Wielkie (o powierzchni ok. 650 km2), rozległe i urbanistycznie dość chaotyczne miasto - stolicą wielkiego kraju... Teheran leży na średniej wysokości około 1500 metrów nad poziomem morza, w górach Alborz. Tę wysokość podaję: „około” - ponieważ są dzielnice zlokalizowane nieco niżej, jak i znacznie wyżej. Nawet - w obrębie miasta! - znajdują się 2 wyciągi narciarskie. A w niewielkiej odległości na wschód od Teheranu jest kompleks narciarski, w którym śnieg leży do kwietnia a czasami nawet do maja. Po takim „górsko-narciarskim wejściu”, które nasunęło się samo, z racji położenia miasta, zejdę jednak bardziej „na ziemię” i bardziej „do miasta”.
Sam Teheran liczy sobie ok. 7-8 milionów mieszkańców, a łącznie z pobliskimi miastami-satelitami, otaczającymi stolicę, jest to aglomeracja sięgająca liczbą mieszkańców 15 milionów. I to naprawdę widać. My wjeżdżaliśmy do Teheranu akurat w godzinach późno popołudniowych w środę, czyli właśnie gdy rozpoczynał się ich weekend i widzieliśmy, jak wielka, niekończąca się fala samochodów opuszczała miasto, wyjeżdżając na weekend. A jak (!) oni wyjeżdżali, to trudno opisać... Nawet na wylotowej drodze głównej, np. na odcinku 3-pasmowym w jednym kierunku, naliczyłam fizycznie 5 nitek aut poruszających się „na wpych”, na zasadzie kto tylko się wciśnie i gdzie tylko się wciśnie, tam się wciska i jedzie. To nie jest Skandynawia!!! To nawet nie jest Polska! Na szczęście nie musiałam siedzieć za kierownicą. Jechaliśmy autokarem a wiózł nas miejscowy kierowca, który świetnie sobie radził w tych warunkach więc mogliśmy czuć się zupełnie bezpiecznie.
Chciałabym w tym miejscu podzielić się osobistymi refleksjami z wizyty w Teheranie. Jak dla mnie - to bardzo interesujące miasto!
Fakt, że moloch, a ruch samochodowy - jak w całym Iranie! - więc nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że kierowcy nie zwracają uwagi ani na pieszych, ani na jakiekolwiek przepisy... Do tego trzeba się po prostu przyzwyczaić i uważać. Jednak bardzo sprawnie (i taniusio!) można przemieszczać się metrem, którego mają już 5 linii :).
Choć Teheran nie leży nad żadną rzeką (brakuje trochę w krajobrazie tego elementu, tak typowego dla większości stolic), nie odczuwa się braku zieleni. A wręcz przeciwnie, są tutaj wspaniałe parki, z bogatą roślinnością, z fontannami, miasto jest też generalnie czyste. Jest tu mnóstwo możliwości do obserwacji zwykłego życia zwykłych ludzi... bardzo zróżnicowanych statusem społecznym, ale jedno co ich wszystkich łączy - to niewyobrażalna życzliwość we wzajemnych stosunkach między sobą, a także do turystów. Z zabytków najbardziej mnie zachwyciły: Muzeum Dywanów, kompleks pałacowy Golestan i Pomnik Azadi. Na pewno na uwagę zasługuje bazar (największy w całym Iranie!) ale też najbliższe okolice bazaru, choć pełne ludzi, lecz bez ścisku, bez jakiegokolwiek poszturchiwania, czy przepychanek. Warto w tym mieście na chwilę się zatrzymać, po prostu pobyć (unikając jednak, dla własnego bezpieczeństwa, przechodzenia przez jezdnie!).
Trzeba uważać z robieniem zdjęć w mieście - jest dużo obiektów państwowych (wojsko, sądownictwo, ministerstwa, itp.), których nie wolno fotografować.
Nie ma jednak najmniejszych problemów z robieniem zdjęć ludziom - nawet to lubią :) Warto jednak zapytać, czy sobie życzą; nie zdarzyło mi się, żeby ktoś odmówił!
Mało kto jednak mówi po angielsku (choć zdecydowana większość, widząc obcokrajowca wypowiada - jak mantrę-: Welcome to Iran - na tym zdaniu ich angielski zazwyczaj się kończy) więc porozumiewanie się przebiega głównie w sposób niewerbalny :).
Brak komentarzy. |