Chartres jest małym średniowiecznym miasteczkiem leżącym w środkowej Francji (88 km od Paryża) nad rzeką Eure (dopływ Sekwany). Przez Chartres przechodzi znany szlak pielgrzymkowy z Paryża do Santiago de Compostela.
Miasteczko słynie ze swojej Katedry Notre Dame de Chartres, która wpisana jest na listę Światowego Dziedzictwa Kultury Unesco, ze starówki i La Maison de Picasette.
Od dawna chciałam zobaczyć tą katedrę i samo miasteczko. Zdjęcia, które oglądałam w internecie tak mnie zafascynowały, że w końcu udało mi się namówić jedną koleżankę żeby ze mną pojechała.
Wybrałyśmy niedzielę, bo to dzień wolny i bez zobowiązań. Rannym podmiejskim pociągiem pojechałyśmy do Chartres. Podróż z Paryża trwa czterdziesci minut. Po drodze mija się małe miasteczka, w których nie ma nic ciekawego do zobaczenia. Mieszkają tam paryżanie, którzy chcieli uciec jak najdalej od zgiełku stolicy.
Po przyjechaniu na miejsce i wyjściu z dworca od razu kierujemy się do Centrum Informacji Turystycznej, żeby wziąć dokładny plan miasta i godziny otwarcia atrakcji turystycznych.
Wchodząc do miasteczka już z dala widzimy katedrę górująca nad miastem. Wygląda tak majestatycznie ze swoimi wieżami i wieżyczkami. Ponieważ zbudowana jest na małym wzgórzu, więc pniemy się powoli wąskimi, krętymi uliczkami. Po drodze oglądamy domy z rzeźbieniami z drewna, zachwycamy się doniczkami pelargonii na oknach. Takich obrazków raczej nie widzi się w Paryżu!!!
W końcu dochodzimy do katedry i tu nie mile zaskoczenie nas czeka! Katedra jest w remoncie. Do wnętrza katedry wchodzi się przez trójdrzwiowy Portail Royal (Portal Krolewski). Nad drzwiami wejściowymi znajduje się rozeta przedstawiająca Sąd Ostateczny, wokół którego jest pełno rzeźbionych postaci z kamienia. Cała główna fasada przykryta jest rusztowaniami i folią. Nic nie widać. To nie był koniec niespodzianek!
Wnętrze katedry też w remoncie. Najpiękniejsze witraże pozakrywane i przygotowane do prac renowacyjnych, które zaczynały się w lecie. Pech nad pechy!!! Co było robić? Przeszłyśmy na około wnętrze podziwiając mniej znane witraże i freski. Do ciekawostek katedry należy labirynt ułożony na posadzce katedry, zajmującej środek nawy (między 3 a 7 filarem), a symbolizującym przejście od życia ziemskiego do niebiańskiego. Sama katedra robi ogromne wrażenie - przepych łączy się z surowością. Warto ją zobaczyć w całym swoim wizerunku, bez rusztowań i przykrycia!
Po zobaczeniu katedry ruszamy na Starówkę. Tutaj spacerujemy wśród uliczek i zwiedzamy La Maison Du Saumon (Dom Łososia) z XV w. Dawniej w tym domu był najlepszy sklep rybny w miasteczku. Faktycznie na budynku widać rzeźby ryb. Obecnie w domu mieści się mała restauracja. Idąc dalej napotykamy Dom królowej Berthe słynący z krętych schodów. Co rusz jakiś stary dom z XV lub XVI w. Wszystko odnowione i zachowane w dawnym stylu.
Teraz już nie wchodzimy pod górę tylko schodzimy w dół, aż do samej miasteczkowej rzeki Eure. Nad rzeką domki udekorowane kwiatami, wierzby plączące i chwiejące się na wietrze. Nad rzeką pełno mostków: drewnianych, kamiennych, każdy w innym stylu architektonicznym. Ponoć wszystkich mostów było czternaście, do dzisiaj zachowało się kilka. Idąc wzdłuż rzeki dochodzimy do pierwszej bramy wjazdowej miasta - Porte Guillaume. Obok bramy zachowały się resztki murów z czasów średniowiecznych.
Po tym spacerze wstępujemy do malej kafejki nad rzeką. Siadamy przy stoliku i popijając kawę patrzymy na leniwie płynącą rzekę i wyobrażamy sobie dawne czasy.
Po południu idziemy zwiedzić najciekawszą atrakcję Chartres. To La Maison Du Picasette. Dojście zajmuje nam dobre dwadzieścia minut. Dom znajduje się w nowoczesnej willowej dzielnicy Chartres. To dom Pana Raymond Isidore, który przez dwadzieścia pięć lat dekorował swój dom i ogród odpadkami szkła i fajansu. Wnętrze domu od łóżka po maszynę do szycia i ściany oblepione są kawałkami porcelany. Są to szczątki z talerzy, kubków, waz. Ogrodzenie i ogród z rzeźbami przedstawiającymi znane miejsca we Francji też udekorowane kawałkami szkiełek kolorowych i fajansu. Prześlicznie to wygląda. Kolorowo i cukierkowo.
Zwiedzając nie wolno robić zdjęć. Żeby nie złamać zakazu domu i ogrodu pilnuje „Pani Żandarm”. Chodzi cały czas za turystami i patrzy czy ktoś nie wyjął aparatu. Jak tu nie robić zdjęć jak takie cudeńka wokół. Musiałam cyknąć kilka zdjęć. No i Pani Żandarm mnie przyłapała. Kazała natychmiast wszystko skasować. A ja potulnie i grzecznie zaczęłam się tłumaczyć „jesteśmy z Polski i te zdjęcia robię żeby pokazać znajomym i zachęcić do odwiedzenia tego miejsca” - pomogło i mogłam jeszcze delikatnie i ukradkiem przed innymi zwiedzającymi coś tam pstryknąć. To była wizyta w zaczarowanym domku z nieznanej bajki...
Całe miasteczko jest bardzo sielankowe ze swoją olbrzymią katedrą i małą rzeczką Eure. Ciekawe miejsce na jednodniową wycieczkę i zobaczenie czegoś nowego.
Brak komentarzy. |