Organizatorem wycieczki (last minute - 2 dni przed wylotem, bo najtaniej;)) było biuro podróży Wezyr - w miarę tanie i solidne, ale nie perfekcyjne. Rezydentka ewidentnie nie mogła się odnaleźć w okolicy i praktycznych informacji musieliśmy szukać na własną rękę.
Ponadto byliśmy przygotowani na wysokie ceny wycieczek fakultatywnych biura, więc przed decyzją o destynacji sprawdziliśmy możliwości skorzystania z ofert lokalnych biur tureckich. Okazało się to strzałem w 10, bo ceny są o połowę niższe u lokalnych organizatorów. Trafnym wyborem okazała się Ginza Travel, z którą pojechaliśmy do Kapadocji i na wycieczkę Myra-Kekova. Będąc zwolenniczką zwiedzania i wycieczek na własną rękę, byleby tańszych i ciekawszych, opcja „lokalna” była idealna.
Kemer to ogólnie istny raj dla turystów, którzy stanowią główne źródło utrzymania Turków na wybrzeżu (Riwierze). Jest to miejscowość nowoczesna, z licznymi sklepami i restauracjami oraz mnóstwem hoteli. Dużym plusem jest położenie, bo z jednaj strony góry Taurus, z drugiej morze, a w okolicy mnóstwo rzeczy do zobaczenia. Ponadto tani Carrefour, gdzie można dostać dużą wodę za 0,7 liry albo zrobić zapas prowiantu na wyprawę. Zabytków praktycznie brak, oprócz charakterystycznej wieży zegarowej i dwóch pomników. A szkoda, bo wąskie uliczki starych miasteczek i bliskość historycznych zakątków zawsze podnosi atrakcyjność miejsca i tworzy klimacik ;) Dodatkowo hotele zajmują prawie połowę wybrzeża w Kemer, co znacznie utrudnia znalezienie ustronnego miejsca na rozłożenie się na plaży i swobodną kąpiel w morzu (chyba, że jest się mieszkańcem jednego z tych luksusowych hoteli;), których zresztą przepych jest zaskakujący). Jedynym ratunkiem jest publiczna plaża Moonlight, która znajduje się w miłej zatoczce i mimo wydzielonych miejsc hotelowych, można wskoczyć na leżaczek i popływać w cudownie orzeźwiającej wodzie. Tam też znajdowała się plaża naszego hotelu - Magic. Hotel jak najbardziej godny polecenia, 4* (3* spokojnie wystarczą, byleby było czysto i było co zjeść;)), all inclusive (świetne winko;)), jedzenie przepyszne, wybór ogromny, no i dużym plusem był basen, w którym można było się nauczyć pływać;). Co więcej, obsługa na +, tylko trzeba być mocno przygotowanym na duża ilość języka rosyjskiego, ale to we wszystkich miejscowościach na wybrzeżu... Generalnie hotel idealny dla kogoś, kto chce pozwiedzać i pojeździć, bo animacji i rozrywek raczej jak na lekarstwo. Ale że Turcja jest tak fascynująca, w hotelu spędzaliśmy właściwie ułamek dnia i to głównie na posiłki.
Jeśli chce się oderwać od hałaśliwych plaż w Kemer, warto pojechać do Phasselis, ok. 12 km od Kemer. Łatwo dostać się tam dolmuszem (lokalnym busem, 5 euro w obie strony i 8 lir wstęp), który odjeżdża spod wieży zegarowej. Od przystanku dochodzi się jakieś 15 min lasem do pięknej kamienistej plaży i ruin starożytnego miasta (m.in. akwedukt, agora, łaźnia, amfiteatr). Za pierwszą zatoczka jest druga (moim zdaniem najlepsza), a za nią trzecia, gdzie cumują statki wycieczkowe). Miejsce baaaardzo przyjemne na całodniową wycieczkę - zwiedzanie z wypoczynkiem na plaży i kąpielą.
Z licznym propozycji wycieczek fakultatywnych zarówno naszego biura jak i lokalnego, wybraliśmy wycieczkę Myra-Kekova (20 euro z Ginza Travel), czyli 2h jazdy pięknym wybrzeżem do portu, gdzie przesiadamy się na statek. Podczas 2,5h podróży statkiem zwiedza się zatopione miasto - Kekova (statek ma okna w podłodze, ale z pokładu też spokojnie można wszystko zobaczyć. Na statku tym można się skusić na skosztowanie pysznego kraba albo krewetek (krab przetestowany;)). Potem obiad (w cenie wycieczki) i zwiedzanie grobowców i amfiteatru w Myrze. A na zakończenie za opłatą 5 euro wizyta w kościele św. Mikołaja. Ogólnie rejs statkiem bardzo sympatyczny i przewodnik profesjonalny.
Głównym punktem wyprawy do Turcji była jednak Kapadocja. 3 dniowa wycieczka (również z Ginzą, ok. 70 euro) zajmuje sporą część 7 dniowego pobytu w Turcji, ale my nie żałujemy. Nocleg może nie w „gwiazdkowym” hotelu, ale czysto i smacznie i bardzo miło. Tylko przewodnik mógł się bardziej postarać (w takim przypadku przydaje się niezbędnik podróżnika - dobry przewodnik książkowy;)). W Kapadocji można zobaczyć nie tylko niesamowite formacje skalne powstałe po wybuchu wulkanu (słynne grzyby), ale także zwiedzić miasta skalne (m. in. w Goreme i Cavusin; część z nich jest nadal zamieszkała, a jednym z punktów wycieczki do Kapadocji jest wizyta u Turczynki mieszkającej w skalnym domu) i podziemne (w Saratli)oraz zobaczyć kawałek kraju poza bogatym wybrzeżem. Sama podróż jest dość męcząca, ok. 12 h, ale z licznymi postojami i zwiedzaniem po trasie ciekawych miejsc (mieliśmy okazję zwiedzić m.in. słynny meczet w Konyi). Dodatkową atrakcją są wizyty w lokalnych fabrykach rzemieślniczych (sklepach): ceramicznej, dywanowej i skórzanej. Dwie pierwsze na prawdę ciekawe, można zobaczyć jak ręcznie tka się jedwabne dywany albo maluje ceramikę. Ale to tylko dodatki do całości piękna Kapadocji, która swoimi kształtami zachwyca każdego. Podczas podróży do Kapadocji można zobaczyć jak wygląda prawdziwe życie w Turcji a nie tylko te wymalowane na wybrzeżu, można zaznać gościnności jej mieszkańców, którzy są niezwykle serdeczni i łyknąć nieco historycznej wiedzy;)
Brak komentarzy. |