Korsyka raczej nie jest powszechnie popularnym celem wyjazdów urlopowych, choć to bardzo ciekawa wyspa, z urokliwymi miasteczkami, pięknymi plażami, wysokimi górami i innymi jeszcze atrakcjami przyrodniczymi i historycznymi...
Na pierwsze spotkanie z wyspą przeznaczyliśmy tydzień czasu. To okazało się wystarczające, by spokojnie objechać Korsykę dookoła i nieco spenetrować jej centralne rejony górskie, z najwyższym szczytem - Monte Cinto, wys. 2706 m n.p.m. oraz z malowniczym przełomem rzeki Prunelli. Takie wrześniowe przedłużenie lata.
Przejechaliśmy ok. 800 km w następujący sposób:
Zwiedzanie Korsyki rozpoczynamy od północnej części wyspy. Promem z Livorno (we Włoszech) docieramy do Bastii - głównego miasta portowego na wschodnim wybrzeżu. Zatrzymujemy się na pierwsze noclegi w Domu Polskim, zlokalizowanym nieco za miastem, 7 kilometrów na północ, w Miomo, na wzgórzu, 2 km od plaży. Dom Św. Jacka zajmuje zabudowania byłego klasztoru dominikanów - Saint Hyacinthe. Stowarzyszenie Przyjaciół Polskiej Misji Katolickiej we Francji zajęło się renowacją obiektu po długim okresie zapomnienia. Obecnie dom jest ośrodkiem wczasowo-wypoczynkowym, (z kaplicą św. Jacka, rozległym ogrodem i parkingiem dla gości) prowadzonym przez polskie siostry zakonne, przeznaczonym dla grup zorganizowanych bądź turystów indywidualnych. W czasie naszej obecności byli tu tylko indywidualni goście, wśród których spotkaliśmy też kilkoro Polaków, mieszkających na stałe we Francji. Cały obiekt przystosowany jest również dla osób niepełnosprawnych - brak barier architektonicznych. Można tu korzystać z samych noclegów, można też łącznie z wyżywieniem, w dowolnych opcjach. Zarówno obiad jak i kolacja są bardzo obfitymi posiłkami, wielodaniowymi... Śniadania w wersji szwedzkiego stołu. Kuchnia wyśmienita!
Mając komfortowo zaspokojone „potrzeby ciała” pierwszy dzień pobytu przeznaczyliśmy na zwiedzanie Bastii, a drugiego dnia przejechaliśmy pętlę wokół północnego półwyspu Korsyki, zwanego Cap Corse, zatrzymując się po drodze w wielu ciekawych miejscach, zarówno takich, na które już byliśmy przygotowani po wcześniejszej lekturze przewodników, jak i w takich, które sami napotkaliśmy, nie mając wcześniej pojęcia o ich istnieniu. Ale po kolei.
Najpierw Bastia. Miasto portowe, z tarasową zabudową na zboczach, wznoszących się łagodnie od samego wybrzeża. Na samym dole: zabudowa portowa, z zaciszną mariną jachtową; wzdłuż brzegu - okazałe gmachy, otaczające największy plac miasta - pl. św. Mikołaja. Na placu, wśród zieleni, napotykamy pomnik pamięci poległych żołnierzy i pomnik Napoleona. Tu również mieści się punkt informacji turystycznej, w której można przede wszystkim zaopatrzyć się w dokładny planik miasta. Wokół placu rozlokowane są liczne kafejki ze stolikami na wolnym powietrzu. Ze względów praktycznych pod placem zbudowano rozległy parking podziemny. Uliczki odchodzące od tego placu wznoszą się już stopniowo w górę, a jednocześnie stają się coraz bardziej wąskie, tworząc sympatyczny charakter starego, zadbanego, południowego miasta. Nad mariną góruje barokowy, XVII-wieczny kościół św. Jana Chrzciciela.
Kolejnego dnia wyjechaliśmy z Bastii na przełęcz Col de Teghime, z której widać obydwa wybrzeża Korsyki: wschodnie z Bastią i zachodnie w kierunku St Florent. Na przełęczy oczywiście krótki postój, by nacieszyć wzrok tymi widokami i przedostaliśmy się w dół, na stronę zachodnią wyspy.
Zwiedzamy St-Florent - niewielkie, malownicze miasteczko z dużą przystanią jachtową, założone w XVw., z tego okresu pochodzi wznosząca się na brzegu niewielka cytadela. Jeszcze kilka spojrzeń na morze z St-Florent i jedziemy dalej na północ, zachodnim wybrzeżem, coraz bardziej krętą drogą...
Nonza - średniowieczne miasteczko, na wys. 152 m. n.p.m., usytuowane na stromym występie skalnym, na szczycie którego góruje wieża genueńska. W centrum miasteczka kościół św. Julii. U stóp miasteczka rozciąga się czarna plaża, która kolor zawdzięcza łupkowi naniesionemu z pobliskiej, zamkniętej już kopalni. Z miasta do plaży można zejść schodami.
Mijając kolejne miasteczka, jadąc wzdłuż bardzo krętej linii brzegowej zachodniego wybrzeża, docieramy na północny kraniec Cap Corse - z punktem widokowym na Col de la Serra. Stary wiatrak, stojący tu od lat, jako symbol tego miejsca, teraz „konkuruje” z współczesnymi wiatrakami, których ferma wykorzystuje energię z nieustannie wiejących tu wiatrów. Rozległe tereny spacerowe dają możność popatrzenia na panoramkę wybrzeża z różnych stron... W pobliżu starego wiatraka stoi tez kapliczka z figurą św. Devota - patrona Korsyki.
Powrót do Bastii wzdłuż wschodniego wybrzeża dostarczył nam znów innych widoków i wrażeń... tu więcej jest piaszczystych plaż, droga znacznie szersza i mniej kręta, ale za to bardziej uczęszczana... cóż, powrót do cywilizacji. Jeszcze po drodze spotkaliśmy ciekawe miejsce w miejscowości Lavasina - nad samym morzem - sanktuarium Maryjne z 1577 roku, w którym główne uroczystości odbywają się właśnie we wrześniu (w dn.8.09.). I to był ostatni przystanek na naszej pętli wokół północnej części wyspy. Wracamy do Domu Polskiego, by następnego poranka wyruszyć znów w „nieznane”... najpierw w centralne rejony górskie, a potem na południową część wyspy...
Szczegóły dot. Domu Polskiego: http://www.maison-saint-hyacinthe.com/pl/
Brak komentarzy. |