na wzgórzu twierdzy stacjonuje tureckie wojsko (jest o tym informujący znak), do ruin klasztoru nie można dojść bo jest na granicy z Armenią, zrujnowany most na rzece można obejrzeć z okien meczetu. Mimo tego naprawdę warto odwiedzić to miejsce.

Kolejny przystanek to miasto Dogubayazit. Od początku dnia pilotka powtarza nam żebyśmy nie robili tam zdjęć, ani kiedy będziemy jechać autokarem ani podczas czasu wolnego. Jesteśmy trochę zszokowani lecz kiedy osiągamy nasz cel rozumiemy jej prośby. Dogubayazit to miasto wojskowe, jedne wielkie koszary, zamieszkałe w większości przez Kurdów. Na każdym kroku widać czerwone plakaty z żołnierzem zakazujące fotografii.

Próbujemy tu borka z owczym serem oraz tureckich lodów z koziego mleka czyli dondurma. Podobno nie można powiedzieć, że było się na wschodzie Turcji nie próbując tego specjału. Przyznam szczerze, że mają bardzo specyficzny smak i konsystencję oraz co dziwne nie są zimne.

Po doznaniach smakowych czas na kulturę. Wspinamy się więc do Ishak Paşa Sarayi. Perełka malowniczo zawieszona na tarasie zbocza ponad miastem budowana 99 lat to mieszanka stylu gruzińskiego, seldżuckiego, perskiego, ormiańskiego i otomańskiego fascynuje zwłaszcza misternymi kwiatowymi reliefami. Wspaniałe złote wrota strzegące niegdyś wnętrz pałacu, zostały wywiezione przez Rosjan i dziś można je podziwiać w zbiorach petersburskiego Ermitażu. Pałac składa się z dziedzińca zewnętrznego i wewnętrznego z szeregiem budynków oraz haremu otoczonego z trzech stron Ogrodami Rozkoszy. Płac miał tyle pomieszczeń ile dni w roku przestępnym i był zaopatrzony w bieżącą wodę i kanalizację. W pałacu trwają właśnie prace konserwatorskie, choć nie wszystkie rozwiązania służą jego urokowi jak np. metalowo-pleksowe pokrycia dachowe. Ale pomijając ten szczegół pałac jest cudny.

Do Dogubayazit przybywamy także po to aby muc popodziwiać Agridagi czyli górę Ararat (5135 m n.p.m.). Niestety w ciągu dnia trochę popadało i góry nie widać w całej okazałości. Dowiadujemy się natomiast od pilotki, że w kwietniu 2010 r. poszukiwacze z Chin i Turcji odnaleźli na górze Ararat drewnianą konstrukcję, która może być pozostałością arki Noego! Odkrywcy określili prawdopodobieństwo na 99,9%.

Żegnamy Ararat i jedziemy w kierunku Van zatrzymując się jeszcze przy wodospadach Muradiye. Dziś Allach poskąpił nam pogody bo znów zaczęło padać.

Dzień 8
Dzień zaczynamy od rejsu na wyspę Akdamar. Przyjemnie jest choć na chwilę zamienić autokar na stateczek.

Wyspa z oddali nie wygląda jakoś specjalnie ale jej skarb widać dopiero po dotarciu na miejsce. Ukrywa się tam Kościół Św. Krzyża z przepięknymi zewnętrznymi rzeźbieniami scen biblijnych. Kościół został zbudowany w X wieku n.e. na zlecenie króla Armenii Gagika I. Materiałem budowlanym był różowy piaskowiec, a kopuła wznosiła się na wysokość przeszło 20 metrów. W latach 2005-2006 kościół został odrestaurowany.

Wracamy na stały ląd. Kolejny punkt programu to most Malabadi na rzece Batman. Został zbudowany w roku 1147 przez Artukidów i nazywany jest bliźniaczym mostem do tego w Mostarze. Dla mnie porażka. Most praktycznie w całości odrestaurowany; do tego prace cały czas trwają więc pokrywają go rusztowania.

Ruszamy dalej - do Hasankeyf kolejnego kamiennego miasta na naszej drodze. Miasto nad rzeką Tygrys, obecnie zamieszkane głównie przez tureckich Kurdów. Ciesząc się strategiczną lokalizacją, nad brzegiem ogromnej rzeki, w otoczeniu skalnego kanionu Hasankeyf już w starożytności stało się ważnym bastionem. Miasto przechodziło z rąk do rąk różnych potęg, jak imperium sasanidzkie i bizantyjskie, później przejęli je muzułmanie. Każdy kolejny zdobywca mimowolnie ulegał urokowi miasta, starając się dodać do tej przedziwnej przyrodniczo-urbanistycznej struktury jakiś kolejny nieśmiertelny element. I tylko tatarscy najeźdźcy, którzy wyłonili się w XIII wieku z przepastnych stepów Azji nie ulegli czarowi tego miejsca, rujnując Hasankeyf doszczętnie, ale przecież nie nieodwracalnie. Wydrążone w skale jaskinie, pełniły funkcję mieszkań jeszcze w przededniu I wojny światowej.

Obecnie miastu zagraża zatopienie z powodu budowy tamy na Tygrysie, w ramach projektu GAP. [ciekawostka: przeciw zatopieniu miasta prowadzone są różne akcje, jedną z nich prowadzą nawet dwie Polki]. Ogromny kamienny kompleks daje zarobek tutejszej ludności, a właściwie dzieciom i młodzieży, która uczy się opowieści na temat miasta a następnie oprowadza po nim turystów. Ciekawostka jest fakt, że opowieści te w 99% wyuczone są w różnych językach na pamięć i nie uda nam się porozmawiać z naszym przewodnikiem. Jeszcze tylko wizyta w Midyat w sklepie ze srebrem i jedziemy do hotelu.

Dzień 9
Pierwszy przystanek to Harran, pierwszy fakultat na który musieli wyrazić chęć wszyscy. Jedziemy więc do najcieplejszego miejsca w Turcji.

Dzieje wioski są długie i imponujące. Tutaj wznosiła się świątynia Sina, tutaj Rebeka podała wodę Jakubowi, a Abraham zdecydował się na wędrówkę do Kanaam. Tutaj też mieścił się najstarszy uniwersytet, którego ruiny oglądamy. Zaglądamy też do ruin seldżuckiej twierdzy z IX w.

Harran słynie przede wszystkim z domów uli. Są to lepianki zrobione z piasku, wody, słomy, odchodów zwierząt. Niezbyt zachęcające ale o dziwo w pomieszczeniach nie śmierdzi za to jest przyjemnie chłodno. Odwiedzamy Harran Culture House. Drobne zakupy, herbatka i ruszamy dalej w kierunku Urfy.

Urfa, a właściwie Şanliurfa to bardzo ważne miejsce dla religijnych muzułmanów z powodu dwóch proroków, którzy ponoć wywodzą się z tego miasta. Pierwszym z nich był Abracham, w islamie zwany Ibrahimem, a drugim - Hiob (Eyyüp). Najważniejszym punktem wizyty w Urfie jest wizyta w Gölbasi - malowniczym parku, w którym znajdują się stawy ze świętymi karpiami i ogród różany.

Ta wyspa spokoju i zieleni jest nieodłącznie związana z legendą o proroku Abrahamie, który popadł w konflikt z lokalnym królem asyryjskim Nimrodem. Króla rozeźliło podejście Abrahama do starych bożków pogańskich - prorok zwalczał ich kult, więc nie patyczkując się zbytnio pojmał Abrahama i rozkazał spalić go na stosie. W tym niezwykle trudnym dla proroka momencie nastąpiła szczęśliwie interwencja sił wyższych i ogień zamienił się w wodę, a płonące węgle - w ryby. Sam Abraham został zmieciony podmuchem ze wzgórza górującego nad miastem i, znów szczęśliwie, wylądował na zagonie różanym. To wyjaśnia obecną uprawę róż i nietykalność cielesną karpi w stawach. Ponoć śmiałek, który odważy się złowić rybę zostanie natychmiast pokarany ślepotą. Ryby są więc traktowane po królewsku dokarmiane przez odwiedzających to miejsce turystów. Tutaj też poznajemy pyszne różowe pistacje.

Po drodze do Kahty zatrzymujemy się przy Atatürk Baraji. Zapora na rzece Eufrat uznawana jest za czwartą co do wielkości na świecie. Zapora Atatürka jest częścią projektu GAP, w ramach którego mają powstać 22 tamy na rzekach Eufrat oraz Tygrys.

Zapora Atatürka powstała w latach 1983 - 1990. Jej częścią jest również elektrownia wodna, która powstała w roku 1992. Obszar zbiornika obejmuje powierzchnię 817 km2 a całkowita objętość wody to 48,7 km3. Kamienna zapora ma 1820 m długości oraz 170 m wysokości.

Docieramy do hotelu i przesiadamy się do busów, które zawiozą nas na górę Nemrut. Kierowcy pędzą po górskich serpentynach na pierwszy przystanek Karakuş. Najprawdopodobniej było to miejsce pochówku kobiet z królewskiej rodziny. Szybkie zdjęcia i jedziemy dalej.

Kolejny postój to 90 metrowej długości most Cendere spinający brzegi Kahta Çayi zbudowany przez syna Mitrydatesa, króla Antiocha I. Na tym rzymskim moście, jednym z najstarszych do dziś używanych na świecie, obecnie zachowały się trzy z czterech kolumn.

Przechodzimy przez most i znów sadowimy się w busach. Wjeżdżamy coraz wyżej, serpentyny coraz bardziej strome a widoki zapierają dech w piersiach. Droga ciągnie się w nieskończoność a my walczymy z czasem żeby zdążyć za zachód. Po ok 1,5 h docieramy na miejsce. Jeszcze tylko 500 m marszu i będziemy na szczycie (2150 m n.p.m.). Ruszamy z animuszem. Droga niezbyt wygodna, spod nóg umykają luźne kamyki. Wchodzimy od wschodniej strony zbocza. To tu zobaczyć można rząd posągów: Antiocha, Apollina, Tyche, Zeusa i Herkulesa w towarzystwie orłów i lwów. Głowy wszystkich posągów leżą osobno. Uspokojenie oddechu, fotki i ruszamy dalej.

Po zachodniej stronie także napotykamy na leżące głowy. Sadowimy się na kamieniach i czekamy. Zachód ma być o 18:27 niestety na górami zawisły chmury i podziwiamy częściowy zachód. Ale i tak było warto. Schodzimy na dół. Szybki çay aby się rozgrzać i wracamy do hotelu.

Nemrut Dagi to grobowiec Antiocha I. Antioch wybrał na miejsce spoczynku najwyższy szczyt w okolicy. Na wierzchołek wciągnięto olbrzymie bloki kamienne, z których zbudowano dwa tarasy skierowane na wschód i zachód. Na nich właśnie ustawione olbrzymie posągi. Góra straciła trochę swojej wysokości poprzez wykopaliska poszukujące ukrytego w nim grobowca.

Dzień 10
Dzień zaczynamy od kolejnego fakultatu. Jedziemy zobaczyć Halfeti miasto zatopione w 2006 r. w programie GAP. Jedziemy i jedziemy, przez wioski, pola, sady figowe i pistacjowe, po wertepach bo droga w budowie. Docieramy w końcu na miejsce i przesiadamy się na stateczek pływający po jeziorze powstałym na skutek wylania rzeki.

Zatrzymujemy się na herbatkę w pozostałościach szkoły. Znów wsiadamy na łódkę i płyniemy dalej. Aż dziw bierze, że jeszcze nie tak dawno w tym mieście mieszkali ludzie. Dzisiaj zostali tu tylko starsi mieszkańcy, którzy nie zgodzili się opuścić swoich domów.

Mamy problemy z autokarem więc zmieniamy plany i jedziemy do hotelu. Idziemy na wodospady Selale. Ich główną atrakcją są chyba bardziej od wodospadów wszechobecne kaczki.

Dzień 11
Ponieważ autokar jest w serwisie do Hatayu jedziemy busikami. Najpierw Sen Piyer Kilisesi (grota-kościół św. Piotra). To niewielka świątynia w jaskini uważana jest za pierwszy chrześcijański kościół. Następnie muzeum mozaiki w centrum miasta gdzie zgromadzono światowej klasy kolekcje z 50 rzymskimi mozaikami.

Antakya to nazwa oficjalna miasta, które dla Turków ciągle pozostaje Hatayem. Początki miasta sięgają czasów starożytnych, zostało założone w 300 roku przed naszą erą przez Seleukosa I Nikatora, którego ojciec był jednym z generałów Aleksandra Wielkiego. W tamtych czasach miasto nosiło nazwę Antiochii nad Orontesem lub Antiochii Syryjskiej, co odróżniało je od innych Antiochii (Pizydyńskiej, Margiańskiej itd.). Antiochia Syryjska była najludniejszą i najbardziej znaczącą ze wszystkich Antiochii, liczyła sobie wówczas pół miliona mieszkańców, podczas gdy obecnie Antakyę zamieszkuje zaledwie około 180 tysięcy ludzi.

Odwiedzając to miasto można wyczuć jego odrębność, jest to chyba najbardziej europejskie z miast w Turcji wschodniej. Niedługo ma się odbyć referendum na temat przyszłości tego regionu. Ludność zdecyduje czy chce aby ten region uzyskał neutralność i stał się odrębnym państwem czy ma pozostać w granicach Turcji lub czy włączyć go do Syrii.

Autokar naprawiony. Jedziemy do Tarsu miasta pochodzenia św. Pawła. Głównym punktem programu zwiedzania Tarsu jest Studnia św. Pawła (Senpol Kuyusu) gdzie według legendy urodził się święty. Spacer starymi uliczkami i jedziemy dalej do Mersin gdzie mamy nocleg. Ponieważ hotel jest w centrum miasta po kolacji idziemy się przejść.

Dzień 12
Ponieważ na górze Nemrut nie zobaczyliśmy Arsemi pilotka robi nam niespodziankę i zatrzymujemy się w Korykos aby obejrzeć dwie twierdze. Jedna jest przy drodze a na drugą płyniemy łódeczką, to Zamek Panny czyli Kizkalesi. Twierdze bardzo fajne a więc miło spędzamy czas. Wracamy na stały ląd i jedziemy do Piekła i Nieba.

Piekło (Cehennem Çukuru) podziwiamy z małej platformy widokowej. Według greckiej mitologii to tu Zeus uwięził Tytana. Według miejscowych legend jest to wejście do podziemnego świata, a strumień, którego szum można usłyszeć, jest dopływem rzeki Styks.

Do nieba o dziwo trzeba zejść po 459 schodach! U wrót nieba znajduje się kaplica Marii Dziewicy z V w. I tutaj zaczynają się prawdziwe schody do raju; kamienne stopnie są wilgotne i pokryte różową glinką. Zejście na sam dół to nie lada wyzwanie. Droga do nieba nie jest usłana różami :). Kilka fotek i zaczynamy wspinaczkę na górę. Zejść było ciężko ale wejście na górę wcale nie jest łatwiejsze zwłaszcza że słonko przygrzewa.

Jedziemy dalej do Anamuru zwiedzić Mamure Kalesi. Forteca jest najlepiej zachowaną oraz największą budowlą tego typu w całym basenie Morza Śródziemnego! Po dziś dzień zachowały się jej wszystkie wieże, a jest ich aż 36. Pierwszą twierdzę zbudowano tu w III w. Zamek, który stoi tu dzisiaj zbudował w 1226 r. sułtan seldżucki. Na dziedzińcu zamku stoi meczet, w którym do dnia dzisiejszego odbywają się modlitwy. Dodatkową atrakcją tej wspaniałej twierdzy są pływające w fosie żółwie. I tak docieramy do Alanyi.

Dzień 13-15
Dni poświęcone na wypoczynek, zwiedzanie twierdzy i drobne zakupy.

I tak dobiegły końca kolejne wakacje. Turcja wschodnia to naprawdę fascynujący region kryjący wiele niesamowitych zabytków.

Szukasz wycieczki? Zobacz nasze propozycje wakacji w Turcji:
Co warto zwiedzić?
  • Kapadocja,
  • Derinkuyu,
  • Hattuşaş,
  • klasztor Sumela,
  • Ani,
  • wyspa Akdamar,
  • Hasankeyf,
  • Harran,
  • Nemrut Dagi,
  • Urfa,
  • Halfeti,
  • Hatay,
  • Mamure Kalesi,
  • Korykos,
  • jaskinie Piekło i Niebo,
  • Dogubayazit,
  • Keşlik,
  • Amsaya,
  • Mevlana Müzesi.
Porady i ważne informacje
  • pierwsze co przychodzi mi do głowy to wymiana kaski na liry;
  • zakupy warto robić po drodze nie czekając do Alanyi bo ceny tam są o wiele wyższe;
  • w Trabzonie warto kupić turecką herbatę;
  • w Urfie - chusty, ich cena to 5 lir oraz różowe, pyszne pistacje - ok. 9 lir za kg;
  • słodyczy nie należy kupować na ulicznych straganach tylko w sklepikach do tego przeznaczonych;
  • jeśli planujemy zejść do nieba należy mieć bardzo dobre obuwie, w samej jaskini jest bardzo ślisko;

w tej części Turcji nie obowiązują żądne zniżki i nie działają karty ISIC czy Euro26
Autor: lidonek / 2011.09
Komentarze:

lidonek
2014-09-11

dzięki Alicjo :)
tak to niestety wyglądało, gdyby choć jedna osoba nie wyraziła chęci uczestnictwa to nie pojechalibyśmy w te niesamowite miejsca

piea
2014-09-02

Lidka, odwaliłaś kawał roboty! bardzo fajny i szczegółowy opis całej trasy; zastanowił mnie jednak pewien absurd w opisie dnia 9 i 10: cóż to za nowa moda na tych objazdówkach: obowiązkowy fakultet?
to się samo przez się już zaprzecza,że jak fakultet - to nie może być obowiązkowy!
Te biura to już chyba postradały zmysły!