Każdorazowo, jadąc przez Szwecję, staramy się wybrać inną trasę. Tym razem postanowiliśmy zobaczyć okolice miejsc o swojsko brzmiących nazwach: - Mariestad, podobnie do warszawskiego Mariensztatu, a jako drugie miejsce wypadowe - Sarna. Co prawda, Szwedzi nad pierwszą literą „a” mają kółeczko, czy 2 kropki (kto by tam za nimi trafił) i na pewno wymawia się to zupełnie inaczej, niż nasza sarna, ale dla nas „Sarna” - to „sarna” :)
Do Szwecji przybyliśmy nocnym promem - z Gdyni do Karlskrony i tego samego dnia dojechaliśmy do pierwszego z zaplanowanych miejsc. Zatrzymujemy się na campingu w Mariestad, który jest pięknie położony nad samym jeziorem. Rezerwację domku (4-osobowy - cena: 450 SEK) zrobiliśmy wcześniej, więc nie ma problemu z noclegiem, mimo, że to pełnia sezonu. Na campingu dominują jednak miejscowi; Szwedzi. Pojedyncze auta mają tylko inne rejestracje, ale i to wyłącznie z sąsiednich krajów skandynawskich.
Mariestad - to mało popularne a bardzo sympatyczne miasteczko w Regionie Vastergotland, położone bezpośrednio nad największym jeziorem Szwecji - jez. Vanern. Dużą atrakcję stanowią tu rejsy wycieczkowe po jeziorze, a także po kanale Gota (najciekawszy: przez 8 śluz kanału, do Lurestad, lub dalej, przez kolejne 11 śluz, do Toreboda).
W samym Mariestad na uwagę zasługuje katedra. To okazała, dominująca nad miastem kamienna budowla, powstała w latach 1593-1625; od 9.01.1696 - uznana za katedrę. Zewnętrznie utrzymana w stylu późnogotyckim, z ostrymi łukami i przyporami, wysoką (82m.) wieżą, wewnątrz dominuje wystrój barokowy. Dawniej pełniła też funkcję latarni dla jednostek pływających po jeziorze Vanern. Obecnie - jak większość znaczących świątyń w Szwecji - należy do kościoła luterańskiego.
Kolejny etap podróży to Sarna - maleńka miejscowość w malowniczym, regionie Dalarna, na skrzyżowaniu dróg krajowych nr 279 i 70. Zatrzymujemy się oczywiście na campingu. I tu zrobiliśmy wcześniej rezerwację domku (4-osobowy: cena 400 SEK), tak dla spokoju, żeby jechać sobie bez pośpiechu i stresu. W samej Sarnie można pobyć 2-3-4 albo i więcej dni, bo okolice dają dużo możliwości ciekawego, aktywnego wypoczynku w formie spacerów czy dłuższych wędrówek. Na tym campingu spotkaliśmy jeden samochód z PL-ką, a obok - namiot z 4-osobową rodzinką. Fajne są takie spotkania w drodze; dzielimy się wrażeniami i spostrzeżeniami...
Sarna leży nad pięknym jeziorem. Jest tu mini-skansen, stary, drewniany, maleńki kościółek i nowy, również drewniany, nieco większy kościół (luterański). Jest też stacja benzynowa, kilka sklepów - świetny punkt wypadowy na wycieczki po okolicy. A w okolicy, m.in. Park Narodowy Fulufjalet, z torfowiskami, ciekawą roślinnością, oryginalnymi, „pokręconymi” starymi drzewami, czy największym w całej Szwecji wodospadem. Jest tu gdzie chodzić i co oglądać - przyroda nie pozwala na nudę!
Z Sarny ruszamy dalej, na północ, w kierunku granicy z Norwegią - następnym punktem naszej trasy będzie Roros, dawne górnicze miasto, wpisane na listę UNESCO. Zanim jednak dojedziemy do Norwegii, jeszcze Szwecja dostarczyła nam miłych wrażeń. Nieco za Sarną, po wjeździe na drogę nr 311 - znak „Uwaga, renifery” i po chwili rzeczywiście, seria spotkań z tymi zwierzętami północy... i na drodze, i po lewej, i po prawej stronie... bardzo liczne stada, żyjące sobie w tej okolicy! To chyba miejsce najbliżej południa Szwecji, gdzie spotkaliśmy aż tyle reniferów. Dla takich spotkań z dziką przyrodą warto żyć :) i wyjeżdżać w świat!
Brak komentarzy. |