O dekoracjach okiennych i sposobie ich ukwiecania w Alzacji można by napisać cały długaśny laborat; to samo dotyczy nieprawdopodobnie pięknych szyldów reklamowych restauracji, kawiarni, licznych winiarni czyli winstubów, malutkich hotelików, i przeróżnych rzemieślników. Szyldy to w alzackich miasteczkach prawdziwe dzieła sztuki.
Te stare, pięknie odrestaurowane przypominają nam często o bardzo wiekowej tradycji i ciekawej historii, mają też często na szyldzie rok założenia danego „przybytku” (Spotkałam piekarnię z 1564 roku!, aptekę niewiele młodszą, a winnice to w zasadzie wszystkie z 1600-któregoś tam roku, albo z 1700-któregoś! :).
Bardzo ciekawie się wędruje po uliczkach małych miasteczek tzw. tropem szyldów :), aparat mamy włączony i idziemy sobie spokojnie szukając ciekawych szyldów! Z tym szukaniem nie ma tak naprawdę prawdziwego szukania, bo one są tu co krok podane jakby na tacy...:). Niektóre potrafią być niezwykle pomysłowe, inne są tak wymowne, że prawie mówią do nas o danym miejscu czy rzemieślniku, jeszcze inne są po prostu ładne; ale wszystkie są pewnymi artystycznymi i niepowtarzalnymi małymi dziełami sztuki, które wprawdzie nie powstają w atelier, tylko najczęściej w kuźniach, no ale kowalstwo artystyczne to przecież również sztuka! I to moim zdaniem bardzo trudna i niezwykle piękna!
Tu w Alzacji nawet istnieją i funkcjonują w urzędach Miejskich specjalne Wydziały do spraw projektowania szyldów! jak i takie zajmujące się osobno ukwiecaniem okien!
Te okienne Działy zajmują się z kolei planowaniem i wymyślaniem niecodziennych, kwietnych kompozycji, prześcigając się w pomysłach na te dekoracje kwietne, będące czasami prawdziwymi dziełami sztuki a czasami po prostu kiczem!
Na punkcie dekoracji okiennych Alzatczycy mają po prostu fioła! Kompletnego hyzia! Jak tak się na spokojnie poprzyglądamy dokładniej co oni wyprawiają z tymi oknami, to dochodzimy do wniosku, że w tej części Francji mieszkają chyba wyłącznie same dzieci! :), bo to aż jest niemożliwe, żeby dorośli ludzie zajmowali się czymś takim i tworzyli tak nieprawdopodobne „bajki”. W głowach tych ludzi siedzą chyba same skrzaty, gnomy i krasnale :).
No bo przecież co innego skrzynki czy donice z pelargoniami, z kocankami, surfiniami, które sami mamy na swoich tarasach czy balkonach, a co innego jeszcze oprócz tysięcy kwiatków wkładać i zawieszać wokół te wszystkie... bocianki, zajączki, kaczuszki, koguciki, zabawki, pajacyki, pluszaki, dzwonki, konewki, girlandy, ptaszki, żabki, i inne zwierzątka, królewny, baby Jagi, ciasteczka, precelki, kłódeczki, mini-kapelutki słomkowe i miliony... miliony... innego tego typu badziewia, czy może nie badziewia?. Dla nich to przecież jest wyraz poczucia estetyki, pomysłowości, chęci zwrócenia uwagi i przyciągnięcia wzroku przechodniów!
Oczywiście te wszystkie dekoracje są sezonowe; bo w zależności od świąt i lokalnych tradycji, to wszystko się tu oczywiście zmienia co kilka tygodni/miesięcy!
Ponoć najbardziej barwne widowisko jest tu w okresie Bożego Narodzenia! Alzacja słynie zresztą z najpiękniejszych bożonarodzeniowych jarmarków, które są ponoć najpiękniejsze w całej Europie! Można sobie tylko wyobrazić, co tu się dzieje w święta w oknach, na gankach, balkonikach, parapetach, na progach, itd...! A sama choinka bożonarodzeniowa przecież nie wywodzi się z Niemiec (jak często nas uczono), tylko właśnie z Alzacji!
W Alzacji miasteczka konkurują ze sobą o miano najpiękniejszego, czego miernikiem są tu właśnie te wszystkie kwietne dekoracje! Ba! są tu nawet organizowane międzymiastowe konkursy! Jest cała szanowna komisja, całe dostojne jury! notable z merostw, z Ratuszy, gmin i inni ważni z tego tu malutkiego świata, jeżdżą po miastach i oceniają! A miasteczka walczą o miano najpiękniejszego! Od kilku sezonów puchar zwycięzcy należy bezsprzecznie do Riquewihr! (a od czasu do czasu to miano zabiera im Colmar! aby w kolejnym sezonie znów przegrać z Riguewihr!). No normalnie dzieci! (ale w sumie to takie nieszkodliwe i bardzo sympatyczne zwyczaje).
Takie różne tematyczne dekoracje mamy tu zatem zimą w Święta, inne na Wielkanoc, inne latem, inne na święto wina we wrześniu i pewnie po drodze znalazłoby się jeszcze kilka innych lokalnych obchodów, będących okazją do zmiany dekoracji, która oni tak tu kochają!
Przy okazji ciekawostka: 1 maja zauważyłyśmy, że na ulicach Strasburga i innych alzackich miasteczek, wszędzie stoi mnóstwo młodzieży i starszych osób sprzedających kwiatki! ale nie takie różne kwiatki do wyboru, tylko wyłącznie malutkie bukieciki konwalii. Na każdej ulicy, za każdym rogiem - lecą Ci „kwiaciarze” z bukietem konwalii i wołają, żeby koniecznie kupić!
Otóż okazało się, że właśnie 1 maja w Alzacji obchodzone są w ten sposób ich lokalne Walentynki! Wszyscy zakochani biegają do ulicznych kwiaciarzy właśnie po taki bukiecik konwalii! Oni nie „walentynkują” 14 lutego w dzień Św. Walentego, uważając, że to jest amerykańskie święto a nie ich!, mają swoje Walentynki właśnie 1 Maja i zamiast czerwonych serduszek, obdarowują się w ten dzień pachnącymi, świeżutkimi konwaliami!
Brak komentarzy. |