Tegoroczna Majówka - to był wcześniej zaplanowany taki babski wyjazd w gronie kilku zaprzyjaźnionych kobitek; taki luźny wyjazd bez dzieci, bez mężów, bez trosk i bez codziennych problemów, które na te kilka dni zostały w naszych domach. Sam pomysł był fantastyczny, bo oprócz niekwestionowanych widoków i niezwykłej urody Regionu, miałyśmy wreszcie czas się nagadać aż do bólu, poplotkować o mężach, teściowych, itd..., połazić po kawiarniach, winiarniach (czyt. Winstub’ach), popróbować alzackich specjałów, pobuszować w sklepach z fatałaszkami bez niczyjego poganiania; Po prostu to była taka bardzo udana babska Majówka!!! :)
początkowo pomysłem była wycieczka z biura, ale w efekcie postanowiłysmy pojechać tam autkiem i same sobie to zorganizować, posiłkując się częściowo gotowym programem Itaki :) i tak spędziłysmy fantastyczny majowy tydzień w 5 bab :))
Alzacja - to krótko mówiąc „Kraina w Kratkę” , bo oprócz oczywiście wyśmienitych białych win i wszędobylskich bocianów, najbardziej charakterystycznym elementem tego regionu Francji i najbardziej przyciągającym wzrok jest bez wątpienia - kratka:) - czyli mur pruski. Szachulcowe domy, kamienice, i malutkie domeczki otaczają nas zewsząd w każdym alzackim mniejszym czy większym miasteczku, a różnią się tylko tym, że niektóre miasteczka są zupełnie białe i poprzecinane czarnymi belkami a inne są kolorowe.
Najpiękniejszym przykładem takich „biało-czarnych” domów szachulcowych jest bez wątpienia miasteczko Hunspach, do którego jednak nie dotarłyśmy, ale takich białych domów i kamieniczek nie brakuje również w samym Strasburgu.
Wyraźnie widać tu mieszankę wpływów dwóch kultur: niemieckiej i francuskiej, które przez wieki kształtowały ten swoisty architektoniczny styl, jak również tę mieszankę widać też po nazwach miejscowości czy też dziwnie z niemiecka brzmiących nazwiskach alzatczyków.
Francuzi twierdzą że Alzacja jest najbardziej niemieckim regionem Francji, Niemcy kiedyś, kiedy Alzacja terytorialnie należała do nich, wypowiadali się, że to najbardziej francuski region Niemiec. Bo fakt, trzeba przyznać, że efektem tych wielowiekowych wpływów dwóch narodów jest dziś niesamowita mieszanka! Powstał region z prostotą i solidnością niemiecką i z francuską lekkością, elegancją i wyrafinowaniem! Ale myślę, że mimo tych wspólnych wpływów i przenikania się tych dwóch kultur od wieków, Alzacja tak naprawdę nie jest ani francuska ani niemiecka. Alzacja to Alzacja. I kropka! :)
Strasburg - miasto Gutenberga i Goethego to też niezwykle gwarna, kolorowa ale i kosmopolityczna niewielka metropolia, co można zauważyć szczególnie w Dzielnicy Europejskiej gdzie znalazły miejsce siedziby Rady Europy, Parlament Europejski i Trybunał Praw Człowieka, a na ulicach oprócz języka francuskiego i niemieckiego słychać też dialekt alzacki, nazywany tu językiem alemańskim.
Najpiękniejszym przykładem zabudowy miasta jest stara dzielnica rzemieślników, farbiarzy, garbarzy, młynarzy i rybaków zwana tu: La Petit France, Małą Francją, gdzie niezliczona ilość domów o szachulcowej konstrukcji tworzy niezapomniany staromiejski klimat.
La Petit France to baśniowa kraina starych, pięknych domów ozdobionych pruskim murem zakonserwowanym pięknie i na wieki dziegciem, ukwieconych parków ciągnących się wzdłuż barwnych kanałów z malowniczymi kamiennymi i kutymi z żelaza mosteczkami, mnóstwa knajpek i kawiarnianych stoliczków z unoszącym się aromatem kawy i wyśmienitych tutejszych win, leniwie spacerujących turystów, setek kramików z alzackimi pamiątkami, bocianami i po prostu z atmosferą nie z tej epoki.
My zwiedzanie alzackiej stolicy rozpoczęłyśmy od najstarszej części miasta powstałej na wyspie utworzonej przez kanały rzeki Ill. Ta część miasta została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tu mieści się piękny, zabytkowy most Pont Couverts- masywna, średniowieczna budowla z dwiema wieżyczkami rzuca się w oczy przybyszom; oraz przepiękny Palais des Rohan - dzieło królewskiego architekta, mieszczący dziś w swych murach muzea.
Pływanie łódkami wycieczkowymi po kanałach Strassburga to doskonały sposób na dokładne przyjrzenie się dzielnicy La Petite France i frajda sama w sobie, ponieważ łódki przykryte półokrągłym, przezroczystym dachem przepływają pod niezliczoną ilością mostków i mosteczków, czasami czekając aż niejeden z tych ruchomych mostów się podniesie, lub obróci, aby można było przepłynąć. Jest to bardzo przyjemna forma spędzenia czasu i jedna z popularniejszych strasburskich atrakcji (bilet na taki godzinny rejs kosztuje 7 EUR).
Po wycieczce rzeką i kanałami Ill udajemy się do najbardziej charakterystycznego punktu miasta na Place de la Cathedrale, gdzie czeka na nas potężna, niewiarygodnie piękna, gotycka Katedra Notre Damme - Najświętszej Marii Panny. To jedna z najpiękniejszych Katedr we Francji, a na pewno najbardziej charakterystyczna, ponieważ posiada tylko jedną wieżę, co specyficznie zaburza jej frontowy wizerunek tak specyficzny dla tego rodzaju gotyckich katedr, której budowa była wzorowana na architekturze Katedr w Reims, Chartres i kolońskiej, jednakże druga wieża tej Katedry nigdy nie została zbudowana z powodu różnych przyczyn, ale historycy twierdzą, że głównie z powodu zbyt bagnistego wtedy tu podłoża.
Budowla w całości wykonana jest z efektownego, czerwonego piaskowca i jest znana z niezwykle ażurowej wieży i misternych koronek wykutych w owym piaskowcu na elewacjach.
Oczywiście stojąc przed głównym portalem należy wysoko zadrzeć głowę i poszukać w misternej plątaninie rzeźb jednej z nich przedstawiającej ukrytego Diabła, który sprytnie odział się niewieścią szatą, spod której jednak zdradzają go jego wystające obrzydliwe, diabelskie czułki, kopyta i ogony :).
Obecnie Katedra służy zarówno katolikom jak i protestantom co najlepiej oddaje wielowyznaniowy i wielokulturowy charakter tego miasta. Romańskie prezbiterium pochodzi z XI wieku, a budowę gotyckiej fasady rozpoczęto w wieku XII by ukończyć ją dopiero w 1440 roku. Po przekroczeniu progu Katedry rzuca się w oczy XII wieczny, gotycki Filar Aniołów oraz osobliwy Zegar Astronomiczny.
Wychodząc z Katedry nie sposób ominąć i nie zauważyć na Placu Katedralnym przepięknej rezydencji bogatego kupca - Maison Kammerzell - to niezwykle efektowna kamienica, zamieniona dziś na ekskluzywną restaurację. Elewacja Domu pochodzi z początków XV wieku, którego nadbudowa powstała w kolejnym stuleciu, a zdobią ją wspaniałe, niezwykle misterne średniowieczne rzeźby.
Taka włóczęga po staromiejskich uliczkach Strasburga to przyjemność sama w sobie; można bez końca obserwować nigdzie nie spieszących się ludzi, posłuchać gwaru z setek kawiarenek, restauracji, barów, sklepików, popatrzeć na wytworne wystawy eleganckich sklepów i po prostu powdychać trochę atmosferę miasta, która w połączeniu z pięknie kwitnącą wiosną działa kojąco na nasz nastrój i wprowadza nas w niekłamany błogostan.
Oczywiście na jednej włóczędze się nie skończyło, ponieważ nasz mały hotelik był usytuowany tylko 1 km od Starówki, co pozwoliło nam na codzienne, wieczorne spacery i zdreptanie Starego Miasta wzdłuż i w szerz i podziwianie po prostu Strassburga by night :).
A teraz troszkę o kuchni: kuchnia alzacka jest kaloryczna, pełna cholesterolu, śmietany, cebuli, pieczonego mięsiwa, kiszonej kapusty i genialnych francuskich serów! To kuchnia ciężka, bardzo niezdrowa i tym samym bardzo, bardzo smaczna!!!
Oczywiście celowo Wam to trochę „podkolorowałam”, bo aż tak źle nie jest, ale faktycznie smaki i zapachy alzackiej kuchni są niezwykle aromatyczne i niestety wysoko kaloryczne.
Absolutnym specjałem alzackiej kuchni jest kopiec specjalnie kiszonej kapusty gotowanej w wytrawnym winie, który po uformowaniu na talerzu okłada się różnymi gatunkami pieczonych mięsiw i kiełbasek. To danie to słynny alzacki CHOUCROUTE - (wymawiać należy mniej więcej szukrut). Podejrzałyśmy to danie w jakiejś restauracji, jak kelner dźwiga kopiec czegoś takiego i stawia gigantyczny półmich przed oczami przerażonego wielkością dania klienta. Uciekłyśmy stamtąd nie odważywszy się nawet spróbować zamówić ten z pewnością przepyszny specjał, bowiem wielkość serwowanej porcji i ilość naładowanego nań ociekającego tłuszczem, cudnie zarumienionego mięsiwa odstraszyła nas nie na żarty. To danie dla chłopa, dla drwala!, a nie dla dam! (chociaż w duchu te damy chętnie by popróbowały czegoś tak potwornie kalorycznego, diabelsko niezdrowego i zapewne nieziemsko smacznego!) :).
Kolejnym rarytasem alzackiej kuchni są przeróżne modyfikacje i wersje Tarte Flambeé - to absolutna rozkosz dla podniebienia, której nie żałowałyśmy sobie ani trochę. Tartę Flambeé piecze się z cienkiego chlebowego/drożdżowego ciasta na kamieniu w piecach chlebowych lub nowoczesnych piekarnikach (takich do 360 °C); tarta nieco przypomina pizzę, to taka jej daleka kuzynka, bo jest zapiekana na znacznie cieńszym i delikatniejszym cieście. Podstawowa wersja tarty to posmarowanie wierzchu placka serkiem typu fromage lekko rozcieńczonym najlepiej z gęstą śmietaną z dodatkiem soli, pieprzu, ziół prowansalskich i świeżo zmielonego kminku, i zapiekanie z drobno posiekanym przesmażonym boczkiem z blanszowaną cebulką z dużą ilością alzackiego, śmierdzącego sera (najlepiej ser typu munster z pomarańczową skórką), mniam:). Możecie mi wierzyć na słowo - to jest niebo w gębie! Ba! To nawet jest gęba w niebie! :)
Oczywiście przywiozłyśmy ze sobą munstery zakupione w Alzacji do Polski na tarty i zapiekanki serowe, a jak się skończą to śmiało będzie można zmodyfikować przepis i serwować je z innym, śmierdzącym serem tego typu dostępnym w licznych polskich sklepach! (aż mi ślinka cieknie na samo wspomnienie).
Alzatczycy wcinają też Baeckeoffe - to rodzaj ziemniaczanej zapiekanki serwowanej z czterema rodzajami marynowanych mięs posypanych ziołami.
Na deser obowiązkowo należy zjeść Kugelhopf - czyli babkę drożdżową z rodzynkami serwowaną tu często z gęstym sosem waniliowym lub wyśmienity krem Brulee - pychota dla wszystkich łasuchów świata! :)
Do tego wszystkiego pije się oczywiście wyśmienite, alzackie białe wina, ale więcej o winach będzie przy opisie Szlaku Winnego!
Na dziś kończę, idę do kuchni coś zjeść, bo stałam się jakoś strasznie głodna :)
(Ciąg dalszy relacji umieściłam pod „szyldem”: Alzacki szlak winny, więc zainteresowanych zapraszam tam do poczytania tego co dalej tam było).
Brak komentarzy. |